Czy możliwe jest, że w XXI wieku, w dobie postępu technologicznego i dążenia do sukcesów zawodowych i społecznych ktokolwiek pamięta jeszcze o baśniach? Zaryzykuje stwierdzenie, że większość ludzi zapomniało o tych barwnych opowieściach z dzieciństwa. Wyjątkiem są rodzice, starający się by ich dzieci miały kontakt z literaturą od początku swego życia. I muszę przyznać, że Ja także na czas jakiś o nich zapomniałem. Na ratunek przyszła jednak Anna Brzezińska ze swymi „Opowieściami z Wilżyńskiej Doliny” tak bardzo przypominającymi mi swym klimatem właśnie baśnie. Jest to zbiór 9 opowiadań związanych z tytułową Wilżyńską Doliną i z Babunią Jagódką, o której więcej dopiero za chwilę. Zachęcające jest to, że autorka za opowiadanie wprowadzające ,tj. „A kochał ją, że strach” dostała Nagrodę Polskiego Fandomu im. A. Zajdla. Ponadto jest to już trzecie wydanie tej książki i jest ona praktycznie rozchwytywana przez fanów fantasy.
Wszystko dzieje się gdzieś w Górach Żmijowych w odizolowanej od świata wioseczce, zamieszkanej przez z pozoru zwykłych ludzi. Jest ludność pracująca, są ladacznice i kobiety starsze a poczciwsze, są też zwyczajni pijacy i ludzie, którzy piją tylko okazyjnie( takich wcale nie pijących chyba wioska nie uchowała). I choć każdy tutaj skrywa jakieś tajemnice, to jest w Wilżyńskiej Dolinie ktoś, kto te wszystkie sekrety zna. I właśnie w tym momencie na scenę wkracza Babunia Jagódka, wiedźma mieszkająca w swej chatce w lesie, mająca jednak układy z ludnością w wiosce. Gdy trzeba bowiem komuś naparu z miłostki, lub eliksiru dziewięćsiła, to właśnie do niej się zwracają. Ba, nawet sam lokalny proboszcz wykorzystuje jej umiejętności, by leczyć swoją przypadłość maścią na hemoroidy. I tak to się wszystko kręci, jednak spokojnie i wesoło jest tylko na początku. A potem? Nie mogę tego powiedzieć, bo miałbym wyrzuty sumienia, że zdradzam zanadto fabułę.
Jak to już bywa ze zbiorami opowiadań, niektóre opowiadania są bardzo dobre a niektóre po prostu słabsze. Nie odczułem natomiast tego, żeby któreś z wykorzystanych tu opowiadań było o wiele gorsze od pozostałych. Jednak różnią się one od siebie, i każde jest oddzielną historią, którą z resztą łączy tylko postać Babuni Jagódki. Są one wypełnione przeróżnymi uczuciami. Na początku mamy sporą dawkę humoru i ironii, potem jednak pojawiają się smutek i cierpienie. A czytelnik czuje, i przeżywa to razem z bohaterami. Czytamy śmiejąc się i uśmiechając by za chwile zawładnął nami smutek, i na odwrót.
„Opowieści…” odznaczają się też świetnie nakreślonymi bohaterami, poczynając od Babuni Jagódki, poprzez ladacznice Gronostaj a kończąc na Jarosławnie lub Szymku. Każdy z nich ma tu swoją historię, wspomnienia. Na szczególną uwagę zasługuje właśnie Babunia Jagódka. Okazuje się bowiem, że jej przyszłość nie jest taka kolorowa, gdyż jest córką Boga, którego dawno porzuciła i do którego już nie wróciła. Jako wiedźma powinna być czarnym bohaterem, cechuje ją bowiem złośliwość, bezczelność i bezwzględność. Jednak uświadamiamy sobie, że to właśnie Ona opiekuje się i ratuje Dolinę w ciężkiej sytuacji, że to jest jej miejsce i nie pozwoli by ktoś z zewnątrz zrobił coś złego. I takim o to sposobem przestajemy źle myśleć o wiedźmie, i darzymy ją czymś co z pewną rezerwą nazwałbym sympatią.
A skoro jest wiedźma, to musi być też coś nadprzyrodzonego. Pani Brzezińska również tą zasadę wykorzystuje, choć nie chcę mówić więcej niż tyle, że Babunia ze starej brzyduli potrafi przemienić się w piękną czarnowłosą młódkę, czego nie omieszka używać by sprowadzić jurnego chłopa do łoża. Ponadto mamy możliwość zobaczyć, jak jej magiczne zdolności przydają się chociażby w walce o czym przekonamy się w opowiadaniu dotyczącym grasantów.
Czytając „Opowieści…” uświadamiamy sobie, że autorka nie boi się pisać otwarcie i bezpośrednio o tematach takich jak prostytucja, czy jak kto woli ladacznictwo i pijaństwo. I to bardzo dobrze, bo dzięki temu nie ma tu żadnego krzątania się i nieporozumień, a i często związane są z tym ciekawe i zabawne sytuacje.
Wadą dla niektórych może być język powieści. Jest on wypełniony archaizmami po granice możliwości, zarówno w dialogach jak i w narracji, i momentami po prostu trudny do zrozumienia. Z początku naprawdę ciężko się przyzwyczaić do tak pisanego tekstu. Niektórzy mogą męczyć się przez całą powieść a niektórym pójdzie z górki gdy już trochę przeczytają.
Ja natomiast jestem pod wrażeniem stylu i języka Pani Brzezińskiej. Świadczy on o jej zaangażowaniu i pracy z tym utworem a ponadto wprowadza nas w ten niesamowity klimat baśni.
Swoją droga, nie sposób przemilczeć wspaniałe opracowanie graficzne okładki wykonane przez Artura Sadłowa. Ma w sobie to coś, że gdy przechodzimy obok, ona od razu przyciąga nasz wzrok. Ponadto nie natknąłem się chyba na żaden błąd ortograficzny czy literówkę, co niestety jest zmorą w przypadku niektórych powieści.
„Opowieści z Wilżyńskiej Doliny” są powieścią zdecydowanie godną polecenia. Warto po nią sięgnąć, bo bawi, uczy i przypomina dzieciństwo. Jest przepełniona wspaniałymi charakterami, doprowadza do śmiechu i smutku i uświadamia o konsekwencjach wypowiedzianych życzeń, których naprawdę byśmy nie chcieli. Po prostu fantasy na bardzo dobrym poziomie, choć raczej dla dorosłych. Bez żadnych wątpliwości oceniam „Opowieści…” na 4/5 i bardzo gorąco polecam.