Świeżo po przeczytaniu Ostatniego Smokobójcy na myśl przychodzą mi słowa takie jak: poświęcenie, bezinteresowna przyjaźń, ból, cierpienie, śmierć, podłość, żądza władzy, chciwość, oszustwo, podstęp, przymus, tajemnica, szantaż, wściekłość, gniew i wszystko to w książce skierowanej do (nie tylko) młodego czytelnika.
Nastolatka, troje magów, Kwarkostwór i wymiana instalacji gazowej - takie były początki, które odrobinę mnie przeraziły, bo wyobraziłam sobie, że dalsza część będzie wizją czarodziejów zajmujących się naprawami, przetykaniem rur i innymi remontami. Zaledwie kilka stron dalej akcja zaczęła się rozwijać, a zdarzenia przyspieszać. Każdy kolejny rozdział wprowadzał nową osobę, pojawiało się drobne zamieszanie, główna bohaterka stawała przed nowym wyzwaniem, obowiązkiem, zaskoczeniem i chcąc nie chcąc musiała stawić temu wszystkiemu czoła, bo przecież takie są obowiązki znajdy, której w udziale przyszło zajmowanie się Kazam będącym siedzibą kilkudziesięcioosobowej grupy magów posiadających umiejętności różnego stopnia.
Bardzo podoba mi się to, że Jennifer pomimo tego, że znalazła się w centrum zainteresowania jako ta, która zabije ostatniego smoka, pozostała normalną osobą. Na szczęście Jasper Fforde odpuścił sobie zbędną idealizację głównej postaci i zamiast obdarować ją nadprzyrodzonymi mocami, umiejętnościami i podejrzanym szczęściem, dał jej jedynie zwyczajność i rozsądek, które moim zdaniem uczyniły ją wyjątkową. Pomimo tego, że nagle wszyscy obywatele Niezjednoczonych Królestw interesowali się tylko nowym Smokobójcą, a zewsząd posypały się najróżniejsze propozycje, niespełna szesnastoletnia dziewczyna nie pozwalała sobie na uniesienia, histerię, zbytnią emocjonalność i tragizowanie. To dojrzałe i odpowiedzialne podejście zaskarbiło sobie moją sympatię do niej i sprawiało, że książka dla młodych przebiła się przez stereotyp nastolatki zachowującej się jak typowa małolata z pustką w głowie. A to z kolei powoduje, że Ostatni Smokobójca nadaje się również dla czytelnika dorosłego i dojrzałego, który lubi opowieści z magią w tle.
Akcja zawarta w książce jest wielowątkowa. Głównym motywem jest oczywiście wizja rychłej śmierci ostatniego smoka oraz oczekiwanie ludzi na zagarnięcie Smoczych Ziem od razu po tym, jak owy jaszczur wyzionie ducha. Natomiast w tle mamy dylematy moralne pojawiające się w głowie głównej bohaterki, los znajd, które w Niezjednoczonym Królestwie pełnią przeróżne funkcje, aby potem otrzymać wolność, walkę o ziemię, chciwość i łapczywość ludzką, dążenia monarchy do powiększenia swojego terytorium, sprzeczki magów, magiczny samochód, słodkiego stworka uwielbiającego pożerać metal, a także dużo humoru, gry słowne i nawet latające dywany. Bo nie powiecie mi, że imiona Kosz Towny lub Krewetka Tygrysia nie są zabawne, a Gordon van Gordon Gordonson z Gordon nie jest abstrakcyjne, absurdalne i wręcz komiczne.
Umiejscowienie wydarzeń w Niezjednoczonym Królestwie znajdującym się gdzieś w okolicy Walii oraz w XXI wieku dało autorowi spore pole do humorystycznego popisu i w ten sposób otrzymaliśmy w książce takie nośniki informacji i wiadomości jak Małż Codzienny lub Mięczak Niedzielny oraz mnóstwo biurokracji wymuszającej ma magach wypełnianie formularzy po każdym użyciu czaru. Jak widać nie tylko my, mugole-przeciętniacy, mamy przerąbane w dziedzinie papierologii.
Dodatkowym atutem książki są rysunki przedstawiające poszczególne postaci. Ilustracje te są przesympatyczne i bardzo żałuję, że jest ich dosłownie kilka. Większa ilość stanowiłaby doskonałe urozmaicenie treści i spotęgowałaby odczucia towarzyszące podczas zagłębiania się w kolejne wydarzenia.
Minusem jest dla mnie czcionka, którą zapisane są tytuły rozdziałów. Faktem jest, że literki są piękne, ale niestety nieczytelne. Na szczęście są to dość krótkie słowa, które niedługo potem pojawiają się w tekście i dzięki temu mogłam owe tytuły rozczytać.
Lektura pozostanie w mojej pamięci na długo, jako ta, która pozwoliła mi się niesamowicie zrelaksować, uśmiechnąć i zdziwić. Przyglądając się opisowi na okładce mogę z pełną odpowiedzialnością zapewnić, że są tutaj nieprzewidziane zwroty akcji, jest coś z Pratchett'a, a świat faktycznie podobny jest do tego stworzonego i wymieszanego z rzeczywistością J.K Rowling.
Komu poleciłabym Ostatniego Smokobójcę?
* sympatykom narracji pierwszoosobowej;
* fanom książek z dużą dawką humoru, ale też wzruszeń, które czyta się bardzo szybko a w gratisie dostaje się całą paletę uczuć od radości przez zdziwienie, aż po smutek;
* ludziom otwartym na mieszanki typu magia i świat współczesny;
* wszystkim tym, którzy nie wierzą w to, że nastoletnia bohaterka może podejmować rozsądne i dojrzałe decyzje;
* amatorom rozbudowanego świata przedstawionego, w którym pojawia się nie tylko dziś i teraźniejszość, ale również odwołania do przeszłości czegoś lub kogoś, w wypadku tej książki jest to przedstawienie walki ze smokami na przestrzeni wieków;
* osobom, którym podoba się smok jako istota rozumna, dostojna i posiadająca niesamowitą inteligencję;
* miłośnikom opowieści wielotomowych, bo jak głosi napis na okładce - to księga pierwsza kronik Jennifer Strange;
Na koniec zdradzę Wam w sekrecie, że bardzo chętnie sięgnę po kolejną księgę owych kronik.