Lubicie książki o książkach? O autorach, bibliotekach, antykwariatach? Ja bardzo! Mają one niepowtarzalny klimat i jako miłośniczka książek mocno wczuwam się w tak bliskie mojemu sercu historie.
Z wielką radością zatem sięgnęłam po „O kocie, który ratował książki” i tym samym kolejna japońska powieść znalazła się na moim czytelniczym koncie.
Jak już wspominałam przy poprzednich recenzjach, wszystkie powieści z tamtej strony świata, które dane było mi czytać, zawierały swoistą naukę dla czytelnika. Zdarzało się, że były to naprawdę głębokie i znaczące rady, ale były też sytuacje, w których były to po prostu truizmy.
W powieści Sosuke Natsukawa poznajemy historię Riñtaro, nastolatka, który po śmierci dziadka musi zamknąć antykwariat, który razem prowadzili. Wkrótce ma zamieszkać z ciotką, a do tego czasu musi pozamykać swoje sprawy.
Antykwariat jest miejscem wyjątkowym, ukochanym przez mieszkańców. To właśnie tu można znaleźć książki, które są niedostępne w innych miejscach. To tu każda historia traktowana jest z należytym jej szacunkiem.
Pewnego dnia, podczas porządkowania opasłych tomów, chłopak spotyka na swojej drodze gadającego, rudego kota, który namawia go do pomocy. Musi odwiedzić z nim labirynt i uratować uwięzione w nim książki.
Okazuje się, że to wcale niełatwa sprawa, gdyż musi zmierzyć się w nim z trudnym przeciwnikiem i jest szansa, że nie uda mu się stamtąd wydostać.
W rezultacie chłopak odwiedza cztery podobne labirynty, a każda wizyta kończy się swoistą nauką dla czytelnika.
Riñtaro jest wybrańcem, który poprzez swoją miłość do książek i czytelnictwa jest w stanie poradzić sobie z postawionym przed nim zadaniem. Jak na wybrańca przystało, zawsze wie, co powiedzieć w trudnej sytuacji.
Książka porusza ważne i często dość kontrowersyjne tematy dotyczące świata czytelników, zwłaszcza tych współczesnych. Prześciganie się w ilości przeczytanych książek, kursy szybkiego czytania to tylko niektóre z nich. Autor uderza również w rynek wydawniczy i to jak zalany jest małowartościowymi powieściami.
Z jednej strony zgadzam się z postulatami przedstawionymi na kartach powieści, ale z drugiej uważam, że każdy czytelnik powinien robić to, co uważa za słuszne.
Jeśli lubisz liczyć przeczytane przez siebie książki lub lubisz je kolekcjonować, nie robisz tym przecież nikomu krzywdy. A każdemu z nas zdarzyło się sięgnąć po książki z kategorii tzw. guilty pleasure, mimo że nie należą one do klasyków literatury.
Myślę, że książka jest warta uwagi, choć skierowana jest chyba do trochę młodszych czytelników.
Bohaterowie szybko wzbudzają sympatię i ciekawią nas ich przygody. Zabrakło mi tutaj jednak trochę żałoby po stracie dziadka. Mężczyzna umarł chwilę przed opisanymi wydarzeniami, a nie odczułam zbyt wielkiego smutku ze strony wnuka, mimo że wspomniane było, jak ważną był dla niego postacią.
W książce pojawia się również wątek romantyczny, ale jest bardzo wyważony i nienachalny. Autor nie poświęca mu zbyt wiele uwagi.
Klimat starego antykwariatu został tutaj świetnie oddany, niemal czułam zapach takiego miejsca, przewracając kartki powieści. Realizm magiczny, którym posługuje się autor, przedstawiony został w bardzo subtelny sposób, dzięki czemu powieść była lekka i delikatna.
Myślę, że łatwo domyślić się, że wszystko kończy się tutaj dobrze, ale właśnie tego spodziewałam się od takiej historii.
Jeśli jesteście fanami literatury japońskiej, musicie poznać tę historię, aby wyrobić sobie własną opinię.