Celaena do tej pory przeszła już dużo, utrata bliskich, rozboje, walki, tortury, niewolę i brutalny turniej na Królewską Obrończynię, tylko czy jest w stanie zmierzyć się ze swoimi demonami z przeszłości? Wyruszając w podróż cel ma jeden, odnaleźć Maeve i uzyskać od niej odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Nie przypuszcza, że będzie musiała okrzesać i zacząć użytkować ogień, który w niej płynie. Czeka ją trudne szkolenie, któremu nie wiadomo czy podoła. Oczywiście król Adarlanu nie siedzi biernie na tronie i czeka na rozwój wydarzeń. Realizuje własne plany, które mogą w niedalekiej przyszłości mocno bohaterom zaszkodzić. Co szykują obydwie strony na zbliżające się starcie? Czy Celaena odkryje swój potencjał? Czy będzie w stanie zaakceptować swoją przeszłość? Co planują jej przyjaciele rebelianci?
Długo musiałam motywować się, by wreszcie zapoznać się z tym tomem. Po pierwsze poprzednie dwie części jakoś szczególnie mi się nie podobały, może gdybym czytała je wtedy, gdy wychodziły mój odbiór byłby zupełnie inny, teraz po tylu książkach podchodzę do tego inaczej. Po drugie jej długość też mnie nie zachęcała, ponad 600 stron przeprawy mi się nie uśmiechało. Jednak nadeszła mobilizacja i zapoznałam się nareszcie i chociaż nie przeżywała jakoś mocno wydarzeń, to jestem dość zadowolona z lektury.
Akcja zaczęła nabierać większego rozpędu, pojawiło się więcej intryg i część zagadek znalazła rozwiązanie. Dodatkowo mamy podzieloną fabułę na kilka perspektyw, dzięki czemu mamy większy ogląd na całą sytuację i możliwość wejrzenia w każdą ze stron, a tam się działo. No i wreszcie mogłam poznać Rowana, o którym się tyle naczytałam! Chociaż jeśli mam być szczera, to najbardziej podobała mi się perspektywa Manom i wiedźm, jakoś tam się działy najciekawsze wydarzenia i było najwięcej zaskoczeń.
Jeśli chodzi o postacie, to może być zaskoczenie, ale nikt mnie nie denerwował ani irytował. Sama się tego nie spodziewałam, ale rozumiałam każdą kreację i zachowanie postaci i jakoś autorce udało się to dobrze uchwycić. Mieli one swoje zadania do wykonania i to robili. U Celaeny mieliśmy zauważyć największą wewnętrzną przemianę, przez wydarzenia, których doświadczyła i można w nie uwierzyć. Dorian i Chaol musieli zmierzyć się z własnymi problemami i zaakceptować zmiany. Dodatkowo musieli stanąć po jednej ze stron. Nie powiem podejście księcia zaimponowało mi, zwłaszcza pod koniec książki zwłaszcza wobec zachowania do jednej osoby.
Za to chyba mam największy problem ze stylem autorki. Jakoś trudno było mi się w nią zaangażować i przeżywać wydarzenia. Było to opisane tak jakby na chłodno i nie odczuwałam tego bólu, strachu, niepewności bohaterów, dlatego trudno mi opisać jakie emocje wzbudziła we mnie książka. Jednak fabuła była w porządku, została dobrze przemyślana i poprowadzona, mieliśmy kilka zaskoczeń i trudnych przeciwników, dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy i zakończenie mogło być emocjonujące i wstrząsające.
Także podsumowując, nie była t zła książka. O dziwo udało mi się ją przeczytać w krótszym czasie niż zakładałam, co można uznać za plus. Cieszę się, że zmobilizowałam się do przeczytania jej i rozumiem fenomen, który w czasie premiery wywoływała. Nie wiem czy będę sięgać po kolejne tomy, bo wiem, że im dalej, tym są one grubsze a nie wiem czy jestem na to gotowa...