"Ocalić przyszłość" Ireneusza Osłowskiego to hard SF, poruszająca znane i chyba lubiane przez czytelników tematy: powstanie cywilizacji ziemskiej, wpływ jaki mieli na nią wywrzeć przybysze z przestrzeni kosmicznej, walka o wpływy, cywilizująca siła rozwiniętych kultur itp itd.
Czy "Ocalić przyszłość" Ireneusza Osłowskiego to dobra książka? Nie jest to książka zła. Język autora jest sprawny, obrazowanie przyzwoite. Osłowski jest lepszy w partiach opisowych niż w dialogach, które są drewniane i nieco koturnowe. Ale czytałoby mi się tę książkę bez bólu, gdyby nie kilka rzeczy. Do których wrócę, bo najpierw kilka słów o plusach.
Osłowski dość sprytnie, choć naiwnie, łączy wszystko ze wszystkim i zagadki, jakie stoją przed archeologami i paleoantropologami, tłumaczy w dobrze znanym i lubianym daenikenowskim stylu: przyszło z kosmosu. Przybysze nas nauczyli. Kosmici zbudowali. Nie moja bajka, ja wiedzę w naukę i nie sądzę, żebyśmy w kosmosie musieli szukać rozwiązania zagadek, których jeszcze nie umiemy wyjaśnić za pomocą nauki. Ale ludzie lubią różne rzeczy i różne rodzaje wyjaśnień. Te nie są ani mniej ani bardziej logiczne, wykręcają fakty dokładnie tak samo, jak wiele innych pozycji beletrystycznych. Nie jest źle.
Bohaterowie nazwisk nie mają, tylko imiona, które doskonale znamy z mitologii (liczba mnoga), a jeśli nie znamy, to odpalimy Wikipedię i je znajdziemy. Od razu będziemy wiedzieć kto jest mocny w czym. Wiadomo, że komunikacją zajmuje się Hermes, Demeter płodami rolnymi i tak dalej. Fajna zabawa, tak znajdować imię kolejnego bóstwa i sprawdzać, czy Autor "obsadzi go zgodnie z charakterem postaci". Zawsze tak obsadza.
Język - jak już pisałam - jest miejscami niedojrzały literacko i naiwny, ale poprawny, co - uwierzcie mi - nie jest tak powszechne, jak można by myśleć. Co prawda wszyscy mówią tak samo, w takim samym stylu, i przybysze z gwiazd, i prymitywni i uciśnieni tubylcy z Ziemi, ale cóż.
Widać u autora autentyczną troskę o środowisko naturalne, o zasoby. Widać, że martwi go to, co dzieje się z Ziemią. Za to ma duży plus, bo pokazuje rasę, która jest potomkami istot, które o swoją planetę dbać nie potrafiły, a efekty były takie, że nikt nie mieszkał na planetach, tylko na stacjach orbitalnych.
Książka ma jednak sporo wad. Wada pierwsza - naiwność.
Bohaterowie Osłowskiego przypominają mi dzielnych kosmonautów z radzieckich produkcyjniaków SF. Radzieckich, nie rosyjskich. Ci bohaterowie, zdrowi i dorodni, zawsze nieśli socjalizm i równość cywilizacjom, które niszczył kapitalizm i wyzysk. Wszyscy przy tym kłapali paszczami jak pierwsi sekretarze na zjazdach partii (w obecnych warunkach - jak posłowie w wywiadzie telewizyjnym). Zawsze byli krystalicznie uczciwi, męscy, zawsze towarzyszyły im piękne, wierne, skromne kosmonautki, które nie dość, że szanowały przewodnią rolę partii, to jeszcze umiały uszanować męskie przywództwo.
W "Ocalić przyszłość" Ireneusza Osłowskiego jest tak właśnie.
Drugą wadą jest łopatologia stosowana
Wszystko, ale to wszystko!, musi być wyjaśnione metodą "jak sołtys krowie na miedzy". Jak działają pajączki górnicze dowiadujemy się kilka razy, za każdym razem autor musi nam powtórzyć ile ich bierze Kuk i gdzie je przypina. Co gorsza, najpierw tenże Kuk wpada na pomysł na co przydadzą mu się pajączki i czytelnik jest etgo świadkiem. Później tłumaczy to samo kolegom, a potem kapitanowi. No ja przepraszam!
