Rosemary, po rozpaczliwym telefonie od siostry z prośbą o pomoc, wyrusza na wyspę u wybrzeży Maine. To tam – w ośrodku dla bogatych i wpływowych osób - umieścili nastolatkę rodzice. Budynek, w którym ulokowano uzdrowisko niestety nie może pochwalić się pozytywną historią. To w nim w przeszłości znajdował się zakład zamknięty dla dziewcząt z problemami, a duchy tamtych wydarzeń wciąż ulatniają się nad tym miejscem.
Gdy kobieta dociera do celu nie zostaje wpuszczona na teren dawnego dworu. Zdesperowana zwraca się do mężczyzny, którego nigdy więcej nie chciała oglądać, a także zatrudnia się w ośrodku na etacie psychologa. Te wydarzenia sprawiają, iż demony dręczące ją od lat powracają. Czy Rose uda się pokonać traumę i odnaleźć Genevieve?
To pozycja od samego początku bardzo mocno oddziałująca na czytelnika. Autorce udało się stworzyć duszny, niepokojący klimat, który towarzyszy nam aż do samego finału. Już samo umiejscowienie akcji na wyspie Bane może wywołać ciarki. Dzieje się tak nie tylko w odniesieniu do nazwy, którą można przetłumaczyć jako zmorę lub przekleństwo, ale przede wszystkim ze względu na jej położenie i upiorne stary dwór, którego mury skrywają niejedną straszną tajemnicę. Na wyspę poza sezonem można dostać się tylko przez most będący w nie najlepszym stanie, a cały jej obszar pełen jest wysokich, kamienistych brzegów, na których jeden nieostrożny krok może doprowadzić do wypadku, a nawet śmierci... Sam Halcyon Hall okazał się po prostu wisienką na torcie. Choć obecnie po remoncie nie przypomina już ruiny, to dla mieszkańców Bane dalej pozostaje przeklętym budynkiem z widmem klątwy. To za jego murami przed laty mieścił się Bainesworth Manor- szpital psychiatryczny, którego dużo pacjentek nie opuściło żywych. Co prawda przypadło to na czasy, gdy wszechobecne było stosowanie w leczeniu lobotomii bądź elektrowstrząsów, jednak sam fakt takich praktyk może być szokujący, a gdy do tego doda się krzywdzenie na inne sposoby, to aż włosy się jeżą na głowie. Szpital powinien być budynkiem, gdzie dba się o zdrowie oraz życie pacjenta, aczkolwiek z przykrością trzeba przyznać, iż dochodzić tam mogło do tak porażających i dramatycznych incydentów, zwłaszcza w poprzednich epokach. Jeśli udało mi się Was zaciekawić tą kwestią koniecznie sięgnijcie po tę lekturę.
Pisarka w tej powieści przedstawiła również dwa skrajnie różne obrazy matki. Jedna z bohaterek jest w stanie zrobić absolutnie wszystko, poświęcić nawet własne życie, by ratować swoje dziecko lub odkryć prawdę o okolicznościach jego śmierci za wszelką cenę. Z kolei inna z osób rozgrywanego na kartkach tej książki dramatu to postać, która w ogóle nie zasługuje, by nazywać się tym mianem. Ta kobieta zaopatrzona jest wyłącznie w siebie, młodszego męża i swoje zachcianki czy pieniądze. Nie ma w niej za grosz rodzicielskich uczuć, a także nie waha się przed skrzywdzeniem własnej córki w jeden z najokrutniejszych sposobów, byle tylko osiągnąć to, co sobie zaplanowała.
W tej pozycji poruszony został również jeszcze jeden ważny aspekt – gwałt. Lisa Childs pokazuje nam, w jaki sposób może on wpływać na życie ofiary i w jaki sposób mózg stara się ochronić poszkodowanego człowieka. Wskazuje także metodę, za której sprawą ludzie mogą odzyskać bolesne, wyparte wspomnienia oraz jak odkryta prawda oddziałuje na ich emocje.
To znakomity, przepełniony napięciem thriller, który krok po kroku odkrywa przed odbiorcą swoje sekrety. Ta mroczna, poruszająca lektura ma niesamowity klimat utrzymujący się aż do samego końca, a plot twisty oraz dynamiczna akcja sprawiają, że tę powieść ciężko odłożyć. Choć nie wszystko zostało do końca wyjaśnione, nie ma to aż tak wielkiego wpływu na odbiór całości. Może właśnie taki był zamysł autorki, by pozostawić pole dla wyobraźni czytelnika. Ja pochłonęłam ją jednym tchem i gorąco polecam "Ucieczkę" waszej uwadze.