"- Moja noga! Wcale jej nie czuję!"
Dziwną właściwość mają absurdalne historie i wisielczy humor - bywają ponadczasowe. Choć nieprawdopodobne, często celniej charakteryzują rzeczywiste sytuacje, niż reportaże. Historie Topora są okrutne, a jeśli bywają śmieszne, to jest to bardzo czarny humor, jak w sadystycznych dowcipach. Tyle, że tu często nie kończy się na dowcipie. Są bardzo obrazowe - wiele z nich można sobie łatwo wyobrazić jako rysunek lub krótką historyjkę obrazkową. Mam wrażenie, że niejeden taki obrazek widziałem już (np. "Jak pies z kotem").
Są absurdalne, ale bywa, że rzeczywistość je prześciga, jak losy rozbitków lotu Fuerza Aérea Uruguaya 571 w górach w 1972 roku, którzy uratowali się, spożywając mięso poległych (tu: "Sznycel górski" - opowiadanie z 1967 roku!). Innym razem Topor wykrzywia historyczne postaci czy wydarzenia ("Prawda o Ludwiku XVII" - losy syna Ludwika XVI), historie mityczne ("Bez kompleksów" - uwspółcześniony mit "sprytniejszego" Edypa oraz mit Pigmaliona - "Święty ogień") czy przypowieści biblijne ("Wypadek"). Niekiedy odwołuje się w nich do utworów literackich - postać Scrouge'a w "Dobrym uczynku" zapewne ma pierwowzór w "Opowieści wigilijnej" Dickensa. Myślę, że niezależnie od czasu, systemu politycznego czy sytuacji w pracy lub w rodzinie, zawsze któreś z nich przemówi do czytelnika, pozwalając mu dojrzeć w fantazji puentę lub aluzję do rzeczywistych wydarzeń. To sprawia, że raz jedne, raz inne stają się nośne.
Powtarzającym się motywem u Topora jest nagła zmiana rzeczywistości wokół, niepoznawanie człowieka przez znajomych i przyjaciół, niewytłumaczalna PRZEMIANA, powodująca jego wyobcowanie, niedostosowanie ("Drodzy przyjaciele", "Przelotne burze"). Być może to żydowski motyw, ponieważ był losem wielu Żydów pod nazistowskimi rządami - dekrety norymberskie z dnia na dzień pozbawiały ich zawodów, tożsamości, przyjaciół, źródeł utrzymania - rosły wokół nich mury. Ale dla wielu nie-Żydów często zmiana była równie nagła i niezrozumiała. Motyw ten przywołują - nieco profetycznie - utwory Kafki. Choć dziś, w wyniku Holocaustu, czytamy Kafkę śmiertelnie poważnie, należy pamiętać, że poczucie absurdu w jego utworach zawiera humor, do którego bardzo blisko jest właśnie humorowi Topora.
Na mnie tym razem wrażenie wywarły opowiadania poświęcone stosunkom społecznym, a może raczej międzyludzkim. Wyziera z nich niejednokrotnie, wbrew całemu turpizmowi, namysł etyczny autora i jego szacunek dla Drugiego lub Innego.
I tak poznajemy "Wybawców", którzy lądując na obcej planecie i widząc ludzi w klatkach - uwalniają ich. Nie przeszkadza im, że każdy "uwolniony" umiera - robią to bez pytania, wbrew woli "uwalnianych", na ślepo i wyłącznie w oparciu o własny światopogląd, czyli swe widzimisię. Tak właśnie dziś rozmawiają ze sobą stronnictwa polityczne. Tak również chcą "naprawiać" organizację Kościoła katolickiego i jego fundamenty teologiczne niewierzący. Tak Europejczycy narzucają "demokrację" krajom muzułmańskim i innym, które nie miały z nią wcześniej żadnych doświadczeń, mają inny system wartości. Wszystko na zasadzie: "tylko my wiemy, jak świat powinien wyglądać i zbawimy go, choćby po jego trupie".
