Wyobraź sobie, że znasz daty śmierci ludzi na całym świecie. Wystarczy, że spojrzysz im w oczy i numer pojawia się przed tobą, tak samo naturalnie jak drzewa czy domy. Nie da się tego w żaden sposób kontrolować, one po prostu są. Nie chcesz nawiązywać żadnych więzi z otaczającymi cię osobami, stronisz od nich. Nie chcesz przywiązać się do kogoś, wiedząc, którego dnia cię opuści. Liczby są niezmienne, ustalane przez przeznaczenie. Jednak czy aby na pewno? A może da się je zmienić?
Ten dar – lub też przekleństwo – posiada szesnastoletni Adam. Cyfry towarzyszą mu całe życie. Zna numer każdego: przypadkowego przechodnia mijanego na ulicy, kolegów z klasy, nauczycieli, babci, z którą mieszka… Nie może się od nich uwolnić. Jest tylko jedna osoba, której daty śmierci chłopak nie zna: on sam. Woli nie nawiązywać bliższych kontaktów z innymi; jest raczej zamknięty w sobie. Jednakże pewnego dnia spotyka Sarę, a gdy patrzy jej w oczy, dostrzega odległy czasowo numer i czuje, jak opuści świat dziewczyna: wśród miłości i spokoju. Co dziwne, Adam orientuje się, że podczas śmierci nowo poznanej nastolatki będzie również on. Co łączy tych dwoje? Czy ich przeznaczeniem jest być razem? Ale co z koszmarami, które dręczą Sarę co noc? Widzi w nich chłopaka, który wygląda zupełnie jak Adam. Co to oznacza? I czy można odmienić przyszłość?
Londyn staje się coraz mniej bezpiecznym miejscem. Cyfry większości mieszkających w nim ludzi pokazują jedną datę: pierwszego stycznia dwa tysiące dwudziestego siódmego roku. Patrząc w oczy obcych osób, Adam czuje ogień, gruzy, powodzie, trzęsienia ziemi… Jednym słowem: absolutny chaos. Czy jest jakiś sposób na powstrzymanie lawiny wydarzeń, które będą miały miejsce już niedługo? A może numerów nie można zmienić, niezależnie od starań? I co z tymi, których daty śmierci są oddalone w czasie? Czy mogą pożegnać się z życiem wcześniej, niż wskazują na to liczby?
Rachel Ward roztacza przed czytelnikiem raczej ponurą wizję przyszłości. Ludzie się znakowani czipami niczym zwierzęta, zasady są twarde i nieprzychylne społeczeństwu, a mnóstwo zwyczajnych czynności, takich jak chociażby zwykłe siedzenie na ławce przez dłuższy czas, jest zabronionych. Warto zastanowić się, w jaką stronę zmierza świat. Czy rzeczywiście dąży ku lepszemu? A może tak zaślepił go postęp, że wszystko inne przestaje się liczyć?...
W tejże historii autorka przedstawia wiele ważnych problemów: nietolerancję, molestowanie, rasizm, przemoc, czy uzależnienia. Niczego nie koloryzuje, nie ubarwia. Po prostu opowiada, jak naprawdę jest. Bardzo ceniłam tę odwagę u pani Ward podczas lektury pierwszej części „Numerów” i niezmiernie ucieszyłam się, że wraz z upływem czasu nie zanikła.
Język, którym posługują się bohaterowie powieści znacznie złagodniał w porównaniu do poprzedniczki. Spodobało mi się to, ponieważ w tomie rozpoczynającym trylogię pisaną przez Rachel Ward, był on ostrzejszy i trudniejszy w odbiorze; można by rzec, że w niektórych momentach wręcz raził, dlatego też moja ulga była ogromna, gdy odkryłam, iż uległ on pewnej zmianie.
„Numery. Chaos” to książka naprawdę niezwykła. Aż po brzegi przepełniona całą paletą uczuć, które wprost wylewają się z kart powieści. Fabuła jest niezmiernie wciągająca; cały czas coś się dzieje. Akcja jest wartka i trzyma w napięciu. Nie sposób się od niej oderwać, a nawet po zakończeniu lektury głowę czytelnika wciąż wypełniają sylwetki bohaterów i wydarzenia, które miały miejsce w opowieści. Nie mogę zdefiniować, co jest tak niezwykłego w tej historii i być może nigdy tego nie określę. Ale ma ona w sobie to coś, czego szukam w lekturze. Opowieść ta wzbudziła we mnie masę emocji, a także sprawiła, że moje nerwy są całe w strzępach. Sądzę, że nie jednej i nie dwóm osobom łzy popłyną ze wzruszenia bądź też ulgi zmieszanej z rozpaczą. Zakończenie ściska za serce oraz zmusza odbiorcę do tego, by jego myśli krążyły wokół końcowych zdań, które – chociaż niepozorne – zmieniły tak wiele.
Naprawdę warto przeczytać tę książkę, którą gorąco każdemu polecam. Tak więc, jeżeli nie jesteście przytłoczeni strachem przed numerami kryjącymi się w Waszych oczach, sięgnijcie po „Numery. Chaos” i wybierzcie się do Londynu, w którym już niedługo dojdzie do największej katastrofy w dziejach. Ale kto wie? Może jednak przyszłość da się zmienić? Może daty śmierci nie są ostatecznością? Może…