Malfetto. Mroczne piętno recenzja

Od zera do antybohatera

Autor: @Jadziogodzianka ·5 minut
2016-05-04
Skomentuj
1 Polubienie
Od dłuższego czasu zabierałam się do napisania recenzji najnowszej książki Marie Lu „Malfetto. Mroczne piętno”, ale jakoś nie mogłam. Zwyczajnie brakowało mi słów, aby określić mój zachwyt. Ta książka jest przegenialna, przecudowna, przeniesamowita (teraz już istnieje takie słowo), przepiękna, przemagiczna, prze.... Ta recenzja będzie przypominała nieskładny potok słów wypływający z ust osoby obłąkanej.... oszalałam na punkcie tej książki. Ale mogłabym w końcu zacząć.

Renesansowe Włochy. Przez kraj przetacza się zaraza. Chorzy dorośli giną, a dzieci, którym udało się przeżyć, zdobywają nowe miano: Mafetto. Choroba pozostawiła ślad nie tylko na ich ciele- liczne blizny, różnokolorowe włosy, oczy; ale i w duszy. Zaczynają wykazywać niezwykłe zdolności, które przerażają pozostałych. Adelina jest jedną z nich. Ojciec nienawidzi jej za to. Matki już nie ma. Czy dziewczyna zdoła okiełznać złość i żal kryjący się w jej sercu i zapanować nad mocą?

Mamy tu do czynienia z czymś nowym, świeżym; czymś, czego nie znajdziemy w obecnych powieściach młodzieżowych. Adelina nie jest postacią jednoznaczną. Nie określiłabym jej jednak mianem antybohatera. Przytoczę tu teraz cytat, które będzie zapewne bardziej jaśniejszy niż mój wywód. „Every villian is a hero in his own mind.”- Tom Hiddleston. Powiedział to aktor, więc nie jest on może aż tak znaczącą postacią jak choćby Szekspir czy inni autorzy, filozofowie, których zwykle cytujemy. Ale to jedno zdanie. Po prostu njrbasfb vdudjkencfjiweofrsvdnaies. Nie potrafię ubrać w słowa tego, co dzieje się w mojej głowie. Moim zdaniem złoczyńcy są zwykle niedoceniani na płaszczyźnie psychicznej. Mało osób zwraca uwagę na fakt, iż oni wierzą w to, co robią i sądzą iż postępuję właściwie. Oczywiście są osoby, które lubią zabijać dla przyjemności lub jedyne, czego pragną to władza absolutna. Ale nie wszyscy. Większość „tych złych” ma powody, by czynić tak, a nie inaczej. Mają swoje idee i są na tyle zdeterminowani, by je osiągnąć, że są gotowi sprzeciwić się ogólnie przyjętym wartościom. Można powiedzieć, że z zasady wszyscy uważani są za dobrych, źli się wyodrębniają. Czasem czarne charaktery stają się czarne same z siebie. Częto decyduje o tym otoczenie- krzywda zbyt wielka, by o niej zapomnieć albo, tak jak w tej powieści, brak akceptacji. Nie chcę, żeby nagle wszyscy zaczęli sądzić, iż popieram tych złych, iż nie znam takich wartości jak miłość, przyjaźń, wiara, lojalność... Oczywiście, że stoję po dobrej stronie mocy. Chcę jednak, by pamiętano o tych drugich i, po części, doceniono ich.

Ale zboczyłam, i to dość mocno, z tematu. Wróćmy to Adeliny. Poznajemy ją jako szesnastoletnią malfetto. Ojciec nienawidzi ją za to, lecz usilnie stara się odkryć jej moc, by móc mieć z niej jakąś korzyść. Na początku nie wiemy, do czego jest zdolna Adelina. Dziewczyna dorasta z młodszą siostrą, która jest oczkiem w głowie taty i uosobieniem wszystkiego, co dobre i piękne. Nie podoba się to Adelinie i czuję złość, lecz mimo to kocha siostrę. W końcu ucieka z domu, gdy podsłuchuję rozmowę ojca ze szlachcicem, który chciał ją kupić. Wtedy uwalniają się jej moce i zaczyna walka z samą sobą. Przez całą książkę widzimy jej przemianę. Ciągle usiłuje walczyć z mrokiem, który zaczyna pochłaniać ją od środka. Gdy dostaje szansę na szczęśliwe życie, stara się, chce być dobra, robi wszystko, co w jej mocy, by zaskarbić sobie sympatię innych. Inni ranią ją, żyje w ciągłym strachu i cierpieniu, ale mimo to wciąż próbuje. Kocham Marie Lu. Przedstawiła tu stopniową degradację człowieka, który, mimo iż stara się piąć w górę, nieuchronnie stacza się w dół. Wszystko było tak prawdziwe. Autorka nie oszczędziła również Adelinie bólu z powodu jej wizerunku. Siwe, prawie białe włosy i brak jednego oka sprawia, iż jeszcze bardziej zniechęca do siebie ludzi.
Nie wolno mi pominąć innych postaci. Mamy tu oczywiście siostrę Adeliny, Violettę oraz innych malfetto. Bohaterowie są niezwykle różnorodni, barwni, żyją własnym życiem. Nie zapomina się ich. Są po prostu niezwykli. I niektórzy pod koniec mogą okazać się całkiem innymi osobami. Głęboki ukłon w stronę autorki za to, iż oszukała mnie w sprawie niektórych charakterów. Bohaterem, któremu powinnam poświęcić nieco więcej uwagi jest Teren Santoro. Pomimo młodego wieku jest jednym z czołowych Inkwizytorów, którzy mają za zadanie zniszczyć wszystkie malfetto. Inkwizycja i całe królestwo wierzą, iż to ci z mrocznym piętnem spowodowali zły stan w państwie i wybicie ich co do jednego ma przywrócić wszystkim dobrobyt. Logiczne. Teren jest okrutny i niezwykle zdeterminowany w swoim działaniu. Wierzy, iż to ocali duszę malfetto. Kierują nim również osobiste pobudki, ale nie chcę niczego zdradzać.

