Znam i cenię dotychczasową publicystykę pana Wojciecha Sumlińskiego, sięgnęłam więc po drugą część śledztwa w sprawie tzw. przemysłu Holokaust. Zgadzam się, że istnieje, jest reperkusją ''badań naukowych" Jana T. Grossa, Jana Grabowskiego czy Barbary Engelking. Pogrom w Jedwabnem od dawna jest przedmiotem licznych polemik, sporów. Po jednej stronie prawicowi publicyści, politycy nieakceptujący zafałszowanej wersji wydarzeń. Z drugiej dziennikarze nurtu liberalnego. Od prawa do lewa. Wszyscy chcą udowodnić, że mają rację. Temat ze wszech miar ważny i potrzebny.
Od wielu lat trwa szkalowanie Polaków, przypisując nam różne nadludzkie możliwości i bezeceństwa. Niektórzy nie przebierają w środkach. Nie twierdzę, że nie brakowało bandytów i łotrów, ale zło nie ma barw narodowych. Poza tym należy pamiętać, że wojna wytwarzała różnego rodzaju aberracje.
W Powrocie do Jedwabnego 2 dziennikarz przywołuje kontrowersyjne wystąpienie wiceambasador Izraela, grzmiącej o ''chrześcijańskich sąsiadach" z zimną krwią mordujących współbraci. Wypowiedź, którą przywołał publicysta, była dość agresywna.
Opracowanie (wespół z majorem Tomaszem Budzyńskim) wypełnione jest nieznanymi dotąd świadectwami ludzi doskonale pamiętających o wydarzeniach rozgrywających się w tytułowej miejscowości. Przy okazji nadmieniono o kuriozalnej książce Anny Bikont My z Jedwabnego.
Wojciech Sumliński nakreślił tło społeczno- polityczne. W 1939 roku w miejscowości nastały rządy niemieckie. Natomiast 27 września tego samego roku Armia Czerwona ujarzmiła i podporządkowała sobie mieszkańców (działalność polskich organizacji podziemnych, rozbito oddział partyzancki w Kobielne). 22 czerwca 1941 roku karta historii znów się odwróciła: Niemcy zajęli Jedwabne. Oddziały likwidacyjne, tzw. Einsatzgruppen dokonywały masowych mordów na obszarach przyłączonych do ZSRR po 17 września 1939 roku.
Machina propagandy ruszyła i nie sposób było ją zatrzymać. Wytaczano najcięższe działa, np. o współpracy Żydów z Sowietami.
Słynna deklaracja Reinharda Heydricha z 26 czerwca 1941 roku głosiła prowadzenie działań militarnych na terenach Związku Radzieckiego. Było jeszcze coś: zachęcała i podjudzała do szykan, pogromów.
W tym samym czasie niechęć do Żydów i tak już osiągnęła apogeum. W licznych i dostępnych syntezach przeczytać możemy, że np. w rejonie łomżyńskim występowała silna nienawiść Polaków do tej nacji. Tutaj czynnikami decydującymi były względy ekonomiczne.
Po wojnie podawano liczbę 1600 ofiar. Umieszczono ją też na pomniku ofiar w Jedwabnem. Szybko interes zwietrzył Jan T. Gross, dyskusyjny badacz, socjolog. Liczbę tę przytoczył w swoich wynurzeniach pt. Sąsiedzi. Jego kłamstwa ujawnili historycy, np. dr Piotr Gontarczyk (w internecie jest dostępny film). Zarzuty są poważne i merytoryczne. Sumliński pisze, że liczba ta wzięła się przez pomyłkę kamieniarza, mającego dopisać jeszcze jedno zero.
Reżim sowiecki wpłynął na opisywane wydarzenia, także w innych miastach. Wprawdzie należy dodać, iż mieszkańcy tamtych obszarów nie angażowali się w dręczenie Żydów, to jednak na swoim koncie mieli pewne ''osiągnięcia" i zapędy w tych sprawach.
Instytut Pamięci Narodowej przyjął inne stanowisko. W 2001 roku po ekshumacji oceniono liczbę ofiar na 340 .Skorygowano więc ''dane" socjologa, który upiera się, że zbrodni w Jedwabnem dokonali Polacy. I co gorsza, znajduje naśladowców i zwolenników (poniżając swój urząd i Polskę) Aleksander Kwaśniewski przepraszający za Jedwabne.
Autor wspomina o blokowaniu publikacji przez środowiska żydowskie; zarzut dość znany i popularny: antysemityzm. Dziennikarz przekonuje, że nadzór nad ekshumacją przejęli Żydzi.
Czy mogę polecić tę książkę? Raczej tak.