Oznaczam jako SPOILER, bo niektórzy się czepiają, że zdradziłam zakończenie (chociaż nie mogę się doszukać, w którym miejscu)...
Bardzo fajny debiut, książka bardzo w moim klimacie, trochę przypominało mi serial Supernatural (kto zna ten wie, o co chodzi). Przy czym trochę za bardzo religia i duchowość tu weszła, ale że to utwór literacki, to w porządku, bóg, anioły i demony to postacie literackie, jakby nie było.
Autorki bardzo się postarały, żeby książka była wciągająca. Szczerze mówiąc, mimo tego że to straszna cegła (660 stron), to łyknęłam ją w 3 dni bo się po prostu nie mogłam oderwać. Jednak nie byłabym sobą, gdybym się nie przyczepiła do paru rzeczy, które mnie raziły po oczach przy czytaniu.
Po 1. literówki (tak wiem, nie ma opcji, żeby się nie pojawiły w absolutnie żadnej książce), ale moją ulubioną literówką jest tutaj ta w zdaniu "wodziła wzorkiem za Evretem" :)
Po 2. jak już wybucha Wezuwiusz, to warto by było się skupić na geografii Włoch. Wybucha wulkan, leje się z niego lawa, pod wulkanem leży Neapol, więc jest pierwszy do odstrzału przez lawę, popiół i pył wulkaniczny (patrzcie Pompeje, które zginęły od tego samego Wezuwiusza), a premier ostrzega w pierwszym odruchu Rzym oraz miasta okoliczne (Rzymu czy wulkanu?). No hmmmm, nie :)
Po 3. do jednego z bohaterów płci męskiej mówi się wprost "chyba że jesteś czarodziejką". A nie czarodziejem? Ja wiem, gender, uprawnienie i w ogóle, ale skoro mamy odpowiednik męski to nie używamy żeńskiego.
Po 4. od kiedy w języku angielskim zdrobnieniem od Alexandra jest Ollie? Rozumiem w polskim (Olek) ale w angielskim?
Po 5. jak jest już tak źle że nie ma wody, prądu i internetu, jak królik z kapelusza wyskakuje działający bluetooth i Spotify.
Po 6. anioły i demony opętujące ludzi są raz traktowane jak wrogowie, a innym razem jak stróżowie, wręcz przyjaciele i to w zasadzie bez żadnego powodu jest ta zmiana (ale widać tylko krowa zdania nie zmienia).
Po 7: przez parę lat świat się sypie, nawet do tego stanu że jeden z kontynentów znajduje się całkowicie pod wodą, przez miesiąc jak trwa akcja książki, robi się coraz goręcej po czym następuje kulminacja akcji, podczas której w zasadzie nic się nie dzieje, znienacka wszystko wraca do normy, nie wiadomo dlaczego i co się tak naprawdę stało. Po prostu wracamy do normalności w zniszczonym świecie.
I po 8. ostatnie. Sklepy są opustoszałe, zdemolowane, zalane wodą, splądrowane, a jednak bohaterka znajduje w księgarni komplet książek w skórzanej oprawie. Brawa dla wydawców i księgarń że w 4 miesiące lub mniej podniosły się po "zakończeniu świata".
No już, dobra, koniec z narzekaniem.
Poza powyższymi, trochę nielogicznymi dla mnie momentami, książka mi się bardzo podobała, uznaję ją za jedną z lepszych, które czytałam i gratuluję Autorkom tak wartego zainteresowania debiutu.