Pani Dalloway recenzja

Och, Klarysa!

Autor: @agni79 ·3 minuty
2013-03-21
Skomentuj
1 Polubienie
Gdy James Joyce pisarskie udręki nad "Ulissesem" miał już za sobą ( a trwające 10 lat męki translatorskie były jeszcze przed nienarodzonym i nieświadomym bólu tworzenia Maciejem Słomczyńskim), gdy Faulkner być może leniwie obracał w palcach kiełkujące ziarenko pomysłu na "Wściekłość i wrzask", Virginia Woolf wydała "Panią Dalloway"- powieść ukończoną w ciągu roku, pisaną - jak wyznała autorka - bez przerw na choroby.
Czterdziestoletniej wówczas pisarce udała się rzecz niebłaha - na niewielu ponad dwustu stronicach zdołała uchwycić nie tylko jeden czerwcowy, pogodny dzień, ale i myśli, charaktery poszczególnych postaci, otaczających główną bohaterkę - Klarysę Dalloway. Dzięki zastosowaniu strumienia świadomości wnika do wnętrz bohaterów, podgląda i zdradza ich sekrety, myśli na temat innych ludzi - również te, których niejednokrotnie na głos nie wypowiadają. Jedno słoneczne popołudnie mówi nam więcej o tych postaciach, niż powiedziałyby biografie poświęcone każdej z osobna.
Klarysa, pięćdziesięcioparoletnia kobieta, przygotowuje się do wieczornego przyjęcia, na które zaprosiła ważne osobistości z londyńskiego świata wyższych sfer. Dzień upływa jej na przygotowaniach - wychodzi po kwiaty, które chce kupić osobiście, dostrzega przejeżdżający samochód, który być może wiezie samą królową, spotyka znajomych. Narracja wiedzie nas niczym oko kamery - z wolna przenosi nasze spojrzenia z Klarysy na pogrążonego w chorobie Septimusa, człowieka skazanego "na grzech nieodczuwania niczego", i jego żonę Lukrecję, Włoszkę sprowadzoną do Londynu niczym trofeum wojenne; na przypadkiem spotkanego Hugh, na oddającą się modlitwie córkę Klarysy, Elżbietę. I na Piotra Welsha, dawną miłość Klarysy. Piotr właśnie wrócił z Indii, zagubiony, rozdarty między światem, z którego znał Klarysę a tym odległym, kolonialnym, gdzie nieszczęśliwie się ożenił, a następnie zakochał w młodej, zamężnej kobiecie.
W powieści Woolf dzień toczy się leniwie, a czytelnik zagłębia się w myśli, uczucia i wspomnienia poszczególnych postaci. Widzi Klarysę jej własnymi oczami, oczami Piotra, oczami jej męża. Obraz każdego bohatera wyłania się zarówno z jego autorefleksji, jak i tego, co myślą o nim pozostali bohaterowie. Klarysa więc powie, że organizuje przyjęcia, ponieważ kocha życie, Piotr powie, że kobieta, którą kiedyś kochał, jest po prostu snobką, że "lubi imponować, lubi otaczać się wybitnymi ludźmi, że kolekcjonuje wielkie nazwiska", mąż zaś powie, że pani Dalloway jest nierozsądna, gdyż towarzyszące przyjęciom podniecenie szkodzi jej zdrowiu. Piotr Welsh przypomni sobie jednak, jak jechał z nią przez Shafetsbury Avenue i jak zatoczyła koło ręką, mówiąc, że "jest tym wszystkim (...) więc żeby ją poznać (czy żeby w ogóle poznać kogokolwiek), trzeba odszukać tych ludzi, którzy ją uzupełniają".
A zatem ważny jest kontekst - ci wszyscy bohaterowie spłodzeni piórem Woolf istnieją w kontekście postaci, którymi się otaczają. Klarysa jest taka, ponieważ mieszka w pełnej konwenansów Anglii, otacza się ludźmi noszącymi znane nazwiska - i to ludzie, a także szeroko pojęta angielskość, ją współtworzą. Krytycznemu oku Woolf nie umknęły skostniałe angielskie obyczaje, zawyżone poczucie własnej wartości wyższych sfer, cicha satysfakcja z cudzych, zamorskich porażek - "pochlebiało im to wszystkim. Wrócił [ Piotr Welsh] na ich bezpieczny brzeg, pokonany, złamany niepowodzeniem wrócił na ich bezpieczny brzeg". Woolf niemal jawnie kpi z wielkopańskich przyzwyczajeń i manier swoich bardzo angielskich bohaterów. Zastawianie stołu do obiadu to nie przygotowania do zwykłego posiłku, ale cały rytuał, magia, w którą otoczona służbą angielska wyższa sfera wierzy tak bardzo, że nie wyobraża sobie, by mogło to się odbywać w inny sposób. Pokojówki nie pracują dla pieniędzy, ale stają się "kapłankami misterium tej wielkiej mistyfikacji", od jednego gestu ręki pani domu "powstaje ta niezwykła iluzja; a więc przede wszystkim, że jedzenie spada z nieba; dalej, że stół sam się nakrył kieliszkami i srebrem (...) a wraz z kawą i winem (które też spadły z nieba) radosne wizje powstają przed rozmarzonymi oczami".
"Pani Dalloway" ujmie czytelników lubiących literaturę niespieszną, lecz wnikliwą. Na próżno szukać tam wartkiej akcji, tajemnic i niespodziewanych zakończeń. Z pewnością jednak przykuje uwagę osób, którym zdarza się dumać nad ulotnością chwili, nad jednym czerwcowym dniem - jakich wiele.
W trakcie lektury nie mogłam oprzeć się skojarzeniu powieści z obrazem "Moulin de la Galette" Renoire'a (w czym niemały udział miała, jak sądzę, okładka autorstwa Marty Blachury) - jedno popołudnie uchwycone pędzlem mistrza i tak ogromna różnorodność postaci. Każda zajęta czymś innym, zamyślona lub roześmiana, odrobinę wycofana lub w centrum uwagi. I być może udało się autorce wyrazić to, co zamierzała, a o czym napisał w liście do Woolf jeden z czytelników: " I oto dokonała pani tego - uchwyciła pani życie i umieściła je w książce".
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pani Dalloway
12 wydań
Pani Dalloway
Virginia Woolf
8.2/10

