Okazuję się jednak, że tylko dzieci potrafią tak mocno złapać nas za serca. Że tylko dzieci są takie bezbronne, przez co sami tak się czujemy i chcemy w to wierzyć. Okazuję się, że postać dziecka porusza nas do głębi, na wskroś oraz umacnia nas w przekonaniu, że sami wybieramy takie decyzje dla siebie. Cieszę się, że „Oskar i Pani Róża” to moja pierwsza powieść tego autora, gdyż sam autor wydaję mi się człowiekiem dorosłym, ale z dozą młodości w sercu. Tak doskonale pokazał młodość, dojrzewanie, strach, miłość, chorobę i w końcu śmierć oczami dziecka, że śmiem twierdzić iż sam „kumplował się” z Oskarem, nadając mu rzeczywistej, bezbronnej i szlachetnej cechy.
Chociaż ta książka nie ma nic wspólnego z „Małym Księciem” to jednak bez ogródek powiem, iż Oskar, tak jak Mały Książę, zawładnął my sercem nie tylko szczerością, ale samą prawdziwością siebie. O ile tak można to nazwać. Jako dziecko, które w dwanaście dni narodziło się, dorosło, ożeniło się, przeżyło rozterki, zestarzało się i na końcu umarło, Oskar wiele zrozumiał i wiele się nauczył. Te ostatnie dwanaście dni życia, wydłużone do 130 lat, pozwoliły malcowi nie tylko „przeżyć” życie, ale także zrozumieć je trochę głębiej. Do tego wszyscy dążymy – do zrozumienia życia. Jednak czy koniecznie trzeba je rozumieć? Można przecież przeżyć je dziękując za nie w sposób dobrego, uczynnego żywota.
"[...] próbowałem tłumaczyć rodzicom, że życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć."
W postaci listów do Pana Boga, Oskar, w śmieszny, uczuciowy i dość odważny sposób krytykuje, podziwia i duma nad otaczającym go pejzażem, osobami i głupcami, czyli swoimi rodzicami. Razem ze swoją odwieczną towarzyszką – Ciocią Różą – jego ukochaną osobą, jedyną bliską bohaterowi, sprawia, że jego ostanie dni, jego lęk przed nieznanym, niezbyt przyjazne uczucia do rodziców znikają gdzieś daleko, znikają gdzieś za kurtyną problemów mało istotnych. Pani Róża sprawia, że Oskar chcąc nie chcąc zwracając się do Boga, wierząc w niego co raz bardziej, a w końcu prosząc go o prośby, brnie przez swoje ostatnie dni życia.
"Zapominamy, że życie jest kruche, delikatne, że nie trwa wiecznie. Zachowujemy się wszyscy, jak byśmy byli nieśmiertelni.
Codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy."
Tak krótka, wspaniała książka daje dużo do myślenia, a przede wszystkim przyciąga jak magnes. „Oskar i Pani Róża” to podróż wgłąb siebie, wgłąb dziecka, wgłąb pragnień, strachu, lęku i przeżyć. To cudowna powieść o dziecku, które mimo wszelakich małych kłopotów, które w następstwie wieku stają się niebotyczne, potrafi odnaleźć uśmiech życia. Książka z głębszym, pouczającym przesłaniem, która swoją formą, swoim językiem wciąga Cię do swojego świata tak, że stajesz się małym Oskarem, przed którym jeszcze dużo życia. Schmitt odwalił kawał dobrej roboty. Gorąco polecam!