Język autorki jest niezwykle lekki, a zarazem obrazowy. Więcej nie mogę napisać, gdyż pożerając tę książkę, nie zwracałam na niego zbytniej uwagi. Po prostu przepływałam. Całość Marie Lu opisuje w pierwszej osobie z perspektywy Adeliny. Mamy również parę rozdziałów widzianych z perspektywy Terena i paru innych osób. Nie przeszkadza to w odbiorze powieści, za to lepiej możemy zrozumieć niektórych bohaterów. Te 380 stron (dlaczego tylko tyle?) jest przepełnione akcją. Nigdy nie przeczytałam książki, która miałaby tyle zwrotów akcji. Regularnie autorka wyciągała królika z kapelusza, a każdy kolejny był jeszcze bardziej niezwykły. Nigdy nie zdarzyło mi się mówić do książki, zwykle czytam w transporcie publicznym, ale teraz co chwila mówiłam „COOOOO??????” albo „Nie, nie, nie, nie, tylko nie to!!!!”, albo „WOW”, albo „Dlaczego?!”. Nic nie szło po mojej myśli. Parę razy wbito mi sztylet w plecy. I za to uwielbiam Marie Lu. Rzadko kiedy autor potrafi tak zaskoczyć czytelnika. Dodatkowo książka była pełna sentencji, które ja, miłośniczka cytatów, z pewnością zapamiętam. Moja ulubiona: „Nie ma sensu wierzyć w to, co się widzi, jeśli widzi się tylko to, w co się wierzy.”

Gorąco polecam tę pozycję wszystkim, absolutnie wszystkim. Premiera kolejnej części jest planowana na 6 października, nie wiadomo kiedy wyjdzie w Polsce, więc umieram. Idę szukać pocieszenia w ramionach innej książki. To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Marie Lu, więc to chyba „Legenda” umili mi oczekiwanie na premierę „The Rose Society”.
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Malfetto. Mroczne piętno
2 wydania
Malfetto. Mroczne piętno
Marie Lu
6.4/10

Nowa książka Marie Lu, autorki bestsellerowej serii „Legenda”. Historia toczy się w alternatywnej wersji renesansowych Włoch. Przez Europę przechodzi zaraza. Nieliczni chorzy, którzy przeżyli, okazują...

Komentarze
Malfetto. Mroczne piętno
2 wydania
Malfetto. Mroczne piętno
Marie Lu
6.4/10
Nowa książka Marie Lu, autorki bestsellerowej serii „Legenda”. Historia toczy się w alternatywnej wersji renesansowych Włoch. Przez Europę przechodzi zaraza. Nieliczni chorzy, którzy przeżyli, okazują...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Jadziogodzianka

Legenda. Patriota
Cześć mam na imię...

Trochę odwlekałam napisanie tej recenzji. Miałam świadomość, że to będzie rodzaj pożegnania, że moją uwagę przykują inne opowieści. A tak bardzo z „Patriotą” rozstawać si...

Recenzja książki Legenda. Patriota
Legenda. Wybraniec
Za czy przeciw?

Recenzja może zawierać spoilery odnoście książki "Legenda. Rebeliant." Dayowi i June udało się uciec. Zmierzają w stronę Vegas na spotkanie z Patriotami. Ich celem jest ...

Recenzja książki Legenda. Wybraniec

Nowe recenzje

Duch na rozstaju dróg
Uwierzysz w ducha? Może musisz uwierzyć?
@spirit:

Pomimo tego, że święta już za parę dni to coraz więcej osób stwierdza zgodnie i nieco ze smutkiem, że tych świąt po pro...

Recenzja książki Duch na rozstaju dróg
Masło
:)
@book_matula:

Historia, którą poznacie, oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, co skusiło mnie do lektury. Przyznam, że pierwsza my...

Recenzja książki Masło
Gniew Smoka
KING BRUCE LEE KARATE MISTRZ...
@maciejek7:

Książka „Gniew Smoka. Jak walczył Bruce Lee” dla mnie była tak wciągającą lekturą, jakbym ponownie oglądała film z Lee ...

Recenzja książki Gniew Smoka
© 2007 - 2024 nakanapie.pl