Akcja "Pani Dalloway" rozgrywa się w ciągu zaledwie jednego czerwcowego dnia 1923 roku w Londynie. Na pozór niewiele się tu dzieje: tytułowa bohaterka przechadza się po mieście, spotyka parę nieznajom...

Komentarze
Pani Dalloway
12 wydań
Pani Dalloway
Virginia Woolf
8.2/10
Akcja "Pani Dalloway" rozgrywa się w ciągu zaledwie jednego czerwcowego dnia 1923 roku w Londynie. Na pozór niewiele się tu dzieje: tytułowa bohaterka przechadza się po mieście, spotyka parę nieznajom...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

WIELE HAŁASU O NIC Wartko jak górski potok płynie strumień słów użytych przez Virginię Woolf dla opisania jednego dnia z życia Klarysy Dalloway. Napisana w charakterystycznym dla modernizmu duchu...

,,Nie ma zbrodni, jest miłość. " Z kart książki Virginii Woolf poznajemy Klarysę Dalloway, która przygotowując się do wieczornego przyjęcia, które wydaje postanawia, że sama kupi kwiaty. Ładny dzi...

@herbutanna @herbutanna

Nowe recenzje

Fuga dwojga serc
Muzyka gra
@dosia1709:

Daria po kilkuletniej emigracji wraca do domu, gdzie planuje przemyśleć co robić dalej i zacząć żyć od nowa. Dziewczyna...

Recenzja książki Fuga dwojga serc
Matylda. Droga ku miłości
Warta przeczytania
@violetowykwiat:

Po wyprowadzce (a raczej ucieczce z Łodzi) Matylda wraz z bratem osiedlają się w Berlinie. Niemcy pod rządami Hitlera r...

Recenzja książki Matylda. Droga ku miłości
Pierwszy krok w chmurach
Marek Hłasko - kaskader literatury
@Strusiowata:

Pretekstem do ponownego sięgnięcia po prozę Marka Hłaski był udział w wyzwaniu czytelniczym: 20 książek na rok 2024. Je...

Recenzja książki Pierwszy krok w chmurach
© 2007 - 2024 nakanapie.pl