RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Mówi się, że nie szata zdobi człowieka, ale na pewno okładka zdobi książkę. Powieść Ilony Gołębiewskiej „Teatr pod białym latawcem” otrzymała przepiękną szatę graficzną w kolorach jesieni, która nie pozwala przejść obok tej książki obojętnie. Przekonacie się sami, kiedy 17 października będziecie mogli spotkać ją w księgarniach. Ktoś może powiedzieć, że przecież piękna okładka to za mało. Zgadzam się i tym bardziej zachęcam do lektury, bo „Teatr pod białym latawcem” to cudowna, przepełniona emocjami opowieść obyczajowa o przyjaźni, bezinteresownej pomocy bliźniemu i poszukiwaniu samego siebie pośród życiowych burz i piętrzących się dylematów dnia codziennego. To historia natchniona magią teatru, pięknem sztuki i zwyczajną ludzką życzliwością, o której na co dzień zdarza nam się zapominać. To wreszcie fantastyczni, obcy sobie ludzie o wielkich sercach, którzy potrafią stworzyć prawdziwą rodzinę w miejscu, gdzie zawiść, egoizm i obojętność nie mają wstępu. Oni chcą przede wszystkim dawać siebie innym, poświęcają swój czas, dzielą się pomysłami i umiejętnościami i dzięki temu tworzą wielkie rzeczy.
Zuzanna Widawska, popularna dziennikarka, kobieta po przejściach, rozpoznawalna w prasowym świecie za sprawą pewnego skandalu znajduje się na rozdrożu swojego życia. Dawna pozycja, na którą przez lata pracowała, to już przeszłość, a obecny etat w czasopiśmie dla pań nie przynosi bohaterce satysfakcji. Małe wynajęte mieszkanie w obskurnej kamienicy na warszawskiej Woli, to jedyne na co w obecnej sytuacji Zuza może sobie pozwolić. Taki stan rzeczy trwałby zapewne jeszcze jakiś czas, gdyby nie specjalne zlecenie od redaktor naczelnej na poczytny artykuł do świątecznego numeru gazety. Dzięki temu Zuzanna bliżej poznaje swoją sąsiadkę – sławną aktorkę, o której świat zapomniał, dziś już ponad osiemdziesięcioletnią Elenę Nilsen, która organizuje osiedlowy teatr dla miejscowych dzieciaków oraz pracuje jako wolontariuszka w fundacji zajmującej się dziećmi niepełnosprawnymi, niewidomymi i niedowidzącymi. Za sprawą sąsiadki Zuza trafia do Fundacji Złotych Serc, która w Teatrze Starym na Woli organizuje zajęcia dla swoich podopiecznych. To tutaj bohaterka poznaje wspaniałych ludzi i niesamowite dzieciaki, których uśmiech znaczy tak wiele. To tutaj dowiaduje się o kulisach pewnego tragicznego wypadku, w którym zginęła kobieta – matka szesnastoletniego Igora, a chłopak jest niepełnosprawny ruchowo i umysłowo. Wychowuje się pod opieką ojca, który przez lata nie może pogodzić się z tą tragedią i przepełniony nienawiścią pragnie zemsty.
Od tej pory życie Zuzanny nabiera zupełnie nowego sensu, a to co dotąd wydawało się ważne, zupełnie przestaje mieć znaczenie…
Pani Ilona oddała w ręce czytelników kolejną niezwykłą powieść, którą czyta się z wypiekami na twarzy. Napisana z takim samym ciepłem i optymizmem zdecydowanie różni się od poprzednich książek autorki. Bardzo mi się podoba, że każda kolejna historia wnosi zupełnie nowe, niepowielone, a równie wartościowe treści i mam nadzieję, że jeszcze wiele razy pani Ilona nas zaskoczy.
„Teatr pod białym latawcem” obfituje w całą gamę przeróżnych emocji, porusza ważne życiowe problemy i zachęca do otwarcia się na drugiego człowieka. Prawdziwa przyjaźń, bezinteresowna pomoc i ofiarowanie jakiejś części samego siebie dla innych, to wartości na jakie powinniśmy stawiać w naszym życiu. Nie od dziś wiadomo, że pomagając innym, najbardziej pomagamy samym sobie. Dlaczego zatem nie podążać przez życie właśnie tak wytyczoną ścieżką?…
Pani Ilona nawiązała w swojej powieści do latawca – u nas popularnej dziecięcej zabawki, która ma jednak swoją głębszą, symboliczną wymowę. I choć w Europie latawce nie mają aż takiego ogromnego znaczenia, należy pamiętać, że począwszy od Chin, poprzez Japonię, Indie, aż po kraje arabskie rok do roku odbywa się święto latawca, które przez lata zdążyło wrosnąć w tradycję tych krajów. Ten osobliwy przyrząd latający o przeróżnych kształtach, barwach i wielkościach od wieków jest uosobieniem wolności, niezależności, ale również podźwignięcia się do nowego życia po traumatycznych wydarzeniach. Również dla bohaterów powieści latawiec znaczy bardzo wiele, a wiatrem, który go napędza i pozwala unieść się do chmur jest przyjaźń i miłość będące ponad wszelkimi podziałami.
W powieści mamy także teatr – miejsce magiczne o bogatej symbolice, gdzie wszyscy – chorzy i zdrowi – są sobie równi, gdzie prawda miesza się z fikcją, a odgrywane role nierzadko stają się sensem prawdziwego życia.
Zachęcam Was serdecznie Drodzy Czytelnicy do sięgnięcia po tę niezwykłą historię. Każdy może z niej wynieść dla siebie pewne refleksje, a niejeden być może zapragnie zrobić coś z myślą o innych. Przeczytajcie „Teatr pod białym latawcem”, a przekonacie się sami.
Uprzejmie dziękuję wydawnictwu Muza oraz pani Ilonie za tak pięknie wydaną i cudnie napisaną opowieść. Do takich powieści chce się wielokrotnie wracać.