"Pierwsze damy antycznego Rzymu" Annelise Freinsenbruch to nie tylko faktograficzny opis największych i najbardziej znanych Rzymianek żyjących w starożytności, to także rzeczowa analiza tego, jak kobiety były odbierane w tej epoce.
Napisać, że Livia była posądzana o otrucie swojego męża, to jedno, pisali o tym i Tacyt, i Swetoniusz. Freinsenbruch idzie dalej, ona pisze, dlaczego historycy uważają, że była to prawdopodobnie jedynie legenda.
"Pierwsze damy antycznego Rzymu" to także książka okrutna. Okrutna, bo pokazuje, czarno na białym, jakie było życie w czasach, które tak często idealizujemy, bo idealizuje je popkultura. Ile z tych kobiet zostało zagłodzonych na śmierć? Jak niebezpieczna była przyjaźń z nimi? Ile ich przyjaciółek zginęło, ile je zdradziło? Ile z nich musiało popełnić samobójstwa w imię polityki? Wiecie, jak były traktowane, kiedy tylko wypadły z łask władcy? Urodzenie i bogactwo nie chroniło przed pobiciem, na skutek którego traciło się nie tylko zęby, ale i oko.
Ciężko było należeć do rodziny cesarza.
Książka Freinsenbruch nie jest książką popularną, romansem historycznym, czy jednym z tych żenujących uproszczeń, w których tak lubuje się popkultura. Nie, to książka popularnonaukowa, z akcentem na "naukowa". I dlatego warto ją przeczytać, bo mówi o faktach, nie o tym, jak autor fakty zrozumiał.
Autorka "Pierwszych dam antycznego Rzymu" cytuje rzymskich pisarzy i dziejopisarzy, najnowsze odkrycia swoich kolegów, historyków i archeologów, powołuje się i opisuje ikonografię okresu. Nawiązuje do innych postaci historycznych, na przykład analizując trzecią żonę Klaudiusza, Messalinę, porównuje recepcję jej i Marii Antoniny. Czarna legenda tu i tam, różowa legenda tu i tam, Annelise Freinsenbruch nie ukrywa swojej opinii pisząc, co jej zdaniem jest czym.
Freinsenbruch nie ukrywa, że zapis historyczny nie zawsze jest pełny, pokazuje palcem, gdzie - jej zdaniem - dziejopisowie starożytności wykazali się albo mizoginią, albo strachem przed obecnością kobiet w życiu publicznym.
Książka nie jest idealna. Bellona wydała ją starannie redakcyjnie, to prawda, ale niczego innego od tego wydawnictwa nie oczekiwałabym. Brak mi strasznie jednej rzeczy: ilustracji. Chciałabym nie musieć szukać w sieci monety, na której widać Agrypinę, czy Livię. Chciałabym zobaczyć te fryzury, o których pisze autorka na kartach książki, nie w necie! Chciałabym widzieć zniszczone posągi Julii.
I jeszcze uwaga dla Czytelniczek i Czytelników: osoby, które nigdy nie czytały niczego związanego z historią imperialnego Rzymu mogą się zmęczyć. Rzym, imiona arystokracji, skomplikowane koligacje rodzinne, rozwody, dzieci, śluby, trudno nadążyć, jeśli brakuje "podkładu".
Jednak w "Pierwszych damach antycznego Rzymu" Annelise Freinsenbruch dostajemy rzetelną, dobrze czytającą się, wciągającą opowieść o silnych kobietach, żyjących w czasach, które silnych kobiet się obawiały.