O ile 'Kamienne pole', oryginalnie wydane w roku 1984, było już w Polsce wydane w roku 1989 przez Młodzieżową Agencję Wydawniczą, to o dziesięć lat starsze, z 1974 roku, 'Słoneczne miasto' jest polską premierą. I połączenie tych opowiadań ma sens tematyczny, gdyż obie opowieści, choć różne od siebie, to się łączą. Obie mówią o rozczarowaniu życiem, o niespełnieniu, o samotności i niemożności porozumienia się z otoczeniem.
Brzmi pięknie, ale umęczyłam się czytając tę książkę jak mops.
Pierwsze opowiadanie traktuje o starości. Fabuła dotyczy Saint Petersburga na Florydzie, gdzie bogaci emeryci kupili sobie domki i gdzie mieszkają. Miejsce jest upiorne, jakby zakonserwowane. Wyobraźcie sobie miasto, w którym nie ma dzieci, nie ma dorosłych, są sami starsi ludzie, gdzie śmierć jest zakrywana, oznaki starości tuszowane, a rozrywki poddane regulacji. Ludzie są dziwni, noszą śmieszne kapelusze, tkwią na balach, które nikogo nie ciekawią albo chodżą do fryzjerów. Nic nie jest naturalne. Pojawia się jeden buntownik: pan Thompson, ale i on nie obalił systemu. Opowiadanie miała jak dla mnie zbyt wiele postaci i ani jednej głównej, przez co miałam mętlik w głowie i nie wiedziałam kto jest kim. Poza tym miałam wrażenie, które jest chyba największą obelgą dla pisarki, że Agatha Christie napisałaby to ciekawiej. Wrzuciłaby w to senne miasteczko trupa, wspomniałaby o prześladujących ich namiętnościach i byłoby ciekawie! A tak snują się ci ludzie jak cienie.Gdybym była hollywoodzkim reżyserem to nakręciłabym według tego film, a do roli Thompsona zaproponowałabym Jackowi Nickolsonowi, żeby ten dał troszkę energii wszystkiemu.
Ale czas na tę książkę nie był stracony, bo książka pokazała mi jak upiornym miejscem są domy opieki, nawet te za wielkie pieniądze. Wychowałam się na wsi, w rodzinie wielopokoleniowej i dla mnie naturalną koleją rzeczy są rozmowy dziadków z wnukami, odwiedziny kolegów, bycie starszych ludzi w normalnym świecie, a nie wywożenie ich daleko.Jeżeli czytanie 209 stron było taką męczarnią, to jakąś męką jest życie w takiej izolacji!
Drugie opowiadanie też jest o starości i rozrachunku z samym sobą. Bohater jest pisarzem, który mieszka u córek i próbuje napisać biografię Igreka. Nic mu się nie udaje, a koronkowa narzuta z pokoju przypomina mu o błędach jakie w życiu popełnił. Ale przynajmniej mieszka z córkami i ma z kim skonfrontować swoje błędy życiowe. W 'Słonecznym mieście' emeryci nie mają takiej szansy, bo nikt ich nie słucha.
Podsumowując, opowiadania 'Słoneczne miasto' i 'Kamienne pole' traktują o samotności, rozczarowaniu, o niemożności bycia szczęśliwym, o rozbijaniu iluzji życia i stanięciu w prawdzie. Brzmi to filozoficznie, ale czyta się fatalnie. Książka przypomniała mi o tym, że domy seniora nie są azylem, ale piekłem jakie my, młodsi urządzamy naszym rodzicom, dziadkom itd.
Daję książce 5 gwiazdek, i tym samym dodałam gwiazdkę, bo należy światu przypominać o starszych ludziach.