Moją uwagę przykuła okładka - hipnotyzujące oczy kobiety, odzianej w czerwony strój, zasłaniający twarz (czyli dokładnie to, co najbardziej kojarzy mi się z arabską kulturą). Zafascynowały mnie. W ten sposób ,,Minaret” napisany przez Leilę Aboulela trafił w moje ręce.
Autorka urodziła się w Kairze (1964 r.), a wychowała w Chartumie - gdzie studiowała. Znaczną część swego życia spędziła natomiast w Szkocji, w Aberdeen. Obecnie mieszka w Doha. Nie zatarło to jednak jej korzeni, nie wyparło wiary.
Książka od samego początku wywarła na mnie ogromne wrażenie. Zawsze fascynowały mnie obce kultury, więc z chęcią sięgnęłam po tą pozycję, zawierająca sporą dawkę orientu (który kocham). Przeczytałam już kilka książek opowiadających o losie arabskich kobiet, lecz zawsze były to historie smutne, pełne krzywd i okrucieństwa, żalu i samotności. Natomiast ,,Minaret”, mimo pierwszego wrażenia, jest zdecydowanie inny. I to właśnie jest w nim takie fascynujące. Przesyt wszelkich obyczajów, tradycji, opisanych w malowniczy, niebanalny sposób…
Poznajemy tutaj Najwę - główną bohaterkę, i jej brata bliźniaka, z którym łączy ją szczególna więź. Przez całe spotkanie, dowiadujemy się o niej rozmaitych rzeczy, spotykamy osoby dobre, lecz także te złe. Mamy możliwość uczestniczenia w jej życiu, przygodach, ale też zagłębiamy się w jej osobistych refleksjach. Poznajemy różnice pomiędzy poszczególnymi warstwami społecznymi i politycznymi. Jesteśmy świadkami pogłębienia jej wiary, a dokładniej - odkrywania jej od samego początku, krok po kroku. Czytając, ma się wrażenie, że sama autorka opowiada własną historię, że każda strona jest jak kartka z pamiętnika, jak opowieść na dobranoc (choć na pewno nie jest to powieść biograficzna).
Książkę poleciłabym wszystkim, którzy interesują się religią lub kulturą arabską, ale też tym, którzy szukają wyciszenia, odpowiedzi na dręczące ich pytania, albo po prostu chcą przeczytać coś ciekawego, nie nużącego. Lektura skłania do refleksji nad tym jak postępujemy, w co i jak wierzymy, co jest dla nas ważne. Ale też uważam, iż powieść ta powinna znaleźć się na liście lektur obowiązkowych - by już od najmłodszych lat wyznawcy innej wiary mogli poznać i się przekonać, ze Islam to taka sama religia, jak inne. Ani lepsza ani gorsza. I że Muzułmanie to nie terroryści. To ludzie dokładnie tacy jak inni, mają te same uczucia i marzenia, identyczne potrzeby i plany.
Na pewno nie jest to kolejna łzawa (lub krwawa) opowieść o typowym dla tej kultury trudnym losie kobiety zniewolonej, najczęściej przez męża. Zawiera głębsze treści i przemyślenia, jednocześnie będąc książką, która czyta się lekko i z zapartym tchem.
Na pewno na długo zostanie w mojej głowie… i będę polować na kolejne książki tej autorki, gdyż jej styl przypadł mi do gustu.