I tak jest non stop! Czytelnik i jego inteligencja ulegają atrofii! Nie martw się, wszystko ci wyjaśnię. Kilka razy. Czułam się tak, jak ci biedni Ziemianie, którym Kuk tłumaczył zawiłości podróży międzygwiezdnych. Nie, inaczej. Oni nic nie rozumieli, ja chciałam, żeby autor mi zaufał, żeby do niego dotarło że ja rozumiem, potrafię zapamiętać raz podaną informację!
Wada trzecia: no właśnie przemowy!
Chaosie! Słuchać jak przybysz z kosmosu tłumaczy Ziemianom prawa grawitacji i tunele czasoprzestrzenne było prawie żenujące.
"Moja rasa wyewoluowała na planecie trochę mniejszej niż wasza i dlatego jesteśmy wyżsi. U nas przyciąganie planety było sporo niższe i dlatego wszystko jest u nas większe. Nasze zwierzęta są większe niż wasze i to całe wyjaśnienie naszego wzrostu". [s.160]
"Niech to będzie droga mleczna. Tak nazwiemy naszą i waszą galaktykę. My ich nie nazywamy, bo znamy ich tak wiele, że nazw by zabrakło, a nie mogą się powtarzać. Dla was przyjmijmy, że to Droga Mleczna. Jest ogromna i nie starczyłoby naszego życia, aby dolecieć tu. Dlatego przylecieliśmy do was przez tunel czasoprzestrzenny".
Tak, to przemowa Kuka do Ziemian, którzy byli w początkach budowania cywilizacji. Prawda, że zrozumiałe? I jakie... pełne zrozumienia dla odmiennej sytuacji słuchaczy.
I czwarta, czyli oburzenie feministyczne
Wiecie, Kuk i jego dzielna gromadka na skutek awarii ląduje na Ziemi, zostaje zaatakowana przez innych kosmitów, którzy uciskają Ziemian. Ci inni, źli Obcy, nie chcą, by ktoś pasł się na ich pastwisku. Szanuję to. Nieważne.
Otóż Kuk i jego drużyna wydają rozkazy (od razu!!) zniesienia niewolnictwa i pełnej równości praw. Później ruszają szukać ratunku dla swojego statku, ale oczywiście nie tylko, bo to intergalaktyczni altruiści i muszą nieść kaganek oświaty. No i zakładają szkoły. Kuk, dobre panisko, każe wybrać najzdolniejszych chłopców. stoi to jak wół na stronie 175.
Moment... - myślę - coś się kosmicie pokoziołkowało. Skoro jest taki społecznie do przodu, że likwiduje niewolnictwo, to czemu dziewczynek nie chce uczyć? Hmm? No ja się pytam? Czytam dalej, z tym w...wem rosnącym i dostaję wyjaśnienie. Otóż, wystawcie sobie: edukacja dziewcząt byłaby zbyt dużym naruszeniem status quo. Wszystko można, ale powoli.
"Sam wybrałby też dziewczyny, ale konsultacja z Plesią odwiodła go od tego. Była to kultura patriarchalna, w której kobiety miały niższą pozycję, a nie mieli czasu na zmianę mentalności całego narodu". [s. 224]
Nie, no dajcie spokój! Latają, strzelają do siebie, niwelują góry, odwracają bieg rzek, uwalniają niewolników, zmieniają formę rządów, budują od podstaw miasto, ALE EDUKACJA DZIEWCZYNEK BYŁABY PRZESADĄ, KÓREJ TUBYLCY BY NIE ZNIEŚLI. No jak pragnę zakwitnąć.
Podsumowując: jeśli równościowe gadki są nie dla Was, jeśli chcecie zabawy w stylu kosmicznych przodowników pracy - to "Ocalić przyszłość" Ireneusza Osłowskiego jest książką do dopisania na listę.
więcej będzie na
www.veryurbanfantasy.pl