Studia wybrałam nie przypadkowo, gdyż prawo naprawdę jest moją pasją. Jestem również wielką miłośniczką dramatów sądowych, a niewątpliwie jednym z najlepszych autorów tego gatunku jest John Grisham. Pierwszą jego powieścią jaką przeczytałam był "Raport pelikana", chyba i ona przyniosła mu przynajmniej w Polsce największą sławę. To w jaki sposób odwzorowuje realia prawa amerykańskiego można uznać za naprawdę imponujące, a historię jakie tworzy często chwytają za serce, bądź trzymają w napięciu. Nawet jeśli czasem oparte są na podobnym schemacie.
John Grisham "Obrońcy ulicy" to książką, którą wypożyczyłam z biblioteki. Nie czytałam jej opisu z tyłu, Grisham to Grisham, po prostu ją wzięłam, a ona chwyciła mnie głęboko za serce i na długo już ze mną zostanie.
Michael Brock to świetny prawnik zajmujący się niezbyt ciekawym, ale niezwykle dochodowym i prestiżowym działem prawa, jakim jest prawo antytrustowe. Pracuje w wielkiej prawniczej koporacji już siedem lat, zarabia ponad 100 tys. rocznie i ma szansę na zostanie wspólnikiem tej wielkiej machiny do tworzenia gotówki. Jeździ naprawdę luksusowym lexusem, ma piękne mieszkanie, cudowną żonę Claire, która chce zostać najlepszym neurochirurgiem w kraju, sam fakt powolnego rozpadu małżeństwa jest nieistotny. Michael jest szczęśliwy w swoim małym i pustym świecie, do czasu ...
Za sprawą jednego zdarzenia diametralnie zmienia się całe jego życie, i to zaledwie w 32 dni!
Z prawnika ze świetlaną przyszłością jako wspólnika wielkiej korporacji staje się zwykłym prawnikiem biedoty w ośrodku, utrzymywanym przez podupadającą fundację.
Z ponad 100 tys. rocznie, zostaje zaledwie 30 tys.
Z powolnego rozpadu małżeństwa, zostaje szybki rozwód, z nierównym podziałem majątku, bez orzekania o winie.
I co ważniejsze z kariery prawnika atytrustowego zostaje prawnik zawieszony dyscyplinarnie na 9 miesięcy.
Historia Michael'a Brock'a po prostu mnie powaliła! Wydaje się tak nierealna, że aż możliwa.
"Obrońcy ulicy" to również powieść, ukazująca życie bezdomnych w Ameryce. Obrońcy ulicy to grupa garstki prawników i pomocników społecznych, którzy walczą dla nich o godne życie, bo w końcu bezdomni to też ludzie, którzy mają uczucia, ambicje i większe pragnienia niż kolejna działka kokainy. Wiele osób nie ląduje na ulicy z wyboru, jednak schemat jest niestety podobny tracą godność, popadają w nałogi, prostytuują się, popełniają drobne przestępstwa i zbrodnie, nie którym dzięki pomocy udaje się odzyskać w miarę godne życie, ale to tylko mały odsetek, reszta w końcu umiera na ulicy, bądź gnije w więzieniu.
Powieść naprawdę godna polecenia z wielu względów. To oczywiście świetny dramat trzymający w napięciu, nie brak również sprawy o kilkumilionowe odszkodowanie i to dla BEZDOMNYCH! Co więcej ta wspaniała historia świetnego prawnika z boku wygląda jak jego upadek. Niszczy sobie karierę, swoje życie, jednak w pomocy bezdomnym, jako obrońca ulicy jest w końcu naprawdę szczęśliwy. Nie żałuje tego, jak potoczyło się jego życie.
Skłania również do refleksji nad problemem bezdomności, nie tylko w Ameryce, ale również w Polsce. Pomoc socjalna w końcu nadal u nas jest w powijakach, a i my sami często przechodzimy obojętnie obok bezdomnych, bo w końcu odwracając wzrok od ich biedy, udaje nam się zagłuszyć własne wyrzuty sumienia.