Już niebawem ma ukazać się nowy serial - "Ród Smoka", który jest prequelem "Gry o tron". Dlatego też stwierdziłam, że świetną opcją będzie poznanie książkowego pierwowzoru tej historii, więc sięgnęłam po pierwszą część "Ognia o krwi", G. R. R. Martina.
Akcja książki rozgrywa się wiele lat przed wydarzeniami opisywanymi w pierwszym tomie "Pieśni Lodu i Ognia", czyli w kultowej już "Grze o tron". Jest to historia rodu Targaryen - jedynego, który przeżył zagładę Valyrii i zamieszkał na Smoczej Skale, nad którą panował przez dwa stulecia zanim postanowił podbić Westeros.
W "Ogniu i krwi" poznajemy historie Targaryen'ów od Aegona Zdobywcy i śledzimy ją przez następne pokolenia, które walczą o utrzymanie Żelaznego Tronu. Z pierwszej części dowiadujemy się m. in. dlaczego tak niebezpieczne było odwiedzać Valyrię po Zagładzie; jak wyglądało życie w Westeros w czasach, gdy pod niebem panowały smoki; dlaczego Aegonowi Zdobywcy nie udało się podbić Dorne.
~*~
Z pierwszej części tej historii wyłania się niezwykła wizja Westeros, co do której przez wiele lat mogliśmy jedynie snuć przypuszczenia. Historia opowiadana przez autora jest czymś niezwykle fascynującym, co sprawiało, że w przerwach podczas czytania tej powieści wciąż o niej myślałam. Nie raz wspominałam o niej również mężowi, niemalże katując go moim gadulstwem na temat tego co dzieje się w tejże powieści oraz jak bardzo nie mogę się doczekać serialu.
Wiele postaci polubiłam - chociażby Jaehaerysa I, którego darzyłam ogromnym szacunkiem i podziwem...takim, jakim tylko można darzyć postać z książki. Naturalnie zdarzały się też postaci, które mnie irytowały i/lub wzbudzały moją niechęć - ale one z założenia takie właśnie miały być. Historia opowiadana przez autora dostarczyła mi wielu emocji i sprawiła, że jeszcze bardziej nie mogę doczekać się serialu. Na szczęście mam jeszcze kilka książek z uniwersum "Pieśni Lodu i Ognia", którymi będę mogła umilać sobie to oczekiwanie.
Śledzenie losów poszczególnych postaci było dla mnie fascynującą podróżą. Zmiany, które zachodziły w zarówno w Westeros, jak również w rodzinie królewskiej są niezwykle wciągające i sprawiają, że miałam ochotę od razu sięgnąć po kolejną część tej powieści. Jednak czasem lubię sobie dawkować przyjemność związaną z czytaniem danej książki czy serii, by ta nie skończyła się zbyt szybko.
Uważam, że fani "Gry o tron" nie powinni być zawiedzeni opowieścią zawartą w "Ogniu i krwi". Autor świetnie utrzymał klimat świata "Pieśni Lodu i Ognia" z jego najlepszymi i najgorszymi stronami. I tak jak kocham tą historię całym sercem, tak nie mogę przeboleć tego jak została napisana. Mam wrażenie, że dostałam raczej szkic powieści, który jest jeszcze przed redakcją. A to dlatego, że w tą historię wdarł się chaos, który mi jako czytelniczce ciężko było ogarnąć. Poza tym język, w którym ta książka została napisana jest strasznie surowy, szorstki i pozbawiony emocji, co w moim przypadku miało wpływ na moje tempo czytania. I właściwie styl Martina jest drugim powodem, przez który nieco opóźniam sięgnięcie po drugą część tej historii...poza strachem, że ta opowieść skończy się zbyt szybko, zwyczajnie muszę nieco odpocząć od ciężkiego stylu pisania autora, który jest dla mnie ogromnym minusem. Jednak mimo to cieszę się, że sięgnęłam po powyższą historię - tym bardziej, że dzięki niej wiele puzzli wskoczyło na swoje miejsce.
Myślę, że jeżeli lubicie "Grę o tron" również i ta książka powinna Wam się spodobać - tym bardziej, że tak jak wspomniałam trzyma poziom "Pieśni Lodu i Ognia" jeżeli chodzi o klimat tejże historii. Ja za jakiś czas na pewno sięgnę po drugą część, która jest już związana z upadkiem Targaryen'ów i coraz bardziej przybliża nas do czasów, w których władzę przejmie inny ród.