Wypowiedziałam się już wcześniej, ale chcę żeby to było jasne. Książka jest intrygująca, uzależniająca i napisana stylem, który należy wychwalać.
Autorka jest młoda, ale jak sama przyznała pisała ją dla nas 3 lata. I to widać. Mnóstwo wątków, które w ostateczności doprowadzają bohaterkę pod ścianę i nie ma dokąd uciec. Andrea - główna bohaterka, to postać która nie ma na swoim punkcie obsesji, czego się bałam. Ale za to spotkało ją wiele krzywdy z powodu cudzego obłędu, zazdrości i nienawiści. Autorka pokazała do czego zdolna jest obsesyjnie zakochana kobieta i ile zła potrafi wyrządzić drugiej kobiecie. Mamy też Bradley'a. Uch, chciałabym żeby wpadł w moje ręce. Nauczyłabym go ogłady. Jednak moje serce skradła...Rose Cherry. Może dlatego, że jest w podobnym wieku co ja. Jest fantastyczna. Cudowna matka, babcia i kobieta. Dziękuję za tę bohaterkę.
Sama fabuła jest bardzo ciekawa od pierwszych stron. Na początku poznajemy zwyczajne życie bohaterki, która pracuje w sklepie ze starociami, a po pracy wraca do domu, żeby zająć się córką. Mamy tu na raz 4 kobiety. Więc jest bardzo ciekawie. Cały czas coś się dzieje. Dialogi pokazują nam jakie są, a że są napisane bardzo, bardzo dobrze nie będą was nudzić.
Nie ma tu zapełnionych stron o ubraniach, kosmetykach, butach, czy innych pierdołach. Powtarzam książka ma prawie 600 stron. Nasza bohaterka zmaga się z czymś jeszcze...o wiele bardziej okrutnym, ale o tym dowiecie się pod koniec. I nie będzie to dla was oczywiste. Nie podejrzewałam takiej niespodzianki nawet pod koniec, a teraz wiem, że autorka dawała nam wskazówki. Były doskonale ukryte!
Bohaterzy, wszyscy, są od siebie zupełnie różni. Nicholas Blake (podoba mi się jego pełne imię) to mężczyzna władczy, bogaty i inteligentny. Jest inżynierem budowlanym i mamy pokazany kawałek jego życia od strony zawodowej, co bardzo mnie ucieszyło. Poznałam bohaterów z każdej strony i z każdą stroną przywiązywałam się do nich co raz bardziej.
Andrea i Liz, to duet wyśmienity. Dwie przyjaciółki, o które tak ciężko w tych czasach, więc człowiek popada w depresje, bo każdemu marzy się taka przyjaźń. Kłócą się, kochają i wrzucają sobie w sposób tak zabawny, że często musiałam zrobić sobie małą przerwę i zastanowić czy aby na pewno to wymyślona historia?
Andrea jako mama pokazana jest w sposób jak najmniej perfekcyjny, za co ogromny plus. Czasami ma dość, czasami nie, ale bardzo kocha swoją córeczkę. Czy to nie normalne? Właśnie. Autorka nie chciała, żebyśmy czytały na każdej stronie, że karmi Lily, kąpie, idzie z nią na spacer, tylko oszczędnie dawkowała informacje, bo to przecież romans. Co jakiś czas po prostu przypominała nam, że bohaterka ma dziecko, ale to jest tłem. Główna atrakcja, to Nicholas Blake i tak też jest.
Główni bohaterzy. Mam z nimi zagwozdkę, bo Nicholas bardzo mnie wkurzył i nie wiem czy prędko mu wybaczę. Rozumiem, że biedak miał dość kłamstw i nie wierzy w przypadki, ale kurczę...Smutno mi. Pasują do siebie idealnie, nawet jeśli ich docieranie się przyprawiało mnie o zawał i zawrót głowy, to ciągle krzyczałam w myślach: daj mu szansę! albo: zostaw już ją w spokoju!
Reasumując: Polecam książkę każdemu. Starym, młodym. I jak już wcześniej wspomniałam, ta historia na długo zapadnie mi w pamięci i nie TYLKO przez sceny miłosne ;) ale mam prawie 50 lat i po raz pierwszy zastanowiłam się...czy siebie kocham.
Dziękuję.