Po książkę pani Maciejko sięgnąłem zaintrygowany tytułem: kto by nie chciał trochę poćwiczyć z duszą? Autorka we wstępie pisze, że książka stanie się „twoim osobistym trenerem mięśni duszy. Twoje wnętrze odzyska siły, a ty będziesz usatysfakcjonowany, że bez wychodzenia z domu i wstawania z kanapy trenujesz fitness – fitness dla duszy”. No super...
W opisie książki pani Maciejko jest reklamowana jako jedyna trenerka fitnessu duszy w kraju. 'Fitness duszy', to brzmi nośnie marketingowo, ale psychoterapeuci i psychiatrzy to pies? Mówiąc poważnie, dziedzina to delikatna i wymaga z pewnością dobrych kwalifikacji. Ale o autorce nie znajdziemy w książce żadnych informacji.
A sama książka? No cóż, stanowi chaotyczną mieszankę banalnych porad takich jak: dobrze jest dużo spacerować i dziwnych stwierdzeń typu: „Należy jednak sobie uświadomić, że oprócz ciała fizycznego, złożonego z materii, istnieje również twór zbudowany z niewidzialnej, ale odczuwalnej, swoistej energii, który został przeze mnie nazwany Duchowym Sobowtórem”. Następnie autorka wyjaśnia, czym jest „energia, tak niezbędna naszemu Duchowemu Sobowtórowi. Nazywana jest ona energią subtelną/kosmiczną/metafizyczną. To rodzaj energii, która mimo że jest niewidzialna i że jej istnienie nie zostało potwierdzone, składa się na wszystko, co istnieje we wszechświecie”. I dalej „Energia człowieka płynie i przechodzi przez wiele ścian. Jedna wiązka skupionej energii wewnętrznej jest w stanie dotrzeć do drugiej osoby oddalonej o tysiące mil, a nawet do samego centrum wszechświata”. Jeszcze mamy porady jak energetyzować potrawy i inne tego typu rewelacje. Niestety, jest to pseudonaukowy bełkot, który by można zostawić bez komentarza. Ale gdy autorka twierdzi, że „Lecząc depresję, leczymy także duszę, a ten podręcznik może być jednym z lekarstw na tę i inne choroby duszy” to zaczyna być mniej ciekawie. Ktoś przecież może te wywody potraktować poważnie...
Poza tym nie ma książka żadnych odnośników czy bibliografii, zawieszona jest w próżni, co przy tego typu poradnikach wygląda bardzo niepoważnie i w zasadzie je dyskwalifikuje.
Niestety, obecnie pisać każdy może, a wydawać też, jak ma pieniądze. I pojawiają się rzeczy naprawdę na różnym, różnistym poziomie, ważne jest zatem, aby rozumny czytelnik odróżniał ziarno od plew, czego wszystkim czytającym gorąco życzę.
Nie polecam.