Tym razem przychodzę do Was z tomikiem poezji Pani Karoliny. Znamy już autorkę z takich książek jak kryminały, poradniki czy wiersze dla dzieci. Teraz mamy okazję przeczytać wiersze dla dorosłego czytelnika. Co w nich znajdziemy? O tym opowiem Wam poniżej.
Na początku, przytoczę Wam wiersz jaki ja popełniłam, po zapoznaniu się z poezją Autorki.
A ja właśnie wiersze czytać skończyłam... I tak się nad nimi zamyśliłam... Nad życiem swym się pochyliłam... I teraz przemyśleń mam wiele... Nie wiem, jakie słowa do recenzji przeleję...
Ciężko jest mi się odnieść do recenzowania poezji. Bowiem za każdym razem odkrywam w niej coś dla mnie nowego. Staram się maksymalnie wczuć w dany wiersz i dobrze go zrozumieć. Dlatego do czytania wierszy, potrzebuję specjalnych warunków, takich jak cisza i samotność. Wiersze Pani Karoliny dotyczą różnych, codziennych tematów. Nie znajdziemy w nich za wiele rymów. Za to jest mnóstwo refleksji, które skłaniają nas do pochylenia się nad własnym życiem. Przeczytamy tu między innymi o przemijaniu, nieszczęśliwej miłości czy o wyciągnięciu wniosków nawet z najbardziej bolesnej lekcji. Na zakończenie, dodatkowo poezja ta ostrzega przed nadchodzącym złem, które czai się za rogiem.Każdy jest inny, tak niespotykany a zarazem tak trafiający do serca. Zakończenie natomiast trochę zaskakuje, gdyż Autorka zdradza nam tutaj pewne wyznanie. Jakie? O tym musicie przekonać się sami ;) Uwielbiam poezję i za każdym razem uczę się jej na nowo. Jeśli lubicie nieoczywiste wiersze, chcecie się na chwilę zatrzymać i zadumać to polecam wam te wiersze. Naprawdę. Przyznaję 9 ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10 punktów 😃
Na zakończenie przytoczę Wam jeden z wierszy Pani Karoliny właśnie.
Wiersz monotonny
Smutno i szaro tak monotonnie deszcz przypełzał do mnie.
Zastukał, zapukał,
dał znać o sobie, a my blisko siebie, ja przy tobie.
W kominku się pali, rozmowa się toczy
Smutek i szarość wniósł deszcz co wkroczył.
Mrugasz oczyma, poruszasz ustami, otwierasz oczy na deszcz zaspany.
Przedmioty przybrały ciemne kolory,
deszcz między nimi sennie swawoli,
nagle na twarzy twej błyska iskra, kropelka deszczu, czy łza rzęsista?
Siedzimy dość długo, obtuleni
rozmowa się toczy w złocistej jesieni.
Rozmowa przybrała ostrego tonu,
wszystko się dzieje w jesiennym domu,
nagle wstajesz, dłonią przecierasz, łzę z twego lica, zjawia się nieraz,
ja też zapłakana w jesiennej tęczy,
a deszcz monotonny nas ciągle męczy.
Również wstaję, spoglądam ci w oczy, a deszcz między nami natrętnie kroczy,
myślimy oboje nad pustą chwilą a łzy nasze białe powieki nam myją.
Wreszcie dotarło do mnie z otchłani, że chyba jesteśmy zupełnie sami,
to nie kropelki z nieba strącone
to nasze oczy łzami zalane,
to nie jest jesień, to jest rozstanie.