„Trudno być pionierem. Takie rzeczy brzmią dobrze tylko w książkach. W prawdziwym życiu to ciężka praca, niebezpieczeństwa, bieda i ciągła niepewność.”
Miało być pięknie… Miało być łatwo, bogato, nowocześnie i bezproblemowo... Tymczasem walczące o przetrwanie rodziny przesiedleńców odkrywają coraz to nowe niedogodności i rzucane przez los kłody. Wysadzone tamy, zalane pola, splądrowane i zdewastowane domy, plaga myszy, szabrownicy, pijani rosyjscy żołnierze, brak pożywienia i opału, to jeszcze nie koniec zmartwień, jakie ich dotknęły. Okazuje się bowiem, że teren został zaminowany przez uciekających Niemców. Tragedia wisi w powietrzu... Życie osadników jest tym bardziej trudne, że każdy z nich nosi w sobie dodatkowy ból z przeszłości, swoją własną historię. Czasami jest to powojenna trauma, czasami ogromna tęsknota za pozostawionymi rodzinami, grobami bliskich, znaną i ukochaną ziemią i kulturą. Niektórzy nie dają rady. Przeprowadzają się ze wsi do wsi, szukając namiastki domu, inni popadają w marazm i depresję. Żuławy to dla polskich osadników ogromne rozczarowanie. Ci, którzy przyjechali pierwsi, zajęli lepsze i w miarę dobrze wyposażone domy, kolejni coraz gorsze, a ci ostatni kompletnie zdewastowane rudery. Żuławy, mimo że piękne, okazują się bardzo surowe, nieprzyjazne i obce dla przybyszy. Porywiste wiatry, wszędobylska wilgoć, mgły, brak znanej roślinności, skutecznie utrudniają im życie. Młodzi patrzą jednak w przyszłość z optymizmem. Niesieni na skrzydłach miłości planują rodziny i szczęśliwe życie, wlewając w serca mieszkańców nowe nadzieje…
Dzięki autorce poznajemy codzienne zmagania pionierów. Wchodzimy w rolę obserwatora wsi Marienau, a w szczególności dwóch rodzin: Kaczaniuków i Dańczuków. Poznajemy ich troski, ale także radości, codzienne życie i zwyczaje, folklor. Sposób opisywania autorki jest tak ciekawy, że chciałoby się przenieść w czasie i wejść do jednej z żuławskich chat. Wspominając o chatach, nie można pominąć Domu Loewena, magicznego elementu wplecionego w naturalistyczny obraz wsi. Za sprawą jego opowieści poznajemy prawdziwe historie dawnych, niemieckich mieszkańców Marienau. To jedyny niezamieszkały dom we wsi. Może dlatego, że znajdują się w nim dwa, śmierdzące, niemieckie wisielce, a może dlatego, że w nim straszy...
„Nowe Nadzieje”, to ogromna dawka wiedzy społeczno-kulturowej, historycznej i socjologicznej, ubrana w piękną i bardzo poruszającą opowieść. Akcja powieści nie rozwija się w miarę czytania książki. Ona rusza z kopyta już od pierwszych stron! I wzbudza ciekawość aż do ostatnich… Chętnie obejrzałabym ekranizację tej serii :)