"Łączy nas nienawiść" to moja pierwsza styczność z twórczością Justyny Luszyńskiej. Zamawiając tę książkę, byłam święcie przekonana, że jest to jej debiut literacki, jednak gdy zagłębiłam się trochę w odmęty internetu, okazało się, że w tej kwestii nieco się pomyliłam.
Główną bohaterką tej historii jest Malina, a właściwie Ina, bo właśnie tak chce, aby się do niej zwracać. Mimo swojego młodego wieku jest kobietą, która "żadnej pracy się nie boi", ponieważ zaczęła imać się różnych zajęć, będąc już w gimnazjum. Poznajemy ją w momencie, gdy stara się o posadę w wymarzonej firmie - Adeline. Wprawdzie jej rozmowy kwalifikacyjnej nie można zaliczyć do udanych, ale dziewczynie jakimś cudem udaje się zdobyć posadę asystentki dyrektora generalnego.
Niestety jej wyobrażenie o tej pracy było dalekie od rzeczywistości. Zamiast wymarzonego gabinetu z wielkim oknem, dziewczyna dostaje małą ciasną klitkę, a na domiar złego jej szefem zostaje niezwykle irytujący playboy o imieniu Kuba, który na każdym kroku pokazuje, w jak głębokim poważaniu ma zarówno firmę, jak i swoich współpracowników.
Malina w zasadzie od początku jest rozczarowana swoją nową pracą, jednak zaciska mocno zęby i pracuje bez wytchnienia, aby zdobyć pieniądze na uratowanie wegańskiej knajpki swojej mamy.
Jedynym sprzymierzeńcem w nowej firmie wydaje się być Bartosz - asystent prezesa, ojca Kuby. Jednak czy w ostatecznym rozrachunku okaże się jej sprzymierzeńcem, czy wrogiem - musicie dowiedzieć się, czytając "Łączy nas nienawiść".
Książka zawiera dość sporo wątków komediowych, które rozśmieszą was do łez. Jednak jest też w niej kilka elementów, które zdecydowanie nie przypadły mi do gustu.
W miarę zagłębiania się w historię doszłam do wniosku, że trochę w niej wszystkiego za dużo, ponieważ zawiera naprawdę wiele pobocznych wątków, takich jak LGBT, realia pracy w korporacji, weganizm, skrajna bieda, samotne rodzicielstwo, relacja enemies to friends to lovers, zdrada, niespełnione oczekiwania rodziców, czy błędy wychowawcze. A większość z nich została potraktowana trochę po macoszemu, więc nie do końca wiem, jaki był cel wplatania ich w tę historię. Myślę, że spokojnie można było zrezygnować z połowy i może bardziej rozwinąć te, które by pozostały, a historia z pewnością nie straciłaby na swoim wydźwięku.
Trochę też jestem zawiedziona kreacją pozostałych bohaterów, bo o ile sama Ina jest przedstawiona pierwszorzędnie, to inne postacie trochę kuleją. Zdecydowanie brakowało mi rozwinięcia ich historii, bo mimo że ich losy przeplatały się przez całą książkę, to tak naprawdę nie zdołałam ich do końca poznać.
Zresztą podobnie było w przypadku Kuby, który w zasadzie powinien być drugim głównym bohaterem, a tak naprawdę nim nie był. Owszem widzimy zmianę w jego zachowaniu, ale zabrakło mi ukazania istoty tej zmiany, spojrzenia na tę historię z jego perspektywy, pokazania jak wielki wpływ na jego życie miało poznanie Maliny i jak wiele dzięki niej zrozumiał.
Jednak w ogólnym rozrachunku myślę, że ta publikacja spotka się z pozytywnym odbiorem i dla wielu czytelników będzie idealną pozycją, która idealnie sprawdzi się w mroźny zimowy wieczór.