Chciałabym zaprezentować wam dziś dla odmiany zbiór opowiadań, ponieważ wydaje mi się, że każdy czytelnik, choć ma swój ulubiony gatunek, w pewnym stopniu ceni sobie także różnorodność i czasem lubi sięgnąć po coś zupełnie innego od tego, co czyta na ogół. Zanim jednak przedstawię wam krótko charakterystykę utworu, przytoczę kilka informacji o autorce opowiadań, bo wydaje mi się, że w kontekście jej twórczości są one niemalże kluczowe.
Ida Fink urodziła się w 1921 roku w Zbarażu, mieszczącym się niegdyś na terenie Polski, w rodzinie żydowskiej. Pochodziła z dobrej rodziny, jej ojciec był lekarzem, a mama nauczycielką. Sama Ida również otrzymała dobre wykształcenie.Po ataku III Rzeczy na Związek Radziecki razem z rodziną trafiła do getta, z którego w 1942 roku udało jej się uciec razem z siostrą. Do końca wojny ukrywała się, a po niej zamieszkała w Polsce i założyła rodzinę. Zmuszona przez pewne okoliczności wyjechała jednak z rodziną do Izraela, gdzie mieszkała do końca życia. Zmarła 3 lata temu.
"Wiosna 1941" to zbiór niedługich opowiadań skupionych wokół tematyki Holocaustu, choć według mnie, jak i z pewnością wielu osób, które miały przyjemność się z nimi zetknąć, ich tematyka jest znacznie szersza. Autorka opowiada w nich o podstawowych, uniwersalnych wartościach, o uczuciach, o relacjach... Pisze o życiu, takim jakim było, jakie znała. Właściwie, pisze o życiu takim, jakie ono jest. Bo pewne rzeczy wcale się nie zmieniają. Może tylko w niektórych okolicznościach widać je wyraźniej?
Nie sposób opowiedzieć o wszystkich opowiadaniach. Każde z nich przeszywa, każde z nich jest inne i wyjątkowe. Ja osobiście pokochałam najbardziej "Zabawę w klucz", to ono kupiło moje serce, dlatego napomknę kilka słów właśnie o nim.
Akcja opowiadania rozgrywa się w maleńkim mieszkaniu, o którym powiedzieć można: nasączone grozą i strachem. Jest wieczór. Utwór przedstawia sytuację z życia pewnej rodziny żydowskiej. Wychudzony, schorowany ojciec, wiecznie muszący się ukrywać, matka, prawdopodobnie nie będąca żydówką, oraz pyzate, niebieskookie dziecko, które na żydowskie nie wygląda. Ojciec jest zdenerwowany. Właściwie jest on tylko obserwatorem zabawy w klucz, w którą bawią się matka z dzieckiem, a która polega na ćwiczeniu kolejny raz tego, w jaki sposób i w jakim tempie dziecko ma otworzyć drzwi, gdy ktoś zapuka i zapytane powiedzieć do nieznajomego, że tatuś umarł. I choć dziecko wcale tego nie rozumie powagi sytuacji, to na jego barkach spoczywa cała odpowiedzialność za życie jego ojca. Wszystko zależy od tego, czy wypadnie ono wiarygodnie. Czy się nie zawaha... I kiedy pierwszy raz przeczytałam te opowiadanie no nasunęło mi się stwierdzenie, że zabawa jest tak naprawdę tresurą, a przedstawienie kolejnych prób i prób jedynie potęguje dramatyzm całej sytuacji.
Co uderza mnie w opowiadaniach Idy Fink, to przede wszystkim brak wzniosłości. Jej opowiadania są suche. Nie ma tam barwnych opisów i wyszukanych środków stylistycznych. Język jest prosty, co ma za zadanie przede wszystkim podkreślić, że to wszystko dla bohaterów jest normą, że te rzeczy działy się na codzień. Były czymś powszednim. Coś, na co współczesny czytelnik patrzy z niedowierzaniem dla ludzi, będących w tamtej sytuacji było czymś normalnym. Poza tym utwory Idy Fink są perfekcyjnie przemyślane. Nie ma tam mowy o jakiejkolwiek przypadkowości. Są perfekcyjne pod względem formy. To kryształy. Każde słowo, każdy gest ma głęboką symbolikę, wzrusza. I to dogłębnie.
Ciężko jest mi pisać o tych opowiadaniach. Wywołują tyle emocji, których po prostu nie potrafię wyrazić, a przecież nie chodzi o to, żebym uzewnętrzniała tu swoje stany emocjonalne. Chciałabym zachęcić was do czytania Idy Fink. W Polsce wciąż jest ona mało znana, a nie powinno tak być. Była świetnym człowiekiem i genialnym twórcą. I choć nie mam w zwyczaju zachęcać do oglądania filmów nakręconych na bazie utworów literackich, to napomknę, że opowiadanie "Rozmowa" było jedną z głównych inspiracji do nakręcenia filmu o takim samym tytule, jak zbiór opowiadań.