Od wydarzeń z poprzedniego tomu mija blisko osiem miesięcy. Charley i Reyes nie mając pomysły jak mogliby zabić dwanaście piekielnych ogarów, które chcą ich rozszarpać postanawiają schronić się na poświęconej ziemi. Wybór pada na opuszczony klasztor. Towarzyszy im Osh.
Tymczasem Charley jest już w zaawansowanej ciąży i poród zbliża się wielkimi krokami. Tom ósmy otwiera ślub Cookie z Wubkiem i ich przyjęcie weselne, które zostaje zorganizowane w nowym domu Reyesa i Charley tak by wszyscy mogli świętować razem.
Oprócz szczęścia najlepszej przyjaciółki, Charley będzie musiała też pomóc agentce Carson w odnalezieniu zaginionej dziewczynki. Kit prosi Kostuchę aby użyła swoich nadnaturalnych zdolności i pomogła im przy sprawie zaginięcia bratanicy swojego partnera.
Oczywiście nawet w klasztorze, który był niezamieszkały od lat, Charley nie zazna spokoju i ciszy, gdyż okazuje się, że kręci się po nim duch młodej zakonnicy, która ewidentnie stara się coś pokazać. Na domiar wszystkiego, okazuje się, że przed wielu laty w tym samym klasztorze zaginął ksiądz i po dziś dzień nie został odnaleziony.
Niepokojące jest także masowe pojawianie się duchów pod oknami klasztoru, które nie oczekują pomocy przy przejściu na drugą stronę.
Tom ósmy zaczyna się z lekka nudno. Zbyt rozwleczone przygotowania do ślubu Cookie i wujka Boba a następnie ich przyjęcie weselne sprawiają, że akcja zwalnia. Niestety według mnie na zdecydowaną niekorzyść. Właściwie akcji nie ma tu zbyt wiele, ponieważ nasi bohaterowie utknęli na poświęconej ziemi, nie mogą opuszczać klasztoru, gdyż zaraz za jego granicami czają się piekielne ogary.
Jones przyzwyczaiła czytelnika do pewnego tempa i tu niestety go brakuje.
Poza tym czasem dobre serce Kostuchy porostu może drażnić i tak było tym razem u mnie. Zbyt dużo odbiegania od tematu i ciągłe pytania Reyesa co on knuje z Aniołem, powtarzanie schematu, który dopiero chwilę temu był poruszany. Tak jakby autorka nie miała pomysłu na dalszą część ale mimo wszystko konsekwentnie brnęła w ósmą część, a po niej w kilka kolejnych.
Szczerze powiedziawszy to trochę nudzi, wydaje mi się, że postać Reyesa jest już na maksa wyeksploatowana stąd w tomie ósmym niby jest a jednocześnie zawszy czymś się zajmuje.
Plus na koniec tam jest akcji za całą książkę, szkoda tylko że wszystko dzieje się naprędce i w jednym momencie.