Wydane pośmiertnie w 1996 r. 'Dzienniki' Kisiela wywołały wówczas skandal, bo autor nie oszczędzał swoich, żyjących wciąż przyjaciół i znajomych. Czytane ponownie po wielu latach odsłaniają inne oblicze.
Po pierwsze to diariusz człowieka sfrustrowanego. Autor posiada wiele talentów, ale jego prawdziwą pasją jest polityka, a poglądy ma zdecydowanie antykomunistyczne, czego nie kryje. Gdy w 1968 wypowiedział sławne zdanie o 'dyktaturze ciemniaków', był przez lata persona non grata, bez prawa do publikacji, bez paszportu, a dziennik ten pisany był właśnie w tym czasie. Dodajmy pisany z pozycji człowieka, który nigdy się nie da złapać na lep propagandy komunistycznej, nie da też się kupić przywilejami i specjalnym traktowaniem, tak jak to zrobiło wielu jego kolegów.
Czyta Kisiel namiętnie prasę komunistyczną, punktując jej łgarstwa i włażenie w tyłek Sowietom, ale, jak przyznaje „Jest to istny masochizm, bo ilość bzdur tam zamieszczonych przekracza normalne ludzkie pojmowanie.” Niestety, jak pisze: „zatruty jestem polityką”. A przecież „mogłem być do dziś szanowanym profesorem konserwatorium, kompozytorem etc. Polityka to zaraza - niszczy jak poker, ruletka czy wódka.” Niestety...
Jego analizy polityczne i ekonomiczne, są przenikliwe i oryginalne, wytrzymały próbę czasu. To był naprawdę wybitny umysł, niestety w dużej mierze zmarnował się w komunie. Ciekawe, że Kisiel w swoich analizach politycznych wielokrotnie ulega złudzeniu, że zimni i wyrachowani Sowieci wykiwają głupi i zajęty sobą Zachód i są coraz bliżej przejęcia kontroli nad całą Europą: „Rosja w ofensywie na wszystkich frontach -a może ci wariaci zdecydowali się na wojenkę, np. na szybkie zajęcie NRF-u i przyłączenie go do NRD? Ruscy podpalą w końcu i zniszczą świat — czuję to.” Może tak to wyglądało w latach 70., ale wiadomo jak się skończyło. Niemniej widać, że obecna polityka Putina wobec Europy powtarza breżniewowską z lat 70.
Dzienniki są też znakomitą kroniką życia w Polsce w czasach komuny, Kisiel bowiem jeździł sporo po ojczyźnie i był bystrym obserwatorem. Widzi upadek moralności, rozkwit kombinatorstwa i cwaniactwa, rosnącą obojętność na sprawy publiczne. Przykładem wpis z 1973 r. z pobytu w Beskidach: „Obserwuję tutejszych ludzi — już ich komunizm chwycił! Dziwny to ustrój, który niby stawiając sobie piękne cele nowoczesności i humanizmu, jednocześnie wszystko skutecznie zamienia w gówno. Był tu kiedyś najsolidniejszy lud w Polsce - teraz już zaczyna przenikać ich hochsztaplerstwo i chuligaństwo, nie mówiąc o pijaństwie, które dosyć jest potężne.” Punktuje absurdy ekonomiczne, całkowitą kontrolę życia politycznego przez komunistów, pogardę 'władców Polski' dla mas. Dla niego Polska Ludowa w porównaniu z II RP to wielki dom wariatów, coś jest na rzeczy...
A poza tym martwi się swoją starością: „Mam już sześćdziesiąt lat – o cholera. Jak tu planować dalsze życie?!”, sporo spożywa: „z tą wódką w ogóle kara boska.”, pisze powieści, komponuje muzykę poważną, ale czy ta część jego twórczości ma obecnie jakieś znaczenie? Za to 'Dzienniki' (i felietony) wciąż są żywe...