Książka z pozoru tylko dla męskiej części świata czytelników lub ewentualnie dla miłośników wojskowości, bo jako kobieta i laik przeczytałam wspomnienia Navala z zaciekawieniem.
‘Ostatnich gryzą psy’ to zbiór anegdot i wspomnień z czasów dzieciństwa autora, jego początków w wojsku i wreszcie momentu przejścia do jednostki specjalnej GROM. Gdybym nie miała świadomości, że wojskowa musztra jest mało przyjemna, mogłabym pomyśleć, że służba zasadnicza to taka fajna przygoda. Autor nie użala się nad sobą, nie robi z siebie superbohatera, nie ukrywa, że czasem trochę nabroił. Prostym, żołnierskim językiem mówi, że w wojsku nie raz mocno się spocił, czasem musiał kombinować, żeby jakoś przetrwać, a najważniejsze to wykonywać rozkazy i nie wyróżniać się na tle pozostałych. Naval nie ukrywa, że nie zawsze podobały mu się rozkazy, które musiał wykonywać i nie widział w nich wiele sensu. Dlatego po zetknięciu się z jednostką specjalną musiał przestawić sobie wszystko z głowie, bo filozofia tego odłamu wojska jest zupełnie inna. Podczas czytania przyszła mi do głowy myśl, że wojska specjalne to nie zawód, to jest stan umysłu. Zwykli mundurowi doświadczyli fali, wiedzieli, że nie ma po co zadawać pytań, trzeba słuchać i wykonywać rozkazy. Specjalsi mają myśleć i przede wszystkim muszą chcieć być w jednostkach specjalnych. Podczas naboru do GROMu nękano kandydatów morderczym treningiem i propozycją odstawienia na przystanek autobusowy powtarzając w kółko: ‘Po co się tak męczyć? Jak nie chcesz, nie musisz.’
Zdaje się, że o elitarnym charakterze tej jednostki nie wiedzą na tzw. górze i chcą traktować Gromowców jak innych żołnierzy. Stąd brak zrozumienia, że taki żołnierz nie przyda się państwu jeśli nie będzie dobrze wyszkolony, nie dostanie dostępu do najnowszych osiągnięć technologicznych i jeśli zwyczajnie dobrze nie zje i się nie wyśpi. Najlepiej, żeby każdy żołnierz, bez wyjątku, został odpowiednio przeczołgany i wtedy zrozumie gdzie jego miejsce w szeregu.
Niestety, nawet do tak elitarnego wojska wkrada się polityka, a od tego tylko krok do nieszczęścia. Chyba nie ma takiej rzeczy, której politycy nie byliby w stanie schrzanić. Nie chcę się tutaj pastwić nad politykami, ale muszę w tym miejscu wspomnieć o książce ‘Gromowładny’ (to wywiad rzeka z generałem R.Polko), którą czytałam i zachwycałam się kilka lat temu. Jakie było moje zdziwienie kiedy czytając Navala dotarłam do fragmentów krytycznych w stosunku do gen. Polko – wydawało mi się, że ci ludzie grają do jednej bramki i tworzą zgraną drużynę. Pozostaje pytanie: Kto ma rację? Ja nie umiem na to pytanie odpowiedzieć.
Książka momentami daje wrażenie powierzchownego potraktowania tematu, ale być może autor nie mógł napisać nic więcej. Całość czyta się dobrze i nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do ostatniej strony.