Pierwszą książką Johna Grishama, jaką miałam okazję przeczytać, była "Firma". Tak jak wielu innych czytelników, wciągnęłam się w nią i byłam zachwycona. Thrillery prawnicze były wtedy rzadkością. Z czasem sięgnęłam po inne powieści tego autora, ale "Firma" na zawsze pozostała w mojej pamięci. Kiedy dowiedziałam się, że na polskim rynku pojawiła się "Wymiana" i że jest to kontynuacja losów Mitcha McDeereora i jego żony Abbey, byłam bardzo zadowolona.
Na początku książki autor przypomina wydarzenia z poprzedniego tomu i opisuje, co działo się z bohaterami po ich ucieczce z Memphis. Informacje te są zwięzłe i nie dominują nad resztą powieści. Obecnie Mitch jest partnerem w Scully& Pershing, największej kancelarii prawniczej na świecie, i podejmuje się reprezentowania tureckiego koncernu budowlanego Lannak, stając przeciwko rządowi Libii. Już na samym początku sytuacja komplikuje się, gdy młodsza prawniczka, Giovanna, zostaje porwana. Od tego momentu akcja skupia się na próbach jej uwolnienia i zebraniu okupu.
Po lekturze czuję rozczarowanie. To nie jest to, czego się spodziewałam i na co liczyłam. Oczekiwałam pasjonującej prawniczej intrygi, podobnej do tej z "Firmy", a nie historii o zdobywaniu pieniędzy na okup. Większa część książki składa się z monotonnych rozmów i przekonywania różnych osób w celu zebrania funduszy na czas. Najbardziej interesujące były sceny z udziałem żony Mitcha.
Najsilniejszą stroną powieści jest styl Grishama, który sprawia, że chce się czytać dalej. Niestety, cała reszta to rozczarowanie. Brakuje klimatu thrillera i prawniczych wątków. Powieść nie wzbudziła we mnie żadnych emocji ani napięcia, nie poczułam mroku, strachu czy niepewności. Fabuła była przewidywalna i pozbawiona niespodzianek. Szkoda.
Choć zawsze ceniłam Grishama za umiejętność budowania napięcia i złożonych fabuł, „Wymiana” niestety zawodzi na tych polach. To, co w poprzednich powieściach autora było jego mocną stroną – dynamiczna akcja, skomplikowane intrygi i nieprzewidywalne zwroty akcji – tutaj zostało zredukowane do przewidywalnych wydarzeń i nużących dialogów. Zabrakło mi tu tej głębi psychologicznej, którą Grisham potrafił nadać swoim bohaterom, a która sprawiała, że czytelnik zżywał się z nimi i przeżywał ich problemy.
Oczekiwałam, że kontynuacja losów Mitcha McDeere przyniesie równie ekscytujące wątki prawnicze, jak „Firma”, ale zamiast tego otrzymałam historię, która bardziej przypomina przeciętny thriller sensacyjny niż rozbudowany dramat prawniczy. Wątek porwania i okupów, choć teoretycznie był pełen potencjału, w praktyce okazał się pozbawiony jakiejkolwiek świeżości.
Na plus można zaliczyć jedynie warsztat pisarski Grishama, który, jak zawsze, pozostaje na wysokim poziomie. Jego styl jest płynny, a narracja – łatwa do śledzenia. To jednak nie wystarcza, by uratować książkę przed byciem przeciętną. Po zakończeniu lektury pozostało u mnie przede wszystkim uczucie niedosytu i rozczarowania. Mam nadzieję, że Grisham w przyszłości wróci do formy, którą zaprezentował w swoich wcześniejszych dziełach, i ponownie mnie zachwyci. „Wymiana” niestety tego nie zrobiła.