„Odcienie samotności” to książka, która zabiera nas do czasów wielkich, wystawnych balów. Do świata, w którym kobiety nie miały za dużo do powiedzenia. Do świata, w którym małżeństwa były zawierane w tej samej klasie społecznej. Czy w takim świecie można czuć się kochanym? Czy bardziej samotnym?
Natalia Thiel wspaniale oddała klimat do XIX wieku, do Korbielowa, do którego powraca Wiktoria Korbielewiczówna. Młoda panna od razu zyskała moją sympatię. Pomimo młodego wieku potrafiła twardo stąpać po ziemi. Nie jednego adoratora przepędziła i grozi jest staropanieństwo. Jej matka, Helena nie chce do tego dopuścić. Zwłaszcza gdy w okolicy pojawia się hrabia Rzeski szukający żony.
Oprócz klimatu autorka cudownie tutaj wykreowała bohaterów. Akurat moim ulubieńcem nie stal hrabia Rzeski, ale za to Franiszek Falski. I myślę, że nie tylko mnie spodoba się ta postać. Bardzo polubiłam również Helenę, która najbardziej ze wszystkich postaci pasuje do tamtej epoki.
Pani Natalia w bardzo ciekawy sposób opisała tę historię. Nie napisała jej chronologicznie. Raz jesteśmy w roku 1893 i patrzymy na upadającą budowle, a za chwilkę znajdujemy się w 1815 gdy w tym samym budynku dzieje się wiele. Zastosowanie takiej chronologii nie wprowadza chaosu. Wszystko tutaj jest przemyślenie i dopracowane.
„Odcienie samotności” to pierwszy tom trylogii. Akurat w tej części akcja nie jest zbyt dynamiczna. Mam wrażenie, że jest...