Rodzina to często punkt główny memów i prześmiewczych przysłów. Matka budząca dzieci w niedzielę rano, sprzątająca w okamgnieniu porozstawiane brudne kubki, ojciec leniący się na kanapie przed telewizorem posyłający synka do sklepu monopolowego w wiadomym celu - to często obrazy przewijające się w żartach. A jednak większość Polaków, pytanych o najważniejszą wartość w życiu, wskazuje na rodzinę. No właśnie, to chyba najdobitniej komentuje otaczającą nas rzeczywistość. Pomimo że stereotypowe zachowania, które dostrzegamy też u naszych najbliższych, wyśmiewamy, to jednak dalej bardzo rodzinę cenimy. Chcemy, jako ludzie, mieć dokąd i do kogo wracać, chcemy znać własne korzenie. Chcemy pamiętać, nawet kiedy te doświadczenia są bolesne. Bo pamięć i wspomnienia współtworzą teraźniejszość.
To właśnie pamięci poświęcona jest książka Justyny Dżbik-Kluge. Powstała w ramach inicjatywy "Korzenie pamięci" rozpoczętej w 2021 roku pod auspicjami Muzeum Powstania Warszawskiego. Składa się na nią cały cykl kilkudziesięciominutowych wywiadów, w których bliscy, m.in. dzieci, wnuki i wnuczki, prawnuki i prawnuczki, opowiadają o swoich rodzicach, dziadkach, babciach, którzy walczyli w Powstaniu Warszawskim. Do książki zostały wybrane niektóre z nich, w zasadzie krótkie migawki. Założenie jest jedno - uczłowieczyć bohaterów, pokazać ich codzienność, odpowiedzieć na pytanie z tytułu: "Jacy byli" naprawdę?
Jest coś we mnie takiego, że czytanie o II wojnie światowej, Powstaniu Warszawskim, obozach koncentracyjnych, wzbudza wielki ból. Książka Dżbik-Kluge nie jest pod tym względem wyjątkiem. Nie wiem dlaczego, ale przeszłość i historia są mi niezmiernie bliskie. Pamiętam, jak wielkim przeżyciem była dla 15-letniego mnie wizyta w Muzeum Powstania Warszawskiego. Bardzo ją przeżywałem, powstrzymywałem płacz. Miałem także możliwość pojechania do Auschwitz. Kiedy tylko o tym myślę, czuję zwykłą niemoc. Wiem, że nie dałbym rady psychicznie i emocjonalnie. I nie wiem, czy kiedykolwiek przyjdzie na tę wizytę odpowiedni czas.
To dziwne, bo w mojej rodzinie nie krążą żadne historie związane z II wojną światową. Moi pradziadkowie mieszkali na wsi i nie zostali wojną jakoś bardzo dotknięci. Nie słyszałem o przypadkach wywózek czy tragicznych śmierci. Babcia przekazała mi tylko jedno wspomnienie swojej mamy urodzonej w 1921, która opowiadała, że moi prapradziadkowie zakutali ją w stare łachmany i kazali udawać staruszkę, kulić się przy piecu, żeby żołnierze jej nie zabrali. Chyba jedynym uzasadnieniem dla mojego silnego odczuwania tamtego okresu jest po prostu trauma narodowa, z której my wszyscy jeszcze nie wyszliśmy.
W książce autorka poświęca też miejsce na opisanie pewnego wyjątkowego muzeum prowadzonego przez wolontariuszy. W jego siedzibie mieścił się podczas II wojny światowej obóz dla kobiet. Kiedy po zakończeniu działań zbrojnych i opuszczeniu budynku byłego więzienia weszli do środka miejscowi, postanowili utworzyć tam specjalną placówkę. Zebrali wszystkie rzeczy, które walały się pomiędzy deski. Jako eksponat została zebrana każda, nawet najdrobniejsza, niteczka. Te rzeczy to nieme świadectwo tego, co więzione kobiety przeżywały, jak sobie radziły w trudnych okolicznościach.
I to również o rzeczy właśnie pytani są rozmówcy i rozmówczynie, potomkowie Powstańców i Powstanek. Z czym kojarzą się osoby, które już odeszły? Odpowiedź często bywa nieoczywista. To kolekcja figurek żółwi, stara filiżanka, widelec czy grzebień. Nie ma mowy o orderach czy odznaczeniach.
"Rzeczy są świadkami i towarzyszami naszej codzienności (...). Są nośnikami naszych historii (...). Rzeczy zakotwiczają nasze wspomnienia, zakotwiczają nas samych, sprawiają, że wiemy, kim jesteśmy, skąd pochodzimy i dokąd chcemy zmierzać. Są kamieniami milowymi naszej biografii, ale nie tylko. Mogą też być projekcją naszej przyszłości, mogą symbolizować nasze marzenia. Wreszcie, mogą być przedmiotami-fetyszami, które dają nam poczucie bezpieczeństwa, które, kiedy ich dotkniemy, sprawią, że przypomnimy sobie o czymś ważnym: o tym, żeby się nie bać, czy o tym, że na kimś nam zależy. Są widomymi znakami nieuchwytnych, ale silnych emocji: miłości, tęsknoty, marzenia(...). Rzeczy opowiadają o niepowtarzalnych nas".
(frag. rozmowy autorki z Karoliną Sulej, autorką "Rzeczy osobistych")
Jest też w książce "Jacy byli? Jacy jesteśmy?" mowa o rzeczach niematerialnych. W każdej rozmowie przewija się pytanie, czego Powstaniec bądź Powstanka nauczyły swoich potomków. Odpowiedzi są piękne i podniosłe. Miłości, tolerancji, szacunku do jedzenia. To piękne, że pomimo traumatycznych doświadczeń z przeszłości, ci, którzy już odchodzą na wieczna wartę, pozostawiają po sobie naukę, jak dobrze żyć.
Przeczytajcie "Jacy byli? Jacy jesteśmy?" Justyny Dżbik-Kluge. To książka z jednej strony podtrzymująca, pielęgnująca pamięć, a z drugiej w pewien sposób nowatorska, bo pokazująca ludzką twarz bohaterów. Nie to, że strącająca ich z piedestału. Zdecydowanie nie. Mówi o tym, że bohaterowie to też ludzie. Są czyimiś rodzicami, dziadkami i babciami, siostrami i braćmi. Żyją wśród nas. A my nie możemy zapomnieć o tym, co dla nas zrobili.