,,Ofiara krwi” to druga część serii Bractwo Czarnego Sztyletu. Podchodziłam do niej z wielkim entuzjazmem ale i wysokimi oczekiwaniami po pierwszym tomie. Spodziewałam się raczej, jak to często się ostatnio zdarza, że zastanę to samo co w pierwszej tylko w nieco innej oprawie. Guzik prawda! Książka ma swój klimat i opowiada inną niezwykłą historię. Po przeczytaniu jestem zadowolona i nie mogę się doczekać aż wpadnie mi w ręce trzecia część.
Autorka J.R Ward obecnie mieszka w Kentucky wraz z mężem. Jest absolwentką Smith College, ze specjalizacją w historii sztuki i historii. Po ukończeniu szkoły prawniczej, zaczęła pracować w służbie zdrowia w Bostonie i spędziła wiele lat jako szef sztabu jednego z najlepszych ośrodków akademickich medycznych w kraju.
Tym razem głównymi bohaterami są Mary – ciężko chora kobieta - i Rankohr – wojownik Bractwa. Rankohr od razu zadurza się w Mery i dużo ryzykuje spotykając się z nią, a na dodatek zmaga się z klątwą. Tymczasem wojna z Korporacją nadal trwa. Na polu walki pojawia się młody John, który odkrywa swoje przeznaczenie i zjawiskowa Bella, która na długo zapadła w pamięci bliźniakom – Furiathowi i Zbihrowi.
Książka składa się z kilku wątków i też ma na początku słownik. Akcja toczy się z punktu widzenia Mery, Rankohra, Butcha, Johna, Belli, pana O i Zbihra. No chyba tylu, idzie kogoś zapomnieć przy tylu osobach. Wracając do rzeczy... Czyta się szybko i przyjemnie, zwroty akcji są zaskakujące. Czasem wręcz nie można się oderwać. Postacie kolorowe i żywe. Poznajemy wszystkich bliżej oraz lepiej dostrzegamy ich wady oraz zalety. Opisy szczegółowe i zadowalające. Dialogi i rozwój wydarzeń wprost powalające. Jak w poprzedniej części autorka nie przebiera w słowach.
Ten tom ma taką zaletę, że można lepiej dostrzec sprzeczne emocje targające bohaterami. Weźmy na przykład Rankohra i Mery. Relacje między nimi są zagmatwane i zupełni inne niż Ghroma i Beth. To jest właśnie dobre w tej serii, pary i wydarzenia nie powtarzają się jak w serii Rasa Środka Nocy czy Jak poślubić wampira milionera. Mam nadzieję, że taki poziom i pomysłowość utrzyma się dalej bo słyszałam, że seria ma już dziewięć tomów, więc trochę się martwię.
No ale idąc dalej... Już wiem o co chodzi z imionami. Tłumaczka przetłumaczyła je na polski czego raczej nie powinna była robić. Zamieszczę w recenzji jak to wygląda:
Wrath (ang. wrath – gniew) – to Ghrom
Thorment (torment – tortura) – Tohtur
Vishous (vicious – wredny) – Vrhedny
Rhage (rage – gniew) – Rankohr (rankor – staropolskie: gniew)
Phury (fury – furia) – Furiath
Zsadist (sadist – sadysta) – Zbihr
Jedyne co mnie w książce irytowało to Mery - zero pewności siebie i tendencja do wykłócania się o wszystko. No ale w końcu to uroki tej bohaterki. Więcej minusów nie dostrzegłam. Koniec strasznie mi się podobał. Znów ta wspaniała taktyka. Satysfakcjonujące zakończenie głównego wątku - Mery z Rankohrem - oraz zapoczątkowanie i niedokończenie kilku pobocznych.
Podsumowując jednym słowem: świetna! Seria od początku przypadła mi do gustu i mam nadzieję, że nie zawiodę się na dalszych tomach. Polecam ją każdemu kto lubi książki o wampirach, a nawet tym, którzy szukają wciągającego romansu. Autorka ma talent i zachęcam do czytania jej dzieł.