Jeśli oglądaliście film „Zielona mila” z Tomem Hanksem to pewnie, podobnie jak ja uważacie, że to jeden z tych kultowych obrazów, który każdy powinien choć raz w życiu obejrzeć. Ja pójdę jednak dalej, bo uważam, że książkę Stephena Kinga, na podstawie której film powstał również powinien przeczytać każdy z nas. W tej powieści Autor postrzegany jako mistrz grozy udowadnia, że potrafi równie mistrzowsko poruszać serca czytelników.
Autor zabiera nas do miejsca, do którego nikt z nas nie chciałby trafić, w którym każda minuta jest odliczaniem do śmierci. Do więziennych cel bloku E, w których osadzono skazańców oczekujących na egzekucję. I „Zielona mila” jest wstrząsającą, szalenie emocjonalną podróżą przez ten wyłożony zwykłym, zielonym linoleum korytarz śmierci. Podróżą, która uderza jak cios pięścią w żołądek, wyciska łzy, budzi gniew i paradoksalnie odrobinę nadziei. Autor, przeplatając elementy brutalnego realizmu z nutą nadprzyrodzoną, tworzy niezwykle poruszającą opowieść o dobru i złu, winie i niewinności, a także o tym, jak system sprawiedliwości może zawieść.
"Zielona Mila" pierwotnie ukazywała się w formie odcinków, co potęgowało napięcie wśród pierwszych czytelników. Dziś możemy pochłonąć całą historię naraz, lecz nie oznacza to, że emocje są mniej intensywne. Wręcz przeciwnie, od pierwszych stron zanurzamy się w surowy świat korytarza śmierci, a jego atmosfera towarzyszy nam do samego końca.
Narratorem powieści jest Paul Edgecombe, strażnik bloku E, człowiek obdarzony empatią nawet wobec tych, których inni nazywają bestiami. Jego spojrzenie wstecz jest pełne refleksji zarówno jako mężczyzny, który przez lata patrzył na wykonywanie kary śmierci, jak i starszego człowieka, który powraca do wspomnień. To sprawia, że historia ma niezwykły, melancholijny wydźwięk.
Największe emocje jednak budzi postać Johna Coffeya, olbrzymiego mężczyzny o umyśle dziecka, skazanego za gwałt i zamordowanie dwóch dziewczynek. Jego delikatność, prostota i niezwykłe zdolności sprawiają, że od pierwszych chwil czujemy, że jego historia jest bardziej skomplikowana, niż sugeruje wyrok. Sceny z jego udziałem są pełne smutku i wzruszenia. Jego wyjątkowość, ale i nieuchronny los sprawiają, że trudno pogodzić się z brutalnością systemu, w którym prawda i sprawiedliwość nie zawsze idą w parze.
W więzieniu spotykamy różnych skazańców. Od groteskowego Francuza Delacroix z oswojoną myszą Panem Dzwoneczkiem, po psychopatycznego Williama Whartona. Jednak to nie tylko więźniowie budzą emocje, równie wielkie napięcie wywołuje Percy Wetmore, strażnik, którego okrucieństwo i brak empatii sprawiają, że nienawiść do niego rośnie z każdą stroną. King pokazuje tym samym, że zło i dobro nie są przypisane do cel ani do stanowisk, a potwory można znaleźć zarówno w więziennym uniformie, jak i w nieskazitelnej strażniczej koszuli.
Ta powieść nie tylko obnaża to, co dzieje się za więziennym murem i ukazuje niehumanitarny, bulwersujący proces egzekucji, ale przede wszystkim opowiada o ludziach, ich słabościach, wyborach i o tym, jak czasem niesprawiedliwość może być silniejsza niż prawda. King buduje napięcie jak kat powoli ostrzący topór. Każda strona przybliża nas do nieuniknionego. Ale to nie samo zakończenie wstrząsa najbardziej, a świadomość, że ta historia zostanie w nas na długo, zostawiając moralnego kaca, którego nie sposób zagłuszyć.