Dla wszystkich miniony rok był bardzo trudny. Dla mnie także, bo nie tylko pandemia ale też mnóstwo zawirowań w życiu osobistym zburzyło mój wewnętrzny spokój i zachwiało posadami mojego małego, pokładanego świata.
Z nadzieją czekałam na 1 stycznia - datę symbolicznego nowego początku. A że od lat wierzę, że pierwsza przeczytana przez mnie książka będzie swoistą wróżbą na na najbliższe miesiące (zgodnie z zasadą jaka książka taki cały rok) postanowiłam dopomóc szczęściu i sięgnąć po "Gorzko, gorzko" Joanny Bator, wiedząc iż będę miała do czynienia z prozą wybitną, która jak żadna inna trafia prosto do mojego serca i duszy.
I choć przepiękna okładka kusiła mnie usilnie już od jakiegoś czasu dzielnie przesuwałam ją w stosiku robiąc wszystko aby była to pierwsza książka, którą przeczytam w 2021 roku.
Pióro autorki cenię od dawna i bez wahanie mogę powiedzieć, że jest to moja ulubiona polska pisarka. Jak nikt inny potrafi ona zajrzeć w głąb kobiecej duszy i przelać na papier historie, w których każda z nas może odnaleźć cząstkę siebie - swoich przeżyć, emocji i pragnień.
Joanna Bator pisze o kobietach i dla kobiet bez popadania w banał i tanie sentymenty. To najczęściej opowieści naznaczone traumą, i cierpieniem ale mimo wszystko dające nadzieję na przyszłość.
W "Gorzko, gorzko" autorka osiągnęła mistrzostwo. To powieść kompletna, która zabiera czytelnika w świat czterech pokoleń kobiet, ośmielających się marzyć, wierzyć w miłość i brać z życiem za bary.
Każda z nich ma swój Everst (a raczej Kilimandżaro) na które chce dotrzeć, potykajac się po drodze i dotkliwie raniąc. Berta marzy o miłości, dla której jest w stanie poświęcić wszystko. Barbara pragnie spokoju, który ukoi jej poczucie pustki i pozwoli odgrodzić się od świata, który jest jej obcy. Violetta (przez V i dwa t) uważa się za kogoś wyjątkowego i marzy o życiu jak z bajki, za którym goni przegapiając rzeczy dobre i wartościowe, które przytrafiają się jej po drodze. Kalina zaś chce zrozumieć dlaczego przyszło jej żyć z piętnem dziecka niekochanego, odrzuconego przez matkę i odtrąconego zaraz po urodzeniu.
Prababka, babka, matka i córka. Losy tych czterech kobiet to poruszająca saga o odwadze, dążeniu do wolności i poszukiwaniu miłości. To też opowieść o trudach macierzyństwa, w tym również o tym, że nie zawsze kocha się swoje dziecko miłością bezwarunkową. Czasami jest to proces wymagający wysiłku i ciężkiej pracy, co też nie gwarantuje sukcesu.
A wszystko to na tle burzliwej historii ostatniego stulecia, gdzie wojny, komunizm czy przemiany ustrojowe były częścią życia bohaterek.
To nie jest powieść lekka i przyjemna. Przedziera przez nią smutek, rozczarowanie ale i nadzieja. Joanna Bator ukazuje wszystkie barwy kobiecości gdzie więcej jest szarości niż radosnego różu.
Zatraciłam się w tej historii bez reszty przeżywając z bohaterkami ich perypetie, licząc na to, że w końcu osiągną one swój życiowy cel. Ale los gra znaczonymi kartami i nie doczekałam się finalnej frazy "żyły długo i szczęśliwie".
To jedna z najbardziej poruszających powieści, jakie przeczytałam w życiu. Nie szafuję wysokimi ocenami, ale w przypadku "Gorzko, gorzko" i 10 gwiazdek to za mało. Takie książki chcę czytać teraz i w przyszłości.