„ Pomyśl co musisz zrobić, żeby zachować wolność „
Trudno sobie wyobrazić społeczeństwo, które zmusza kobiety do bezwzględnego posłuszeństwa. Ucisza, pozbawia aspiracji, sprowadza do roli służącej posłusznej we wszystkim mężowi. Pozbawia pracy, telefonów, własnego konta w banku. Zabrania czytania i pisania. Ogranicza możliwość komunikacji z innymi do stu słów dziennie, która kontrolowana jest przez bransoletkę - licznik, którą nosi na nadgarstku każda osoba płci pięknej niezależnie od wieku a przekroczenie tego limitu powoduje porażenie prądem. Świat, który cofnął się w rozwoju.
Taką wstrząsającą i posępną wizję swojego kraju pod rządami mężczyzn na czele z fanatykiem religijnym wykreowała Christina Dalcher doktorantka z lingwistyki teoretycznej na Uniwersytecie Georgetown w swojej debiutanckiej powieści „ Vox”. Dotychczas pisała opowiadania flash fiction, które pojawiły się w ponad stu czasopismach na całym świecie. Jak dotąd nie była znana polskiemu odbiorcy, ale może to się wkrótce zmienić z powodu futurystycznego thrillera wydanego w Polsce, w którym w przesadny sposób przedstawia scenariusz życia kobiet pozbawionych głosu. Dzieli się wizją zagrożonego społeczeństwa, w którym sześcioletnie dziewczynki są pozbawione możliwości wypowiadania się i nauki oprócz liczenia do stu.
Główna bohaterka Jean McClellan zanim założono jej bransoletkę i została sprowadzona do roli gospodyni domowej, większość swojego życia poświęciła badaniom naukowym w dziedzinie neurolingwistyki. Pracowała w najlepszym zespole naukowym i była bliska odkrycia leku na zaburzenia mowy. Protesty i polityka do tej pory jej nie interesowały w imię samolubnego pragnienia, aby mieć święty spokój, w przeciwieństwie do poglądów i postępowania jej przyjaciółki Jackie, za które ta została zesłana do ciężkiej pracy. Obecnie waży każde swoje słowo i z przerażeniem przygląda się jak jej mała córeczka coraz bardziej pogrąża się w milczeniu a jej pierworodny syn powoli staje się otwartym wrogiem kobiet. Kiedy brat prezydenta ulega wypadkowi w wyniku, którego traci mowę Jean zostaje zmuszona do współpracy z rządem. Jej zadaniem jest kontynuowanie badań nad lekiem, aby przywrócić mu zdolność mówienia. Jean wolałaby się przeciwstawić, ale zgadza się, bo na czas projektu ma odzyskać swobodę wypowiedzi a jej córeczka ma mieć zdjętą bransoletkę. Robi wszystko, aby przywrócić dziecku głos. Wkrótce kobieta przekonuje się, że jest tylko pionkiem w grze ludzi władzy, którym nie chodzi o lek. Od tego momentu powieść z dystopijnej zmienia się w prawdziwy thriller w hollywoodzkim stylu i odniosłam wrażenie, że dobry pomysł zmienił się w coś, co to już było. O ile byłam początkowo pod wrażeniem tej powieści to potem stało się wszystko oczywiste i przewidywalne.
Na plus świetny pomysł autorki na podzielenie powieści na krótkie rozdziały i trzymania się jednej kwestii, dzięki czemu czyta się dynamicznie bez znużenia. Na minus główna bohaterka, której nie polubiłam niestety. Niby współczułam jej, jako kobieta i matka, ale nie zgadzałam się z niektórymi jej poglądami, jednostronnym podejściem do swojej rodziny i nie potrafiłam do końca zaakceptować jej postępowania.
Autorka w podziękowaniach napisała, że przede wszystkim liczy na to, że ta książka obudzi w czytelnikach trochę gniewu i da do myślenia. I to w pewnym sensie jej się udało, gdyż wizja kraju rządzonego przez fanatyków próbujących manipulować całą populacją, sprowadzić ludzi do roli niewolników, budzi w człowieku bunt i złość. Po lekturze „Vox” mam swoje przemyślenia i refleksje, ale nie wiem czy o takie autorce chodziło.
Po pierwsze nie sądzę, żeby trzeba bronić praw amerykańskich kobiet, bo Ameryka to nie kraj islamski, gdzie życie kobiety jest mniej warte od życia zwierzęcia. O tym ani słowa. Druga sprawa to wmawianie czytelnikowi, że religia chrześcijańska i przestrzeganie jej zasad to jedno wielkie zło, które doprowadziło do przejęcia władzy w imię wiary przez człowieka o spaczonych poglądach, głoszącego strach i terror. Nie przez muzułmanina, ale przez katolika.
I na koniec jeszcze jedna refleksja. W dzisiejszych czasach nie potrzeba metalowych bransoletek uciszających głos, bo bardzo łatwo manipulować społeczeństwem przy pomocy środków masowego przekazu wmawiać jak mamy żyć, jakie leki brać, w co się ubierać, w co wierzyć. Obecnie dzięki zaawansowanej technologii władza w większości przypadków wie o swoim społeczeństwie więcej niż ono samo i dzięki temu może sprawować większą kontrolę. Lęki, pragnienia, niepokoje odrzucające trzeźwość racjonalnej analizy i myślenia powodują, że władza może pozwolić sobie na stosowanie metod kontroli i zniewolenia. Wzrost coraz bardziej niepokojących zjawisk społecznych typu depresje, samobójstwa, uzależnienia, wzrost przestępczości to obraz współczesnego świata. Każda dyktatura rodzi bunt, każda niewola sprzeciw, a co jeśli ludzie będą przekonani, że sami mogą decydować o swoim losie. Warto się nad tym zastanowić.
Polecam zapoznanie się z powieścią, bo niewątpliwie zasługuje na uwagę i czyta się ją z dużym zainteresowaniem. Porusza ważne tematy i uświadamia, w jaki łatwy sposób można manipulować społeczeństwem szkoda tylko, że całość fabuły poszła w kierunku thrillera.
„ Nikt nie rodzi się potworem. Każdy potwór powstaje stopniowo, kawałek po kawałku , jako sztuczne dzieło jakiegoś szaleńca, który niczym Frankenstein zawsze jest przekonany, że ma rację. „
Za możliwość przeczytania książki przedpremierowo dziękuję Wydawnictwu MUZA