„Picie...” to druga książka o miłości, którą przeczytałam w ostatnim czasie. Tak przerażająco inna od poprzedniej, pomimo iż również opowiada o prawdziwych zdarzeniach....
Alkoholizm to, najprościej mówiąc, choroba polegająca na utracie kontroli nad ilością wypijanego alkoholu. Słysząc pojęcie „alkoholik” od razu nasuwa się na myśl brudny, obszarpany i niedomyty menel, który zatacza się przez cały dzień i prosi przechodniów o drobne pieniądze. Jakkolwiek wyobrażam sobie alkoholika, to jednak zawsze utożsamiam go z mężczyzną. A przecież wiele kobiet cierpi na to zaburzenie. Istnieje takie określenie jak alkoholik aktywny zawodowy. Kimś takim była właśnie Caroline Knapp. Pozornie poukładana, opanowana, ceniona publicystka publikująca w wielu międzynarodowych magazynach. Słowem nowoczesna kobieta sukcesu. W rzeczywistości zagubiona, słaba, niepewna siebie dziewczyna, dźwigająca na swoich barkach ogromną tajemnicę – chorobę alkoholową, która trwała nieprzerwanie przez dwadzieścia lat.
Książka „Picie. Opowieść o miłości” stanowi zapis jej życia, walki z samą sobą i alkoholizmem. Po kolei omawia kolejne etapy uzależnienia. Kobieta przyznaje się do wszystkich, nawet najbardziej haniebnych rzeczy, które zrobiła w stanie upojenia alkoholowego. Ta nietypowa biografia zawiera także wiele opowieści o innych uzależnionych ludziach, których Caroline poznała będąc na odwyku oraz uczęszczając na spotkania AA.
Caroline zaczęła pić w wieku 14 lat. Wtedy nie zdawała sobie sprawy do czego może doprowadzić okazyjne sięganie po alkohol. Niemal od razu powiązała ze sobą rożne odczucia: radość – picie ze szczęścia, aby coś uczcić, smutek – picie ku pocieszeniu, zagłuszeniu emocji. A ponieważ życie składa się ze wzlotów i upadków, okazji do picia było wiele. Dorastała w rodzinie na pozór idealnej. Jednak w domu nikt nie okazywała sobie uczuć. Rodzice nigdy się nie kłócili, ale też nigdy nie okazywali sobie miłości. Ich związek był zimny i zdystansowany. Dzieci również nie były przytulane, nikt im nie mówił, że są kochane. Ojciec dziewczyny, uznany psychoanalityk, również był alkoholikiem. Chociaż tak naprawdę nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. Dopiero po latach Caroline zrozumiała, że tata miał poważny problem z piciem. Dziewczyna od początku miała predyspozycje do uzależnień. Aż do szesnastego roku życia zamykała się w pokoju i kołysała się w przód i w tył. Wstydziła się tego, ale to zachowane ją uspokajało. Później rolę bujania przejął alkohol. Mając dwadzieścia lat popadła w anoreksje. Wygrała z chorobą, ale przez cały czas pocieszała się piciem. Mając dwadzieściakilaka lat była już uzależniona na dobre. Uwikłała się w związki z nieodpowiednimi mężczyznami, oszukiwała ich cały czas, a przez to była jeszcze bardziej nieszczęśliwa. Ciężka choroba oraz śmierć najpierw ojca, a później matki załamały ją psychicznie, a także były kolejnym pretekstem do picia bez zahamowań. Oczywiście jak na amerykańską familię przystało, każdy z rodziny miał własnego psychoterapeutę. Caroline uczęszczała na terapię ponad dziesięć lat. Tylko po co? Skoro ten obcy człowiek, który brał od niej pieniądze, w niczym jej nie pomógł? Nie dostrzegł w niej problemu z piciem, nie wyciągnął ręki w jej kierunku? W moim odczuciu terapeuci stali się tylko pretekstem, aby nie musieć rozmawiać w gronie najbliższych. Aby móc się mijać w życiu codziennym bez wyrzutów sumienia. Aby nie dostrzegać wzajemnych problemów, a nawet jeśli się je widzi, aby móc całą odpowiedzialność zrzucić na obcych, u których leczą się członkowie rodziny.
Podtytuł tej powieści powinien brzmieć raczej „Opowieść o samotności”. To straszne, że nikt nie pomógł tej biednej dziewczynie. To tak, jakby nikomu na niej nie zależało. Przecież najbliżsi zdawali sobie sprawę z jej problemów. Wiedzieli, że picie już dawno wymknęło się spod kontroli. Co jakiś czas z ust kogoś z rodziny, przyjaciół lub aktualnych chłopaków padały słowa: „Musisz coś z tym zrobić”. No właśnie, ty musisz... Sama... Straszne…
Nie jest to książka, którą czyta się dla przyjemności w długie jesienne wieczory, siedząc pod kocykiem i popijając kakao. To kawał mocnej, brutalnej i autentycznej prozy, która wzbudza w czytelniku ogromne, a zarazem trudne emocje. Z biografii autorki, zamieszczonej na ostatniej stronie publikacji dowiadujemy się, że pomimo wygranej walki z alkoholizmem, jej historia nie zakończyła się happy endem. Caroline Knapp zmarła na raka płuc w wieku 42 lat.