Czytałem książkę Redlińskiego dawno temu, jeszcze pod tytułem 'Szczuropolacy', wtedy wywarła na mnie duże wrażenie, ale miałem też zastrzeżenia. A potem był film Janusza Zaorskiego 'Szczęśliwego Nowego Jorku', dosyć wiernie oddający tekst. Ostatnio wróciłem do tej pozycji już pod tytułem 'Szczurojorczycy', jak pisze autor we wstępie, poprzedni tytuł był zbyt kontrowersyjny.
Rzecz cała jest gotowym scenariuszem czy słuchowiskiem, narrator bowiem wynajmuje łóżko do spania w weekendy w polskiej zbiorówce na Greenpoincie, wtedy podsłuchuje Polaków tam mieszkających. Dostajemy zjadliwy obraz naszej emigracji zarobkowej: ci ludzie daliby się pokroić za dolara.
Mamy tam cały przekrój emigracyjny: Potejto – facet bez wykształcenia i języka harujący jak wół w rzeźni przez trzy lata bez jednego dnia urlopu; Azbest – cwaniak, który się dorobił na azbeście, a teraz chce otworzyć własny biznes; Profesor – zdegradowany intelektualista zapijający frustrację i porażkę; Pank – młody idealista marzący o karierze muzycznej; Lojer, większy cwaniak niecofający się przed żadną podłością, by zdobyć kasę. Wszyscy oni marzą o wielkiej fortunie, ale wszyscy przegrywają – nawet jeśli zdobywają upragnione pieniądze, to babrzą się moralnie i nigdy nie zmyją z siebie odium okropnej Ameryki. Notabene wymyśla Redliński złożoną intrygę, aby pokazać przegraną Azbesta, faceta z głową do interesów, który raczej w Ameryce osiągnąłby sukces.
W ogóle Ameryka z książki Redlińskiego jawi się jako okropny kraj, prawdziwe szczurowisko, w którym jeden drugiego gotów zaciukać dla dolara, w którym króluje wyzysk i straszliwa konkurencja a polscy gastarbeiterzy zawsze będą na dnie drabiny społecznej. Oto na przykład Pank, grzecznie odnosi się do młodej dziewczyny, Tereski. Komentarz autora: „Oj, Pank, Pank – ugrzęźniesz Pank, jesteś za delikatny na ten kraj.” Czyli co, tylko chamy i prymitywy tam wygrywają?
Twierdzi autor, że jedyną szansą na godne życie dla bohaterów książki jest powrót do kraju, bo w amerykańskim szczurowisku albo będą gryźli innych, albo sami zostaną zagryzieni. No cóż, to bardzo spaczona perspektywa, bardzo wielu emigrantów ułożyło sobie życie w Ameryce i mają się tam całkiem dobrze. Mówi na przykład profesor: „Żeby tak przywieźć tutaj Mazowieckiego, Balcerowicza – i wrzucić w to szczurowisko!”, kto jak kto, ale Balcerowicz w Ameryce świetnie by sobie poradził, bo zna język i jest dobrze wykształcony, tych dwóch rzeczy brakuje bohaterom książki.
Książka Redlińskiego zatem mocno się zestarzała, moim zdaniem lepiej i głębiej opisują życie emigrantów Sławomir Mrożek w 'Emigrantach' czy Janusz Głowacki w 'Antygonie w Nowym Jorku'. Poza tym forma książki – niekończące się dialogi – po pewnym czasie męczy.
Można zatem przeczytać, ale chyba lepiej obejrzeć film 'Szczęśliwego Nowego Jorku'.