Antologia “Kochali się, że strach”, autorstwa 13 całkowicie różnych od siebie pisarzy jest ciekawym zbiorem opowiadań o tematyce fantastyczno-miłosno-thrillerowej. Połączenie to sprawia, że nie ma tu miejsca na nudę ani powielanie schematów.
Jedyną rzeczą, która łączy wszystkich autorów (oprócz motywu przewodniego oczywiście) jest Fahrenheit. Myślę, ze miejsca tego nie trzeba przedstawiać…
Wracając do antologii… 13 autorów, 13 opowiadań. Mniej i bardziej fascynujące, ciekawe, przeciętne, pobudzające wyobraźnię. Po prostu wszystko można znaleźć w jednej, 428 stronicowej książce, o okładce zmysłowej, acz niepokojącej i tajemniczej.
“Imponderabilia” to powiastka o mistrzu Serpentiniusie, i jego miłości do córki księgarza (moja ocena 4/6).
“Głóg” z kolei jest smutnym i wzruszającym kawałkiem dobrej prozy, opisującym miłość nie do końca spełnioną (6/6)
“Na końcu świata” to kosmiczna przygoda z technologią w tle. Myśląca i czująca technologią (4/6).
“Miód z moich żył” jest z kolei wyciskaczem łez, poruszającym i dającym do myślenia. Po przeczytaniu musiałam zrobić sobie przerwę, by ochłonąć (6/6).
“Cała prawda o PPM” jest jak piękna bajka dla dorosłych. Moim zdaniem jedno z lepiej napisanych opowiadań, na jakie się natykamy w tej książce. Do tego przezabawna (6/6).
“A imię jej Grace” jest opowiadaniem, które wywoływało u mnie zaciekawienie i oziębłość na zmianę. Nie potrafiłam się w nim odnaleźć (2/6).
“Detox” również mnie nie zachwycił, miejscami zastanawiałam się o co chodzi… Nie do końca wpasowane w temat (2/6).
“Serce na dłoni” jest przewrotną, zaskakującą fantastyczną opowieścią, doskonale opisującą motyw przewodni książki. Nie od dziś wiadomo, ze miłość wymaga poświęceń (6/6).
“Wielbłądy za Annę” są dość skomplikowanym, nowoczesnym kawałkiem, jednak niczego nie wnoszącym do literatury. Mimo, że pomysł ciekawy, chwilami przynudzało (3/6).
“Fantastyczna miłość” jest dla mnie znakiem dzisiejszych czasów, zabiegania, stereotypów, stresu i braku czasu na wszystko, nawet na zdrowa miłość (5/6).
“Dożywocie” czyta się jak rozdział książki, czekając na jeszcze. Właściwie nie wiadomo, kiedy zbliża się koniec. Autor sprytnie podsyca akcję i nie pozwala przysypiać (5/6).
“Wielkie magiczne hmm…” w mojej opinii jest nudne przez dwie trzecie, pod koniec się rozkręca. Jakość ciężko mi było przebrnąć. Ale mimo to, warto (3/6).
“Tylko mnie kochaj” stanowi rewelacyjne podsumowanie miłości i strachu. Bo tak naprawdę w życiu chodzi o to, by ktoś nas darzył szczerym, niewymuszonym uczuciem. I każdego dnia martwimy się, czy - jeśli już mamy taką osobę - wytrwa, lub jeśli jej nie ma, czy ją odnajdziemy. Na czas… (6/6).
Kocham… Słowo nadużywane, szargane, często nic nie znaczące. Ale jakże świat byłby pusty bez niego. Polecam lekturę każdemu, bez względu na płeć, wiek, zainteresowania. Kochać może każdy.