Któż z nas nie chciałby posiadać umiejętności podróżowania w czasie? Jednego dnia moglibyśmy obserwować Van Gogh'a przy pracy, innego przechadzalibyśmy się londyńskimi uliczkami w wiktoriańskiej Anglii. Życie stałoby się bogatsze, a wiedza o innych epokach pełniejsza. Co jednak, gdybyśmy całkowicie niespodziewanie zostali zmuszeni do przeniesienia się 500 lat wstecz i poinformowani, że mamy do spełnienia misję?
Właśnie w takim położeniu znalazła się Anna. Zwykła nastolatka, która wraz ze swymi rodzicami naukowcami pojechała do Wenecji, gdzie Ci mieli oddać się kolejnym badaniom. Dziewczyna mimo iż czasami nawet wykazująca zainteresowanie pracą rodziców, tym razem nudziła się jak mops i w sumie tylko przypadek sprawił, że podszedł do niej równie apatycznie nastawiony Matthias. Przyjacielski układ między tym dwojgiem powstał bardzo szybko, a później nawet ich rodzice zaczęli się ze sobą kontaktować. Wszystko zaczęło się jednak walić w momencie, gdy Anna kupiła karnawałową maskę kota.
Regata storica to wyjątkowe wydarzenie, dlatego zarówno rodzice Anny jak i Matthiasa zdecydowali się wziąć w nim udział. Tym większe poczuli nim zainteresowanie, że w trakcie obserwowania przepływających łodzi jedna z nich, o kolorze czerwonym, podbiła do miejsca, przy którym całą grupą stali. Głupotą byłoby nie wykorzystanie takiej okazji, dlatego Anna zdecydowała się wsiąść wraz z innymi do tajemniczej gondoli. Niestety próba ta nie zakończyła się dla niej pomyślnie. Najpierw bowiem została zepchnięta do zimnej, mulastej wody, a później, gdy w końcu przystojny chłopak pomógł jej z niej wyjść, niespodziewanie przeniosło ją w czasie do renesansowej Wenecji.
Dezorientacja Anny była ogromna. Osiągnęła natomiast szczyt w momencie, gdy obcy mężczyzna powiedział jej, że została napadnięta, ale już wszystko gra i może wracać do domu. No dobra, tylko jak samemu wrócić ponad 5 wieków do przodu? A tak w ogóle to kim jest tajemniczy chłopak, podróżnik w czasie- Sebastian i dlaczego wyrwał Annę z XXI wieku?
Wrażenia i rekomendacje
Dzisiaj szybko i prosto z mostu: spodziewałam się dużo lepszej książki. Po zapowiedzi myślałam, że będzie to coś w stylu Trylogii Czasu/Kamieni Kerstin Gier, którą bardzo lubię. Liczyłam na: akcję, interesujących bohaterów, fabułę z tajemnicą (niezbyt prostą, ale też nie bardzo skomplikowaną), niezły wątek romantyczny i świetnie przedstawione realia czasów, do których postacie się przenoszą. Co z tego dostałam?
Idąc po kolei na pewno otrzymałam jakąś akcję. Nie ma tu pościgów i wybuchów * i narastającego napięcia, ale jest kilka emocjonujących wydarzeń i sytuacji, w trakcie których życie Anny znajduje się w niebezpieczeństwie. Sama główna bohaterka jest przeciętna. Z jednej strony złości się na to, co ją spotkało, z drugiej boi się jakkolwiek działać, a z jeszcze innej jak już trzeba, to reaguje. Odniosłam wrażenie, że autorka nie mogła się zdecydować jaki ta dziewczyna powinna mieć charakter i w efekcie wyszła dość niekonkretnie: ani zabawna ani specjalnie sprytna, ani waleczna... Co się z kolei tyczy Sebastiana to w sumie niewiele mogę o nim powiedzieć, gdyż rzadko się na stronach książki pojawia i raczej nic szczególnego go nie charakteryzuje. Raz jest w Wenecji z epoki Renesansu. Później podróżuje gdzieś w czasie. A potem wraca z dziurą z boku. Niezbyt rozmowny i niezbyt sympatyczny.
I tu muszę przeskoczyć do wątku romantycznego, który znów jest moim zdaniem przeraźliwie prosty. Możliwe, że mam zbyt duże wymagania, ale sądzę że żeby się w kimś zakochać trzeba z nim porozmawiać więcej niż 3-4 razy (no dobra jest jeszcze literacka miłość od pierwszego wejrzenia, jednak w przypadku Anny i Sebastiana wiadomo było, że nie o nią chodzi). W "Magicznej gondoli" wszystko jest jednak możliwe, dlatego główna bohaterka zakochuje się w swym wybawcy/oprawcy bo.. bo .... bo tak! Bo może! Autentyczne nie widzę innego powodu, dlaczego to uczucie się w niej budzi. Sebastiana widziała zaledwie kilka razy, praktycznie wcale nie rozmawiali, więc nic tak naprawdę o nim nie wie, a gdyby ważna była dla niej uroda, to przecież uczucie przygwoździłoby ją do ziemi już przy pierwszym spotkaniu! Ten wątek jest niestety słaby, nierozwinięty a wręcz potraktowany ostro po macoszemu. Zdziwię się, jeżeli komukolwiek ta parka i ich "miłość" (hahaha) przypadną do gustu.
Pomysł na fabułę był moim zdaniem niezły, ale autorka go nie dopracowała. Ktoś tam musi skakać w czasie bo ktoś inny tak powiedział. Jest misja, ale nikt nie wie na czym polega jej wypełnienie. Zły bohater jest średnio zły, a zakończenie dość trywialne. Niezłym jednak zabiegiem było wkomponowanie w podróżników w czasie umiejętności lingwistycznych. Nie ważne bowiem z jakiego kraju dana osoba się przeniosła w renesansowej Wenecji mówiła tak, jak powinna- czyli po włosku. Mimo to, jak dla mnie książka mogłaby być lepiej rozbudowana, nawet kosztem podzielenia jej na 2 tomy.
Na koniec jeszcze coś o realiach. Jak już wspomniałam mamy do czynienia z epoką renesansu. Smród, bród i ubóstwo. Imprezujące w klasztorze przyszłe siostry, brak bieżącej wody i oczywiście wychodek. Wenecja jest przedstawiona w odróżnieniu do osób, które się po niej poruszają- w ciekawy i plastyczny sposób. Kamieniczki, pływające gondole a nawet bal maskowy z łatwością pojawiają się w trakcie czytania przed naszymi oczami.
Kończąc marudzenie powtórzę, że czuję się zawiedziona. Nie jest to w prawdzie BARDZO słaby tytuł, ale ocenowo w skali na 10 dałabym jej 5,5, gdyż oczekiwałam dużo więcej. Na pewno cechuje ją prostota, zarówno fabularna jak i językowa, a także to, że dość szybko się ją czyta, ale przecież nie powinny to być jedyne plusy książki. Nie żałuję, że przeczytałam, ale na pewno minie sporo czasu zanim zdecyduje ją sobie "odświeżyć".