Kapuściana, low-carb, South Beach czy dr Dąbrowskiej to tylko kilka z licznej grupy diet, znanych przez chyba większość kobiet. Któraż bowiem nigdy nie była na jakiejś diecie? Podobnie bohaterka książki „Od jutra dieta” M.Mroczkowskiej – Barbara. Była szczupła i wysportowana, ale potem przyszła ciąża – najpierw jedna, potem druga, a z nimi kolejne kilogramy, których teraz ciężko się pozbyć. I ciężko z nimi żyć. I jeszcze te krówki tak się uśmiechają złowieszczo i aż krzyczą „Zjedz mnie, zjedz mnie!”. No nie ma lekko. Baśka się jednak nie poddaje i próbuje zrzucić nadbagaż. Za każdym razem jednak coś niweczy te plany i całą walkę trzeba zaczynać od początku. Jej koleżanki z pracy mają podobnie. Co chwilę testują nowe diety i sposoby na pozbycie się oponki na brzuchu. A kobiece magazyny oczywiście spieszą im z pomocą, podsuwając nowe pomysły i kolejne diety cud. Dziewczynom nawet nie przyjdzie do głowy, żeby skorzystać z fachowej pomocy dietetyka, bo i po co, skoro w gazetach wszystko jest przecież napisane. I przepisy nawet są. Jedynie Baśka, po wielu, wielu próbach schudnięcia, decyduje się zapukać do gabinetu swojej dawnej koleżanki Ewki, która jest dietetykiem. Co z tej współpracy wyniknie? Czy Baśka wreszcie pozbędzie się swojego największego problemu, którym są kilogramy? Na te pytania odpowiedź znajdziemy w książce.
„Od jutra dieta” to zapiski kobiety niedoskonałej, matki i żony, która zmaga się z codziennością i zwykłymi, ludzkimi problemami, do których trzeba dodać jeszcze walkę z nadwagą. Nie jest to typowa forma pamiętnika, choć tekst jest pisany w pierwszej osobie. Baśka dzieli się z czytelnikiem nie tylko wydarzeniami z życia, ale też swoimi przemyśleniami i odczuciami. Pojawiają się też uwagi dotyczące ludzkiej natury (m.in. zachowania męża i dzieci oraz ogólnikowe spostrzeżenia). Wszystko utrzymane w lekkiej formie, pisane potocznym językiem, czasem z nutką ironii. Znajdziemy też sporo zabawnych fragmentów, które spokojnie możemy odnieść do własnych doświadczeń. Szczególnie śmieszyły mnie opisy niektórych męskich zachowań (sorry Panowie ;)) i perypetie kulinarne głównej bohaterki (ok, nie każdy może być Master Chefem). To, co może trochę denerwować, to powtarzający się wielokrotnie schemat działania i myślenia Baśki przy kolejnej podejmowanej próbie schudnięcia. Ok, wiadomo, jakie jest życie i nie od razu osiąga się zamierzone efekty, ale już w pewnym momencie zaczynało mnie to nudzić. Mam też nieodparte wrażenie, że końcowe przesłanie książki to „nie próbuj diet na własną rękę, tylko idź do dietetyka”. I niby wszystko ok, zdrowe podejście i dobra rada, ale sięgając po „Od jutra dieta” chyba nie tego oczekiwałam.
Ogólnie książkę mogę polecić jako coś lekkiego do poczytania, na odstresowanie się.
7/10