„Związani układem” to najnowsza powieść Joanny Balickiej, która diametralnie różni się od jej poprzednich książek. Mieliśmy ukochaną przeze mnie serie Miss Independent, która była romansem biurowym, potem był Korepetytor, niezwykle niegrzeczny erotyk, a tym razem mamy mafie i to w mroczniejszej odsłonie. Do recenzji tej książki zabierałam się dość długi czas, bo książkę przeczytałam już chyba z miesiąc temu. Uwierzycie, że ja po prostu nie wiedziałam co o niej napisać?? Z jednej strony sam pomysł bardzo mi się podobał, to jak autorka poprowadziła fabułę, przypominało mi nieraz dobry film sensacyjny, a z drugiej czegoś mi tu zabrakło. Może po prostu po tak wielkiej ilości pozytywnych reakcji na książkę, spodziewałam się czegoś mrocznego, mocnego i wychodzącego poza schematy?
Główny bohater Saint McCann to brutalny i bezwzględny dziedzic brazylijskiej mafii. Gdy pewnego dnia jego przyszła żona zostaje zamordowana, plany mężczyzny zostają pokrzyżowane. Musi on teraz jak najszybciej znaleźć dla niej zastępstwo, aby móc zrealizować swój plan.
Z kolei Asteria Hunter to córka agenta FBI, której marzą się zmiany i postanawia sięgnąć o więcej w swoim życiu i chce podjąć się niebezpiecznej misji, jaką jest rozpracowanie najgroźniejszego członka brazylijskiej mafii, czyli samego McCanna. Kobieta będzie musiała pod przykrywką zaskarbić sobie zaufanie mężczyzny i „rozpracować go”, choć nie będzie to łatwe zadanie, bowiem w Brazylii traktowanie kobiet niczym nie przypomina tego do czego przyzwyczajona była Asteria….
Sam pomysł, jak już wcześniej wspomiałam, bardzo mi się podobał. To jak toczyła się akcja również, bowiem nie zabrakło tu brutalnych i zaskakujących momentów, które z pewnością nadawały kolorytu tej książce (pomysł z daniem głównym z pewnością pozostanie w mojej głowie na długi czas). Jeśli chodzi o brutalnie tratowanie kobiet…szczerze spodziewałam się jakiś większych „ekscesów”, czytałam zdecydowanie bardziej „poronione książki”, ale to nie znaczy, że tutaj zostało coś źle opisane. Dla mnie było to opisane nie tak mocno, jak myślałam. Widać, że autorka zrobiła dobry Research i to się naprawdę chwali. To co mi tu nie pasowało, to zachowanie agentów, jeśli chodzi o podejście do całej sprawy i to jak traktowali Asterie - córka poważanego agenta, a oni jej mówią „…nadstaw trochę ci***” … no cóż, mało to logiczne.
Asteria i McCann to istna mieszanka wybuchowa. On jest niebezpieczny, a ona pyskata, dlatego też nieraz jej cięty język przysparza jej sporych kłopotów, choć jednocześnie jest to coś co mężczyznę mocno fascynuje i podnieca. Autorka fajnie ich wykreowała, napięcie między nimi czuć niemal przy każdym ich spotkaniu. Choć Asteria momentami jest tak irytująca, że ma się ochotę nią potrząsnąć :P Jeśli chodzi o zakończenie tego tomu - mocno zaskakuje i z pewnością zwiększa apetyt na kolejną część! Styl pisania autorki jest niezwykle przyjemny i książkę szybko się czyta, choć nie ukrywam, że po kolejnym „przejechaniu językiem po podniebieniu/policzku czy ustach” moje oczy fikały koziołka. Oczywiście książkę polecam, choć nie wiem czy nie lepiej poczekać na całość :P