“Kobieta” to druga w moim dorobku książka tego autora i na pewno nie ostatnia. Recenzowana przeze mnie jakiś czas temu “Dziewczyna z sąsiedztwa” nadal odbija się echem w zakamarkach mojej świadomości i nie daje o sobie zapomnieć. Tym bardziej, że opisywana tam historia wydarzyła się naprawdę. W “Kobiecie” mamy do czynienia z fikcją, jednak nie tak wcale abstrakcyjną, jak mogłoby się wydawać…
Główną bohaterką tego opowiadania jest bezimienna dzikuska – ostatnia z plemienia. Kobieta silna, niezależna, z determinacją walcząca każdego dnia o swoje przetrwanie. Kobieta jest kanibalką. W tym momencie pewnie wielu z was skrzywiło się z niesmakim. Ja jednak zapałałam wielką sympatią do tej postaci! Mimo pierwotnych, zwierzęcych instynktów, kobieta odznacza się niezwykłą inteligencją, sprytem oraz, co w tym przypadku wydaje się dosyć zaskakujące, pewnym poczuciem sprawiedliwości. Wszystkie te cechy stają się bardzo wyraźne kiedy dochodzi do konfrontacji dzikiego świata kobiety ze światem cywilizowanym, a mianowicie kiedy zostaje schwytana przez Christophera Cleek, bogatego prawnika, któremu wydaje się, że będzie w stanie ją ujarzmić. Nieświadomy konsekwencji swoich chorych zachcianek, zamyka dzikuskę w piwnicy z pełnym przekonaniem o swojej nieograniczonej władzy i wyższości. Perwersyjnym poczynaniom Chrisa przygląda się w milczeniu jego całkowicie podporządkowana żona, dwoje dorastających nastoletnich dzieci – Peg i Brian – oraz kilkuletnia Darleen.
Chris Cleek to człowiek, który posiadając już wszystko, chce mieć jeszcze więcej. To ktoś, kto pod maską uprzejmości i elegancji skrywa obrzydliwe i niewyobrażalnie straszne oblicze. To mężczyzna, który nie znosi sprzeciwu i dąży jedynie do zaspokojenia swoich perwersyjnych żądzy. Potrafi zadawać cierpienie i ból drugiej osobie bez żadnych skrupułów. Zepsuty do cna zwyrodnialec nie szczędzi nawet swoich najbliższych, wypaczając naturalny porządek funkcjonowania swojej rodziny. Wyobraźcie sobię więc do czego może być zdolny, kiedy znajduje sobie kolejną “świeżą ofiarę”, a dzikość kobiety jedynie podsyca jego chore fantazje i chęć dominacji.
To, co jest w tej książce najbardziej przerażające, to wcale nie jest kanibalizm (bo tego w gruncie rzeczy wcale nie ma tak wiele, nie licząc dodatkowego opowiadania “Reproduktor”, dodanego do tego wydania książki). Najstraszniejsza jest tutaj granica, którą Chris przekroczył bardzo szybko. Granica pomiędzy zwykłą fascynacją i ciekawością a obsesją, która w konsekwencji prowadzi go do sadyzmu i obojętności na ludzką krzywdę. Niemniej szokujące jest tutaj również zachowanie poszczególnych członków rodziny Chrisa. Każde z nich odbiera obecność dzikiej kobiety na swój własny sposób, jednak zdecydowanie sa to uczucia dalekie sympatii, czy chociażby instynktownego współczucia.
Jeśli chodzi o styl tego opowiadania, to doznałam tu pewnego rozczarowania. Nie jest to na pewno zbyt wyszukany język. Wręcz przeciwnie – bardzo prosty, pełen kolokwializmów i wulgaryzmów, które czasem strasznie biją po oczach. Mimo wszystko, książkę czyta się jednym tchem, z podekscytowaniem przewracając kolejne strony. Kolejnym zawodem jaki zafundował mi duet Ketchum-McKee to objętość opowiadania. Książka była dla mnie stanowczo za krótka i jeszcze długo po jej przeczytaniu będę odczuwać pewien niedosyt…
“Kobieta” to książka, która jednych będzie szokować, innych brzydzić, a jeszcze innych fascynować. Ja z pewnością należę do tej ostatniej grupy. Opowiadania Jacka Ketchuma sprawiają, że człowiek wciąż chce więcej. Więcej makabry, więcej strachu, i jeszcze więcej szokującej prawdy o skomplikowanej naturze człowieka. Dlatego też jako kolejny cel obieram “Jedyne dziecko” oraz “Prawo do życia” Ketchuma.
Czy polecam tą książkę? Oczywiście!!!! Ale jedynie wprawionym czytelnikom :)