W tym zbiorze esejów pisze przede wszystkim Kaczorowski o najwybitniejszych pisarzach czeskich XX wieku, ale też sporo tam fascynujących rozważań o Pradze i narodzie czeskim.
I tak w szkicu otwierającym książkę pięknie opowiada praskich knajpach w czasach komuny, prawdziwym centrum życia tamtejszego, także duchowego: „to w knajpie przyjmowało się ciało i krew czeskiej ziemi – wieprzowinę z kapustą i knedlami oraz „mleko kozła” z Velkych Popovic.” Niestety „Wiosną 1990 roku do tej „arkadii” realnego socjalizmu wtargnął kapitalizm i w ciągu kilku lat wywrócił ją na nice”, no właśnie...
Dowiadujemy się też wiele o Czechach, tym narodzie pragmatyków i, dla wielu, oportunistów, ale czy ta ostatnia ocena jest słuszna? W styczniu 1969 Jan Palach podpalił się na Placu Wacława, by wstrząsnąć sumieniami Czechów, ale tak się nie stało: „Bo normalny człowiek, postawiony przed wyborem, czy chce być Palachem, czy Szwejkiem – wybiera Szwejka. I nie można czynić mu wyrzutów. Można natomiast, a nawet trzeba, oskarżać tych, którzy wmawiają mu, że nie ma innego wyboru.”
Ale najważniejsze w książce są eseje o czeskich pisarzach z XX wieku. Może najpiękniejszy jest o Hrabalu, pełen uwielbienia dla tego giganta XX wiecznej prozy czeskiej, które podzielam. Pisze autor o jego powikłanym życiorysie, a zwłaszcza o współpracy z komunistami w latach 70.: „Niektórzy nie mogli mu tego wybaczyć. „Co, ktoś taki ma być najsłynniejszym czeskim pisarzem? - mówili. - Ten knajpiany błazen, konformista, kolaborant?”” No, ale to JEST najsłynniejszy i najlepszy czeski pisarz XX wieku, a jego krytycy, do pięt nie mu nie dorastają! W sumie bardziej był i jest ceniony za granicą niż w ojczyźnie, skąd my to znamy...
Bardzo ciekawy jest szkic o Haszku, który: „W zgodnej opinii znajomych był człowiekiem niezdolnym do uzyskania jakiejkolwiek stabilizacji życiowej, choć wielokrotnie podejmował takie próby. Cierpiał na melancholię, ze stanów euforii wpadał w głęboką depresję.” A przy okazji pisze Kaczorowski o przedwojennej Czechosłowacji, wykrojonej z Imperium Habsburskiego w sposób sztuczny: Kafka, rodowity Niemiec stał się z dnia na dzień obywatelem czeskim, a 3,7 miliona Niemców mieszkających w Sudetach, nie chciało mieć nic wspólnego z Czechami. I skończyło się to źle...
Świetny jest szkic o Skvoreckim, twórcy prześmiesznego 'Batalionu czołgów', świetnej kontynuacji opowieści o Szwejku. Fascynująco pisze Kaczorowski o 'Przypadkach inżyniera ludzkich dusz' tegoż, trzeba wreszcie przeczytać...
Wnikliwie pisze Kaczorowski o Milanie Kunderze, tym cudownym dziecku czeskiej prozy, nieprzypadkowo zatytułowany: 'Przed czym ucieka Milan Kundera?'. Pisarz bowiem wyemigrował z kraju w połowie lat siedemdziesiątych, w gruncie rzeczy uciekł od ojczyzny i od macierzystego języka: „jest od trzydziestu lat obywatelem francuskim, od ćwierć wieku pisze w języku Diderota.” Ale to nie przyniosło mu ulgi: „francuskie powieści Kundery pozostawiają niedosyt, czasami budzą zażenowanie”.
Bardzo to była dla mnie ciekawa lektura, ale to rzecz nie dla każdego, trzeba znać trochę XX-wieczną literaturę czeską, żeby w pełni pojąć i docenić eseje Kaczorowskiego.