http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/181000/181979/153396-352x500.jpg Ostatnio doszłam do jakże mądrego stwierdzenia... Czas zacząć czytać książki laureatów Literackiej Nagrody Nobla. Zrobiłam sobie taką listę i poszłam do wiejskiej biblioteki. Znalazłam Gabriela Gracia Marqueza. Od razu się wzięłam ze sobą Miłość w czasach zarazy.
Marquez, kolumbijski pisarz nagrodzony przez Szwedzką Akademię w 1982r, duma narodowa Hiszpanów, przez których jest porównywany do Cervantesa. Pisze niemal od sześćdziesięciu sześciu lat. Zadebiutował już w 1947, mając dwadzieścia lat, opowiadaniem pt Trzecia Rezygnacja. Mówi się, że to właśnie Miłość w czasach zarazy albo Sto lat samotności, są jego najlepszymi dziełami. Niektóre z jego pokaźnego zbioru twórczego, zostały zekranizowane. Sama miałam wybrać się do kina na ekranizację powieści Rzecz o moich smutnych dziwkach. Jednakże, stwierdziłam że nie złamię żelaznej zasady. Najpierw książka później film. Cieniem na biografii autora kładzie się jego znajomość z kubańskim dyktatorem Fidelem Castro (pewnie znacie? Jeśli nie odsyłam do niewyczerpanego źródła wiedzy, zwanego Wikipedią). W latach sześćdziesiątych sympatyzowała z rewolucjonistami, zarzucano mu sprzyjanie komunizmowi. Dzisiaj, niedoszły rewolucjonista i zwolennik komunizmu, jest cierpiącym na demencję staruszkiem. Dlatego obawiam się, że Rzecz o moich smutnych dziwkach jest jego ostatnią publikacją.
Tyle z ciekawostek biograficznych. Bardziej zajmująca jest jego twórczość. Charakterystycznym stylem dla Marqueza jest używanie realizmu magicznego. Na czym on polega ? Omówię go na przykładzie mojej ostatniej lektury. Miłość w czasach zarazy to historia, opowiadająca o najmniej trwałym z wiecznych uczuć. Mowa oczywiście o tytułowej miłości. Poeta, lekarz i piękna kobieta, połączeni jednym uczuciem Nieważony bękart, na dodatek pochodzący z nizin społecznych- Florentino Ariza, zakochuje się w nie bardziej udanej, ale pochodzącej z wysokich sfer Ferminie Dazie. Apodyktyczny ojciec i zapobiegliwa ciotka powodują, że Ariz ma utrudniony kontakt z Dazą. Sama bohaterka, jak przystało na czasy których żyła (początek XX wieku ) była ślepo podporządkowana ojcu. Dlatego wyszła za mąż za Juvenala Urbino. Lekarza, pochodzącego z dobrego rodu, który stanowił zupełne przeciwieństwo, poety romantyka, jakim po mimo pochodzenia i niesprzyjających kolei losu był Florentina Arizy.
Miłość w czasach zarazy - Gabriel García Márquez Książka rozpoczyna się od śmierci słynnego doktora. Tutaj już mamy do czynienia realizmem magicznym, ponieważ następne rozdziały, stanowią historię o losach całej trójki, ciągnącą się od urodzenia aż po późną starość. Drugą cechą tego stylu jest to że pisarz przyjmuje punkty widzenia różnych bohaterów. Raz widzimy świat oczami romantyka (Ariz), realisty (Urbino) czy nieco zagubionej Ferminy. W książce dialogów jest jak na lekarstwo. Obszerne opisy mają stanowić analizę zachowań bohaterów. Bardziej liczą się uczucia postaci, ich przemyślenia, a nie to co rzeczywiście dzieje się w książce. Opisy zmysłowych doznań, połączone z emocjonalnością, tworzą z powieści niemalże erotyk (ciekawe, bo na stosiku w bibliotece, znajdowała się obok Zwiadowców, których też ze sobą zabrałam). Oprócz tego rozbudowany opis życia mieszkańców, pokazujący folklor środkowoamerykańskiej społeczności. Pod koniec Marquez zatacza koło. Kpiąc sobie z czasu, zaczyna od teraźniejszości, wraca do przeszłości, a kończy na opisie teraźniejszych wydarzeń, wybiegając nawet trochę w przyszłość.
Gabriel García Márquez Ciężko się w tym połapać, ale ja miałam troszkę szczęścia. W przygotowaniach do mojego egzaminu dojrzałości czytałam dzieła Schulza, który pisze prozą poetycką. Przy niej realizm magiczny wydaje się niemal niezobowiązującą obyczajówką. Ciężko mi ocenić tą książkę ? Nie można zaprzeczyć że jest kunsztownie napisana. Spełnia założenia stylu, który opisałam. Doceniona przez krytyków. Czy sama potrafię ją docenić? Brnąć przez pięćset stron czekałam na jakiekolwiek dialogi, a książka wydawała mi się momentami przegadana. Podobała mi się retrospekcja no i oczywiście myśl przewodnia książki... Miłość, nieodwzajemniona, która nie gaśnie przez ponad pół wieku. Czy w dzisiejszych czasach jest to możliwe ? Zakochać się nieszczęśliwie, a później się nie odkochać i trwać w takim beznadziejnym stanie przez całe życie ? Lepiej żyć złudzeniami i spędzić życie z kimś kogo nie kochamy? A może wygodniej przywdziać maskę męczennika i żyć samotnie, mając za towarzystwo niespełnioną miłość, i nadzieje, że nasz los się odmieni.
Haha, zabawa w filozofa w wykonaniu Kulturalnej. Zapewne przeczytam tą notkę dzisiaj wieczorem na spokojnie i załamię ręce, stwierdzając Co ja wrzuciłam do internetu. Tymczasem wracam do lektury Stowarzyszenia Umarłych Poetów. Tam dialogów jest aż nadmiar.