Życie potrafi być skomplikowane, a świat wraz z upływem lat się zmienia. Kiedyś często rodzice, czy dziadkowie decydowali o najważniejszych wydarzeniach w życiu w młodych ludzi. W zależności od tego, w jakiej rodzinie się człowiek urodził, czy to biednej, czy arystokratycznej musiał się dostosować do panujących warunków bytowych, nie mógł wyjść poza schematy, nie wywołując skandalu. W swojej najnowszej książce „Odcienie samotności” Natalia Thiel zabiera nas w przeszłość między innymi do właśnie takich czasów, między innymi do czasów panowania Napoleona.
Wiktoria Korbielewiczówna młoda panna wraca do rodzinnego Korbielewa. Kobieta ostatni czasy przebywała w Warszawie, gdzie w otoczeniu karnawału i balów odrzucała zaloty amantów. Jej matka Helena jest przerażona, że grozi jej staropanieństwo, dlatego postanawia zakasać rękawy i do tego nie dopuścić, tym bardziej, że na horyzoncie pojawia się hrabia Rzeski, który szuka małżonki. Jednakże pani domu ma na głowie jeszcze trzech synów, którzy zaplanowali sobie życie inaczej niż mieli to w planach rodzice.
Powiem szczerze, że gdy zabierałam się na tą książę nie wiedziałam, czego się spodziewać, rzadko czytam powieść historyczne, sięgające dalej niż czasy II wojny światowej, ale opis od wydawcy jak i dobre opinie poprzednich książek Natalii Thiel mnie przekonały. Pamiętam, że pomyślałam wtedy, że raz kozie śmierć i albo polubię tego typu klimaty, albo nie. Na początku czytania byłam trochę zdezorientowana, dużo postaci, autorka przeskakiwała między pokoleniami, ale po kilkunastu stronach już się zorientowałam, kto kim był i czytało mi się naprawdę dobrze tę historię. Jak bym miała określić tę książkę w paru słowach to pierwsze, co mi przychodzi do głowy to zaskakująca, momentami zabawna, ale też wzruszająca i smutna.
Historia stworzona przez Natalię Thiel na pierwszy rzut oka wydaje się zwykłą obyczajową książką opisującą życie w wsi Korbielewie w XIX wieku. Jednak to nie jest zwykła historia, autorka wciąga czytelnika do innego świata. Świata pełnego zabaw, a zarazem samotności, chorób jak i radości. Potrafi idealnie zbalansować szczęście i smutek, wywołać na twarzy czytelnika uśmiech, jak i łzy smutku. Powiem szczerze, że zakończenie mnie rozwaliło i długo nie mogłam dojść do siebie po zamknięciu książki. Jak by tego było mało autorka wplotła w historię trochę… mistycyzmu … horroru, przez co książka nabrała jeszcze większego unikalnego charakteru.
Co do bohaterów, co autorka stworzyła dużo postaci, chociaż tak naprawdę to są dwie, może trzy główne bohaterki, reszta to są postacie drugoplanowe, jednak też bardzo ważne w opowiedzianej historii. Powiem szczerze, że najbardziej polubiłam, matkę Wiktorii, Helenę. Jest to postać z duszą. Chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się oschła, zimna, to poznając jej przeszłość okazuje się ze ta postać jest inna, jest idealnie pasująca do tego świata stworzonego przez autorkę.
Resumując autorka zabrała nas na wieś i pokazała nam świat ludzi, którzy żyli 200 lat temu. Ich rozterki, smutki, czy przekonania jak i obyczaje. Czytając „Odcienie samotności” czuło się klimat tamtych lat, unikalność postaci.
Jeśli lubicie historie osadzone w XIX wieku to polecam najnowszą książkę Natalii Thiel z całego serca, bo mnie bardzo przydała do gustu i już nie mogę się doczekać jak potoczą się dalsze losy bohaterów.