Kończy się rok 2026. Świat uległ zmianie. Cześć lądu znalazła się pod wodą. Ludzie mają wstrzykiwane pod skórę chipy, dzięki którym bez trudu można ich namierzyć. Do tego wszystkiego wiele osób na całym świecie wierzy, że nowy rok przyniesie ze sobą ogromny kataklizm, jednak Brytyjski Rząd stara się odciąć społeczeństwo od tych informacji.
W pierwszym tomie Numerów poznaliśmy Jem i Pająka. W tej części już ich nie ma. Dar, czy też przekleństwo Jam do widzenia dat śmierci ludzi odziedziczył jej syn, Adam. Nastoletniego chłopaka poznajemy w momencie wyprowadzki do domu jego babci w Londynie. Ze wszystkich miejsc na świecie Londyn jest ostatnim, w jakim powinien się znaleźć. Datą śmierci większości londyńczyków jest 1.1.2027. Adam jest przekonany, że w ten dzień zdarzy się coś naprawdę złego i nadszedł czas, żeby uciec, jednakże jedna osoba zmienia wszystko. W pierwszy dzień szkoły spotyka Sarę, widzi jej numer i wie, jak umrze. Widzi spokojną śmierć i ją skąpaną w jego miłości. Dlatego tym bardziej niepokoi go jej reakcja na ich pierwsze spotkanie - nastolatka ucieka z krzykiem.
Sara również ma wizje katastrofy, która zdarzy się na początku roku 2027. Noc, w noc dręczy ją sen o walącym się budynku, pożarze i mężczyźnie odbierającym jej dziecko, a następnie wchodzącym z nim w sam środek ognia. W mężczyźnie ze snów, a raczej koszmarów rozpoznaje Adama i ze wszystkich sił stara się trzymać od niego z daleka. Niedługo później Sara dowiaduje się, że jest w ciąży ze swoim ojcem i postanawia uciec z domu, co przy okazji daje jej także szansę na ucieczkę od Adama.
Bohaterowie tej części Numerów są o wiele bardziej poukładani i lepsi w odbiorze od swoich poprzedników. Adam ma w sobie wiele nienawiści, jednak przynajmniej zdaje sobie sprawę, że niektóre jego zachowania są poniżej wszelkiej krytyki. Żałoba po matce i wyprowadzka do innego miasta już jest wystarczającym powodem do zbierania w sobie negatywnych emocji, a co dopiero, gdy do tego dochodzi widzenie śmierci każdej znajomej i nieznajomej osoby, której spojrzy w oczy. Zachowanie Sary też jest dla mnie w większości zrozumiałe. Jako ofiara molestowania, nie widzi przyszłości dla siebie i swojej córki w rodzinnym domu, więc wszystko wydaje jej się lepsze od tego. Dodatkowo nie może przespać spokojnie ani jednej nocy. Sposób, w jaki tych dwoje doświadczonych przez życie nastolatków relacjonuje wydarzenia jest niesamowity. Jestem fanką przedstawiania wydarzeń z dwóch zupełnie różnych perspektyw, więc za to stawiam dużego plusa.
Warto w tym momencie nadmienić, że poprzedniczka Chaosu zupełnie nie przypadła mi do gustu, dlatego tym bardziej byłam zaskoczona, jak ciekawa i wciągająca okazała się kontynuacja. Książka wciągnęła mnie w swój świat bez reszty. Rachel Ward wprowadziła dużo więcej wątków i zwrotów akcji. Niestety przy okazji liznęła parę bardzo trudnych tematów i im nie sprostała. Rasizm, gwałt, dziecko z kazirodczego związku oraz zupełny brak reakcji najbliższych na całe zło panujące pod ich dachem są ważnymi i ciężkimi tematami, które jak dla mnie autorka wrzuciła i zostawiła samym sobie. Wierzę, że warsztat autorki cały czas się rozwija, więc liczę na jeszcze przyjemniejsze zaskoczenie w Numery. Przyszłość. A na tą chwilę z czystym sercem mogę polecić tą książkę wszystkim tym, którym pierwsza cześć się podobała oraz tym, którzy uznali ją za ogromną porażkę - dajcie Numerom drugą szansę, a nie zawiedziecie się!