Od niej wszystko się zaczęło... - recenzja książki "Litery. Nauka czytania"
Mało która książka zasługuje na miano tej pierwszej przeczytanej w życiu. Ale jest taka książka, do której powracam często myślami i przyznaję jej pierwszeństwo przed innymi. Jest to podręcznik szkolny "Litery. Nauka czytania" , której autorami są Ewa Przyłubska i Feliks Przyłubski. Tak, jest to mój pierwszy podręcznik, jaki dostałam w szkole, gdy poszłam do pierwszej klasy. Z sentymentem wracam do tych pierwszych liter, wyrazów, zdań, których uczyłam się czytać dzięki "Literom...". To z niej poznałam poszczególne literki, które tworzą polski alfabet. Dzięki temu stałam się zagorzałą fanką szkolnej biblioteki. Nie wystarczały mi obowiązkowe lektury, chciałam czegoś więcej. I czytałam, dużo czytałam i jeszcze więcej. I nawet nie zauważyłam, kiedy mi ten czas upłynął na czytaniu. Lecz nie przestanę czytać, bo to moja pasja i bardzo to lubię. I czytam do dzisiaj. I będę czytać dalej. Tym razem już nie "Litery...", które przechodząc z rąk do rąk po prostu gdzieś mi się zapodziały, ale wszelkie inne książki: i powieści, i poradniki, i dla dzieci, i dla dorosłych. Bo z czytania się nie wyrasta, to nie przechodzi z wiekiem. To nie choroba, którą można wyleczyć. To jest hobby, które będzie mi towarzyszyć przez całe moje życie. Autorom tego podręcznika należy bardzo serdecznie podziękować za trud włożony w napisanie tak fantastycznej książki, dzięki której wielu młodych ludzi miało szansę wejść do świata tych jakże pięknych i bardzo znaczących znaków, którymi są litery. Myślę, że nie tylko ja mam takie zdanie na temat tego podręcznika, z którego uczyło się czytać wiele pokoleń dzieci. Dziękuję jego autorom za to, że potrafili w niezwykle interesujący sposób wprowadzić uczniów w świat książek i zaszczepili w nich miłość i szacunek do słowa pisanego. Ciekawe, czy teraz uczniowie pierwszych klas szkół podstawowych nadal uczą się z tego podręcznika. Mam nadzieję, że jeszcze wiele zachwycających lektur przede mną.