Taki mamy ostatnio magiczny czas, że ręce same wyciągają nam się w stronę książek o czarach, fantastycznych stworach, nieprawdopodobnych przygodach i marzeniach do spełnienia. Sięgnęłyśmy zatem po jedną z najnowszych książek Wydawnictwa Dwukropek z przekonaniem, że mała czcionka, brak ilustracji i spora ilość tekstu unieruchomi nas przy jednej lekturze na co najmniej tydzień. Po trzech dniach ze zdumieniem zauważyłyśmy, że odwracamy kolejną stronę, a tam…koniec. Już chyba to jest wystarczającą rekomendacją książki, prawda?
Główną bohaterką jest dwunastoletnia Rayne, której mama jest Ostatnią Tchnącą Magią, najważniejszą osobą w Penderinie znającą się na czarach i uzdrowieniach. Dzięki niej miasto jest bezpieczne i ukryte krążącymi wokół potworami. Matka chce, aby Rayne, którą obdarzyła iskrą magii poszła w jej ślady, jednak dziewczynka niezbyt tego pragnie. Jej marzeniem jest przebywanie z rówieśnikami i zajmowanie się rzeczami typowo nastoletnimi, a nie tchnienia czarami. Boi się ugryzień Błotołaków zamkniętych w magicznej Księdze Czarów, nie znosi godzin spędzonych na nauce, których rezultatów zupełnie nie widzi. Rayne ma także ogromnego pecha i cokolwiek robi – wychodzi nie tak, jak dziewczynka chciała. Kiedy więc matka niespodziewanie udaje się w podróż, dziewczynka usiłuje wprowadzić swoje rządy. Jednocześnie jej przyjaciel omijając barierę ochronną kopie tunel, by dzieci mogły niepostrzeżenie wydostać się z miasta i zobaczyć świat rozciągający się poza jego murami. Wszystko to prowadzi do tragedii, Księga Czarów zostaje zniszczona, a ludzie w mieście dotychczas chronieni przez Meleri, zamieniają się w potwory. Dzieci potajemnie wyruszają na poszukiwania Wielkiej Biblioteki i mamy, która jest jedyną osobą będącą w stanie naprawić zepsute czary. Po drodze czeka ich mnóstwo przygód, mniej lub bardziej bezpiecznych, głównie jednak niebezpiecznych. Będą czary i ucieczki, szarpaniny i prawdziwe walki, brzemienne w skutki decyzje, a akcja potoczy się tak, że nie wiedzieć kiedy czytelnik sam stanie się bohaterem biorącym udział w tym całym szaleństwie mającym na celu uratowanie Meleri i ocalenie Księgi Czarów. Książka mnóstwo zalet. Wspaniała, twarda oprawa, duża ilość tekstu oraz fabuła, od której nie można się oderwać. I przekład, który powoduje, że właściwie płynie się od przygody do przygody, od sytuacji do sytuacji; gładko i bez wahania. Wartości dydaktyczne? Ogrom. Poruszony został temat odpowiedzialności i tego, że każda podjęta decyzja niesie ze sobą konsekwencje. Że decyzje podejmowane spontanicznie i bezmyślnie zazwyczaj prowadza do kłopotów. Że nie każdego należy obdarzać bezwzględnym zaufaniem, choćby wyglądał najsympatyczniej. Że prawdziwy przyjaciel nigdy nie zawiedzie, nawet wtedy, gdy myśli zupełnie inaczej, niż my. I, oczywiście to, że miłość rodzica do dziecka jest największym, najbardziej trwałym i najmocniejszym uczuciem na świecie – tym magicznym i tym prawdziwym. Świetna lektura na długie, jesienne wieczory. A na końcu (nie mogłam się oprzeć i zdradzę) porada, jak samemu krok po kroku stworzyć własny Czar. Polecamy ogromnie, zwłaszcza dla dzieciaków 12+.