Niechęć do polityki manifestuje Topor w "Przelotnych burzach": w wyniku zajadłej walki między oszalałymi stronnictwami władcą kraju zostaje, całkiem przypadkowo, bohater tego opowiadania: zwykły człowiek. Jedyny, który nie dał się żadnej ze stron konfliktu zwariować. Osamotniony jako król, czyta gazetę sprzed dnia, w którym wszyscy poszaleli: "jakże wspaniale codzienną (...) czytam w kółko, bez końca, pochodzące jakby z innego świata drobne ogłoszenia, komiksy, prognozę pogody: wiatry zmienne, przelotne burze..."
Jakież celne wyobrażenie rządu, jako Mózgu ogromnego państwa (Ciała) mamy w "Zgniłym królestwie": ponieważ pozbawione było nerwów (prasy? komunikacji z narodem? poczucia wspólnoty?), zorganizowało sobie aparat dokładnej kontroli...ZSRR?
Dalej - obrzydliwa perwersja użalania się bogatego i sytego nad samym sobą ("Głodnego nakarmić"), przekonanego, że nie mogąc odczuwać głodu jest (psychicznie?) bardziej pokrzywdzony, niż sami głodni... Przywodzi to na myśl wszystkich nieukaranych oprawców i zbrodniarzy, ich mocodawców i kapusiów, którzy z siebie robią ofiary, bo przecież oni też (psychicznie??) cierpią.
Jest tu także motyw migracji "za chlebem"...("Smakosze"). Przyjdą czasy ułatwionej komunikacji, w których nawet planeta-cmentarz znajdzie amatorów nielegalnej imigracji, bo znajdą tam lepsze warunki do życia niż u siebie...
Drugi wyraźny motyw to rodzina: czyż nie piękne jest poświęcenie, by pić, aby brzydka żona stawała się piękna, choć to człowiekowi szkodzi, a w drugą stronę - starać się być piękną dla niego, choć to wymaga jedzenia czegoś, co nie jest smaczne (tytułowe "Cztery róże dla Lucienne")...? To nie cynizm - w tym opowiadaniu naprawdę jest delikatność, obraz małżeńskiej miłości i wzajemnego poświęcenia!
Choć z drugiej strony poświęcenie rodziny dla człowieka może go niekiedy doprowadzić do nieszczęścia ("Ojcowskie poświęcenie"), zwłaszcza gdy młody człowiek pojmie je tylko materialistycznie. Mamy tu bowiem próbę zwrócenia ojcu tego, co w syna zainwestował. Próbę o wiele bardziej makabryczną, niż to zrobił po kłótni ze swym ojcem Salvador Dali w 1929 roku, dając mu probówką ze swą spermą. Zdrowiej jest nie dziedziczyć i nie zmuszać rodziców do poświęceń.
O mocy surrealistycznego obrazu świadczy do dziś samo wyobrażenie sobie takich rzeczy, jak: niedowidzące Oko Opatrzności ("Sprawiedliwość, ścigająca zbrodnię"), szydercze wobec bohaterstwa zakrycie ofierze oczu, by pluton egzekucyjny mógł się załatwić ("Egzekucja"), zastanawianie się nad rentownością drzewa dla wisielców ("Dobre miejsce"), umieszczanie reklam w publicznych snach ("Cisza, sen trwa!") - takie rzeczy mógłby z miejsca filmować Luis Bunuel.
Znajdziemy także coś specjalnie dla fanów LC: książki (no, chyba że tylko filozoficzne) wyjadają człowiekowi mózg, jak glista ("Pokarm duchowy")...Musil by pewnie temu przyklasnął.
I jeszcze tylko krótkie zamyślenia i pytania. Topor zastanawia się na przykład, czy zawsze jest jakaś twarz pod kobiecym makijażem ("Zbyt czysta")...
I, zauważcie, jak oczyszczająco na umysł działają takie pytania, jak:
W jakim kierunku trzeba używać słomianki?
Jak się nazywa samica Boga?
Czy częściej wchodzisz w gówno w domu, czy na dworze? ("Kilka pytań na kupie").