Może to tani sentymentalizm, ale ma dla mnie znaczenie fakt, że Dariusz Piórkowski urodził się na Opolszczyźnie i przez pewien czas był duszpasterzem akademickim w Opolu. Dawno, dawno temu jezuici użyczyli miejsca w Xaverianum (Jezuicki Ośrodek Formacji i Kultury w Opolu) grupie „Kwiaty na betonie”, zresztą… nadal czasem tam bywam. Kolejny sentyment mam do „Czarodziejskiej góry” Thomasa Manna, bo to dzięki tej lekturze narodziło się moje… swego rodzaju uznanie dla gruntownie wykształconych, inteligentnych ojców jezuitów.
Od kilku lat z pasją wyszukuję i ze sporym zainteresowaniem czytam rozmaite publikacje dotyczące duchowości, która – w moim przekonaniu i praktykowaniu – jest zwyczajna, powszednia i codzienna, i (jak sądzę) niewiele ma wspólnego z bombastycznym, egzaltowanym mistycyzmem. Przyznaję od razu, że nie jest to łatwe w kraju, w którym ponad dziewięćdziesiąt procent obywateli deklaruje się jako katolicy, choć wielu z nich objawia wyraźne, choć niezupełnie zrozumiałe przeze mnie, objawy jak gdyby alergii na katolicyzm. Ale… mniejsza z tym.
Oddając głos autorowi: „…duchowość z krwi i kości to nic innego jak żywa wiara w to, że Boga »można widzieć i spotkać w praniu, smutku i jagodach«, jak pewnego dnia ujęła to grupa opolskich studentów, parafrazując wiersz ks. Jana Twardowskiego. To kochać Boga w stworzeniach, a stworzenia w Bogu – jak powtarzał św. Ignacy Loyola. W tej książce będzie więc mowa o duchowości, która nie polega na ucieczce od świata czy mistycznych doświadczeniach oderwanych od zwykłości codziennego życia”*.
Do kogo adresowana jest książka Piórkowskiego? Na pewno do wszystkich zainteresowanych praktycznym podejściem do duchowości, w tym przypadku katolickiej i jezuickiej – ważne wydaje się zwłaszcza to drugie. Czy jej lektura jest dobrym pomysłem dla początkujących? Wydaje mi się, że nie, że chyba jednak lepiej by było, gdyby była to druga albo nawet trzecia książka dla kogoś, kto zainteresował się praktykowaniem duchowości. Oczywiście mogę się mylić. Czemu tak uważam? Wydaje mi się, że przydatna być tu może pewna praktyka, podjęte już określone działania. Podam może przykład, dzięki któremu łatwiej będzie zrozumieć, czemu upieram się przy określeniu „praktyka” i dlaczego nie ma ona tak wiele wspólnego z chadzaniem do kościoła, jak mogłoby się to wydawać.
Wśród moich znajomych i przyjaciół (płci obojga) wielu jest takich, którzy prowadzą regularnie tak zwany „dzienniczek wdzięczności”; sam koncentruję się (oczywiście nie tylko) na wdzięcznościach podczas codziennej wieczornej modlitwy i obrachunku moralnego. Dariusz Piórkowski napisał: „Dobrą szkoła nieustannej modlitwy jest ignacjański rachunek sumienia, który zmierza do wyrobienia w sobie wrażliwości na zauważalne działania Boga pośrodku codziennego życia. Fundamentem tej modlitwy jest wdzięczność, która wyrabia w człowieku pozytywne podejście do rzeczywistości. Niektórzy nazywają tę postawę »wdzięczną czujnością«, ponieważ z jej pomocą staramy się przyjrzeć mijającemu dniowi, wierząc że był w nim obecny Bóg, który mówił i działał w najróżniejszych wydarzeniach”**.
Dodałbym tylko, że duchowe praktykowanie wdzięczności, znakomicie zabezpiecza przed ciągotami do odgrywania roli ofiary i użalania się nad sobą.
Ważnych i poruszających tematów jest w książce Piórkowskiego wiele, choćby zwrócenie uwagi na obecność we własnym życiu wyrażającą się w uważności, przytomności, a nawet czujności; jest w niej mowa o gniewie, jako rzeczy ludzkiej, o zniechęceniu, o własnej tożsamości, o granicach ludzkiej wolności, o ludziach przegranych (a czy są tacy?), o różnicy między pielgrzymką a włóczęgą i wiele innych. Nie zawsze z Piórkowskim się zgadzam, zawsze jednak jego wersja, postawa, przekonanie, skłaniają do zastanowienia, rozważenia.
Na koniec jeden jeszcze cytat, który wywarł na mnie spore wrażenie, być może dlatego, że pojawił się przed moimi oczami w bardzo odpowiednim czasie. „Tak to już chyba z nami jest, że póki żyjemy, nie unikniemy napięcia między pragnieniem zadomowienia a odzywającym się ciągle niespełnieniem. Zadomowienie jest potrzebne, ale zawsze musi być ono względne, tymczasowe. Nigdy absolutne i wieczne”***.
--
* Dariusz Piórkowski SJ, „O duchowości z krwi i kości”, Wydawnictwo WAM, 2011, s. 8-9.
** Tamże, s.18.
*** Tamże, s. 40.