Jasper Fforde to autor bestsellerowych serii Thursday Next i Nursery Crimes. Ostatni smokobójca jest jego pierwszą książką dla młodych czytelników i rozpoczyna cykl Kroniki Jennifer Strange. Autor mieszka wraz ze swoją rodziną w Walii.
Jennifer Strange żyje w świecie pełnym magii, choć słowo "pełnym" chyba nie jest zbyt adekwatne, ponieważ jej ilość nieustannie maleje. Czarodzieje, niegdyś potężni, prawie tak samo ważni jak król, zajmują się udrożnianiem rur i usuwaniem kretów z ogródków. Jennifer to sierota pracująca w firmie zatrudniającej czarodziejów. Właściciel całego przybytku, pan Zambini, zaginął i teraz to ona zarządza całym przedsięwzięciem. Posiada nie byle jakie zwierzę - kwarkostwora. To połączenie psa i nie wiadomo kogo;) Jest to istota bardzo inteligentna, a swym wyglądem potrafi doprowadzić do zawału serca. Jednocześnie to oddany i wierny przyjaciel.
"Magia jest mocą, która drzemie w każdym z nas. Nie rządzi się jednak takimi prawami fizyki jak my, choć je rozumie. Istnieje w naszych sercach i umysłach."
Pewnego dnia wszyscy magicznie uzdolnieni doznają wizji, w której ginie smok. Ostatni smok. Przed wielu latu stworzenia te niszczyły uprawy, pożerały zwierzęta. Ustanowiono więc z nimi pakt mówiący, iż dostaną w swe posiadanie ogromne tereny, na których będą mieli pod dostatkiem jedzenia. W zamian nie mogą atakować ludzi i ich własności. Gdy ginął jakiś smok, zostawiał po sobie mnóstwo metrów kwadratowych ziemi, na które rzucali się ludzie, a tereny, które zajęli, automatycznie zaczynały należeć do nich. Zrozumiałe jest więc to, że wszyscy rozpoczynają pomieszkiwanie w pobliżu Smoczych Ziem.
Szybko okazuje się, że to Jennifer jest ostatnim smokobójcą i jej zadaniem będzie zabicie smoka. Na razie nie ma jednak ku temu podstaw - zwierzę nie zrobiło nic złego. Jak jednak powszechnie wiadomo, ludzie są chciwi i wręcz domagają się zgładzenia stwora, by mogli zdobyć tereny warte fortunę. Rozpoczyna się walka z czasem i z mediami, które za wszelką cenę chcą zarobić na Jennifer i jej zadaniu.
Gdy tylko zobaczyłam okładkę tej powieści, wiedziałam, że musi być ona zabawna i dostarczyć mi porządnej dawki śmiechu. Akurat tak się złożyło, że wybierałam się w wielogodzinną jazdę autokarem i mój wybór padł właśnie na Ostatniego smokobójcę. Miałam przeczucie, iż jest to książka lekka, śmieszna, pozwalająca zapomnieć o codziennych troskach. No i tak też było. Mój "szósty zmysł" dobrze ocenił ją na pierwszy rzut oka i lektura okazała się przyjemnością.
"W czarowaniu nie chodzi o mamrotanie zaklęć i machanie rękami - wszystko polega raczej na odpowiednim podejściu do problemu i ułożeniu magicznych inkantacji tak, aby efekt był najlepszy z możliwych, a dopiero potem wymachuje się łapskami."
Myślę, że świat ukazany w powieści jest przerysowaniem rzeczywistości, w której obecnie żyjemy. Wbrew pozorom akcja nie toczy się w średniowieczu, a w czasach współczesnych, gdzie mamy wszystkie udogodnienia w postaci prasy, radia, telewizji, samochodów itd. Nikt jednak nie zauważa, że już za chwilę może zginąć ostatni przedstawiciel jakże majestatycznego gatunku. Nikt nie widzi, że wszyscy chcą się wzbogacić kosztem innego stworzenia. Autor pokazuje, jak okrutny jest świat, w którym rządzi pieniądz i być może próbuje dać nam do zrozumienia, że jeśli ludzkość nadal będzie szła w takim kierunku jak dotychczas, to czeka nas taka sama mentalność jak ludzi z powieści. A może to tylko taka moja nadinterpretacja;)
Główna bohaterka tak naprawdę jest bardzo podobna do tych, które często spotykamy na kartach powieści. Sierota nieznająca swego pochodzenia, odważna, wyszczekana, potrafi zadbać o siebie i o innych. Polubiłam ją właśnie za te cechy. W obliczu niebezpieczeństw czy trudności wydających się nie do pokonania, nie mazgai się, tylko działa.
Oczekiwałam książki przy której będę się dobrze bawić, która ulepszy mi podróż. I tak też było. Nie jest to powieść z nowoczesnym, oryginalnym pomysłem - nie oszukujmy się. To świetna pozycja dla osób chcących się odstresować, wyluzować i pośmiać. Zakończenie mnie zaskoczyło, spodziewałam się trochę innej wersji, ale czuję się usatysfakcjonowana, gdyż autor zrobił nam, czytelnikom, niezłą niespodziankę.